piątek,
5

Chapter 11

Naprawdę nie wiem jak do tego doszło. Chyba przesadziłam z winem przed snem, albo po prostu zwariowałam. O tak, to wytłumaczenie jest bardziej przekonujące. Zwariowałam i właśnie przez to jestem teraz w tej chorej sytuacji.
– Nie uwierzysz jak bardzo chciałem ciebie skosztować – szepcze.
Te słowa sprawiają, że odzyskuję władzę nad swoim ciałem i szybko wyskakuję z łóżka. Odwracam się do chłopaka, wskazuję na niego palcem i mrużąc oczy, mówię:
– To się nigdy nie wydarzyło, jasne?
Zaplata ręce za głowę i uśmiecha się bezczelnie, podczas, gdy ja ubieram wczorajszą sukienkę.
– To dziwne, bo bardzo dobrze pamiętam jak wczoraj bez ostrzeżenia wparowałaś do mojego pokoju i zaczęłaś mnie całować.
– Byłam pijana! – krzyknęłam wznosząc ręce ku niebu.
Na szczęście w tym wielkim budynku, nikt niepowołany nie mógł tego usłyszeć. Swoją drogą, to było trochę przerażające. Sami pomyślcie, gdybym nie miała swojej mocy i zatrzasnęłabym się w pokoju, nikt nie wiedziałby gdzie jestem. Koszmar, jak dobrze, że jestem elfem.
– Wiedziałaś, co robisz! – odpyskował niezrażony moim wybuchem.
– Skąd ta pewność?
Wstaje i podchodzi do mnie. Czuję jego oddech, zapach. Tracę swoją silną wolę. Zamykam oczy i płytko oddycham, chcąc się uspokoić i uchronić przed spojrzeniem jego niebieskich oczu.
– Powiedziałaś, że mam się zamknąć i nie sprzeciwiać ci się, więc tak zrobiłem.
Rzeczywiście mogłam coś takiego powiedzieć, po alkoholu czasami zaczynała dominować moja królewska osobowość, wszystkimi chciałam rządzić.
– Powinieneś być mądrzejszy.
– Alice, jestem facetem.
Podeszłam do drzwi, odwróciłam głowę w jego stronę i powiedziałam słodkim głosem:
– Już niedługo.
Uśmiech zniknął z twarzy Patricka, a ja poczułam dużą satysfakcję.
Niech wie, że jestem groźna.
Zamykam za sobą drzwi i szybko schodzę na parter, a raczej zbiegam ze schodów niczym błyskawica. Dopiero w jadalni wpadam na innych ludzi. Siedzi tam Anastazja i Jacob, oboje jedzą śniadanie i rozmawiają pijąc poranną kawę. W momencie, gdy stanęłam przed nimi, Anastazja odwróciła się do mnie i uśmiechnęła się w ten znaczący sposób.
Wiedziała o czymś!
Odsunęłam krzesło i bezsilna opadłam na nie.
– Wiesz coś, prawda?
– A co mam wiedzieć? – zaszczebiotała radośnie.
– Anastazjo – powiedziałam ostrzegawczo
– Dobrze – jęknęła. – Wczoraj świętowałyśmy po treningu i przesadziłyśmy z alkoholem.
– Chciałem cię odprowadzić do pokoju – mówi Jacob.
– Ale mu nie pozwoliłam – kończy za kuzyna.
Wzdycham ciężko i przyglądam się swoim dłoniom.
Drżą.
– Dlaczego? – pytam.
Anastazja marszczy brwi nie rozumiejąc, o co pytam. Pokazuję skinieniem głowy na Jacoba i mówię:
– Dlaczego nie pozwoliłaś mu, żeby mnie odprowadził? – mówię ledwo słyszalnym głosem.
Oboje robią zdziwione miny, a ja nie mam siły wszystkiego im tłumaczyć.
– A chciałaś tego? – pyta przyjaciółka
– Nie, ale przynajmniej nie pozwoliłby mi zrobić żadnej głupoty.
Jacob nachyla się w moją stronę i wbija we mnie swoje intensywne spojrzenie.
– Co zrobiłaś? – szepcze.
– Ja? Nie wiem, o czym mówisz.
– Znam cię – uśmiecha się i kiwa palcem. – A poza tym pamiętam jak za czasów liceum upiłaś się i przez przypadek wypadłaś z portalu na drugim końcu globu.
Mrużę oczy i robię zawziętą minę, jednak nie robi to na nim wrażenia. Uśmiecha się promiennie, a w jego oczach widzę nieznany mi dotąd błysk.
– Chciałam cię o coś prosić, ale po tych tekstach już nie jestem pewna czy tego chcę – mówię, a on marszczy czoło.
– Tak? – pyta.
W parę sekund podejmuję decyzję, pomimo jego humorków, jest mi potrzebny. Obrażę się na niego kiedy indziej.
Biorę głęboki oddech i szybko mówię:
– Od teraz będziesz za mną chodził i pilnował, żebym nie zrobiła niczego głupiego, czyli dzień, jak co dzień, tylko tym razem masz na to moje pozwolenie.
Uśmiech Jacoba momentalnie zamienia się w wąską kreskę.
– Nie mogę – wzdycha. – przez najbliższe dni będę zajęty, muszę załatwić parę rzeczy na mieście.
– Jakich rzeczy? Odkąd tutaj przyjechałeś nie poznałeś nikogo nowego, zajmujesz się tylko treningami Anastazji i bawieniem się w mojego osobistego stalkera.
– Dzięki Alice, ale ja naprawdę mam własne życie.
Przewróciłam oczami, a Anastazja dała mi kuksańca.
– Dziwnie się zachowujesz – mówi, ale nie mam szansy na to odpowiedzieć, bo w drzwiach staje zadowolony z siebie Patrick.
– Witam miłe panie i ciebie też J-a-co-bie.
– Co tutaj robisz, pacanie?! – mówi niezadowolony Jacob.
– Właśnie, idź stąd – dopowiadam.
Wściekła wbijam wzrok w jego uśmiechniętą twarz i żałuję, że moje spojrzenie nie zabija.
– Myślałem, że się ucieszysz jak mnie zobaczysz i chętnie zjesz ze mną śniadanie.
– Przepraszam – mówię przesłodzonym głosem – ale straciłam apetyt.
Szybko wychodzę drugim wyjściem, żeby nie przechodzić obok najbardziej irytującego blondyna na całym bożym świecie.
Na korytarzu spotykam zaspanego Arthura i jestem w szoku. Dlaczego? To Arthur, on zawsze jest czujny, a przynajmniej tak myślałam. Teraz wyglądał jak chłopczyk obudzony w środku nocy.
– A tobie, co się stało? – pytam zdziwiona.
Przeciera oczy i patrzy na mnie nieprzytomnie.
– W nocy musiałem coś załatwić z Marcusem.
– Co takiego?
– Ktoś kręcił się obok rezydencji, okazało się, że był to tylko posłaniec.
– Co tutaj robił, zbłądził?
– Nie, chciał dotrzeć do ciebie, ale po naszej miłej rozmowie, obrażony stwierdził, że nie będzie marnował swojego czasu na takich neandertalczyków jak my.
– Teribrii.
– Co? – pyta zdezorientowany.
– To musiał być Teribrii, jest moim sługą, ale pozostał w królestwie, przy mojej matce.
– W takim razie musisz się dowiedzieć co się dzieje.
– Nie muszę, gdyby to było naprawdę coś ważnego, to wezwaliby mnie do pałacu i nie miałabym nic do gadania – odparłam lekceważąco.
– Zrobili już tak kiedyś?
– Ta-aa-k – powiedziałam przeciągle i dodałam nieco szybciej: – Wyrwali mnie z odjazdowej imprezy po to, żebym przymierzyła suknię na bal. Parę osób trafiło wtedy do lochów, a ja od tamtej chwili mam spokój.
– Lochów? – zapytał zaskoczony.
– Mamy bardzo wygodne lochy, więc nie musisz im współczuć.
Czując, że zbliża się wykład na temat mojego zachowania, postanowiłam pójść dalej, do pokoju Marcusa. Chciałam z nim w końcu porozmawiać o tym, że Arthur rzekomo wyczuwa jego siostrę.
Po chwili, bez ostrzeżenia wpadłam do pokoju Marcusa i od razu odwróciłam zmieszana głowę. Przede mną stoi półnagi Marcus, wycierający włosy ręcznikiem.
– Mógłbyś się ubrać – mówię zirytowana.
– A ty mogłabyś choć jeden raz zapukać do drzwi, chociaż patrząc na to z innej strony, przynajmniej tym razem weszłaś przez drzwi, a to już jest duży postęp.
– Zamknij się, to ważne!
– Możemy porozmawiać później.
– Ale tu chodzi o twoją...
W słowo wtrącił mi się Patrick, który wyrósł jakby spod ziemi. Odwróciłam się i spojrzałam na niego wściekła.
– Dlaczego za mną łazisz?!
– Z tego co widzę, to ty jesteś tutaj stalkerem – powiedział patrząc wymownie na Marcusa.
Miałam ochotę tupnąć nogą i zacząć przeklinać, ale musiałam się uspokoić. Co z tego, że nie udało mi się powiedzieć Marcusowi o wymysłach Arthura, przecież mogę mu to powiedzieć później, prawda?
Jasny gwint, dlaczego nic nie idzie tak jak tego chcę?!
– Co tutaj robisz? – zapytał spokojnie Marcus.
Mina Patricka zmieniła się błyskawicznie, na jego twarzy nie malował się już zawadiacki uśmiech, tylko ponury grymas.
– Szukałem Alice, bo... -- zająknął się, wyraźnie szukając odpowiedniej wymówki. – Chcę w końcu zacząć trening.
– Alice? – zwraca się do mnie Marcus, czekając na moją decyzję.
– Dobrze, już dobrze. Daj mi się przebrać i zaraz wyruszamy, tylko potem nie narzekaj.
– Dlaczego miałbym narzekać? – zapytał zbity z tropu Patrick.
– Nieważne – rzuciłam na odchodne i poszłam do swojego pokoju.
Zamknęłam za sobą drzwi i bezwładnie opadłam na podłogę.
Co ja wyprawiam?
Tracę kontrolę nad tym, co się ze mną dzieje, nie mogę na to pozwolić. Podchodzę do szafy i wyciągam z niego czarne spodnie i t-shirt, skoro mam złamać tego chłopca, to zrobię to w odpowiednim stroju, kobiety kot. Po szybkiej kąpieli wcisnęłam się w przygotowany strój i w ekspresowym tempie wysuszyłam włosy. Niestety na mojej głowie powstała szopa i musiałam je spiąć. Właściwie, to nie wyglądałam najgorzej, po prostu w tych kolorach, spodniach i fryzurze nie byłam do siebie podobna. Przypominałam za to kogoś z mojej przeszłości.
Otrząsnęłam się z nieprzyjemnych wspomnień i wyszłam szybko z pokoju.
– Chyba pierwszy raz widzę cię w spodniach – usłyszałam zaskoczony głos.
Patrick czekał na mnie opierając się niedbale o ścianę. Tradycyjnie na jego twarzyczce malował się uśmiech, który już niedługo miał zniknąć.
Zaczynamy odliczanie.
Wzięłam Patricka za rękę i bez słowa przeprowadziłam go tunelami do celu. Wyszliśmy dokładnie w tym miejscu o którym myślałam. Wielki, drewniany strych z mnóstwem pajęczyn i zapachem stęchlizny. Uśmiechnęłam się do siebie ponuro.
Witaj w domu, Alice – powiedziałam do siebie w myślach i usiadłam na jednej z drewnianych skrzyń.
– Gdzie jesteśmy? – zapytał Patrick, zanim zdążyłam zabrać się za robotę.
Spojrzałam na niego uważnie, stał się czujny, ale nawet nie domyślał się, gdzie go przeniosłam
– W domu Elizabeth – odparłam cicho.
– Gdzie?! – krzyknął.
– Cicho, chyba nie chcesz żeby nas usłyszeli?
– Zabierz nas stąd – powiedział, tym razem o wiele ciszej.
Przewróciłam oczami i zaczęłam przeglądać pudła znajdujące się obok mnie. Widniały na nich nazwy wypisane zgrabnym pismem jednej ze służących. W zasięgu mojego wzroku widziałam tylko: szkło, dokumenty i coś o nazwie narzędzia. Nie chciałam wiedzieć, co to było, ale byłam przekonana, że w pudle na pewno nie znajdowały się młotki ani gwoździe.
Wstałam i oddaliłam się kawałek, dopiero wtedy zdecydowałam się odpowiedzieć Patrickowi.
– Wtedy niczego być się nie nauczył, najlepiej się uczy pod presją. Pamiętaj, że nie mamy za dużo czasu – odwróciłam się i spojrzałam na niego, po czym dodałam: – Tik tak, skarbie.
Przestałam zwracać na niego uwagę, musiałam to znaleźć. Ciągle po głowie chodziła mi myśl, że od tej jednej rzeczy tak wiele zależy. Podczas, gdy Patrick chodził nerwowo, przeklinając pod nosem, moją uwagę przyciągnęło niepozorne pudło z napisem Jacob. Przystanęłam obok brązowego pudła i zawahałam się. Nie po to tutaj przyszłam, ale skoro już tutaj jestem...
Nie wytrzymałam i otworzyłam pudło. W środku znajdowały się ubrania. Od razu sięgnęłam po koszulkę i zaciągnęłam się jej zapachem, nadal pachniała Jacobem. Ten zapach był niesamowity, tak bardzo za nim tęskniłam.
Wiem jak to brzmi, ale pomimo że mieszkam z nim pod jednym dachem, to o bliskości mogę tylko pomarzyć. Było trochę inaczej, gdy razem z nim, Marcusem oraz Lorettą mieszkaliśmy u Elizabeth. Może nie były to najlepsze czasy, ale przynajmniej byliśmy prawdziwymi przyjaciółmi.
Pomimo, że ja chciałam czegoś więcej...
Wspomnienia bywają bolesne, ale to jest tylko przeszłość. Zdecydowanie odłożyłam koszulkę do pudełka i już miałam je zamknąć, gdy moim oczom rzuciło się niebieskie pudełko. Ciekawość zwyciężyła i po chwili je otworzyłam. Moim oczom ukazał się nie kto inny, jak Zając Marcowy, a raczej jego podobizna z białego złota. Wiedziałam, że ten łańcuszek był zrobiony dla mnie, jeszcze zanim przeczytałam małą karteczkę z napisem: Wszystkiego najlepszego, Alice.
Jacob uwielbiał przytaczać mi cytaty z Alicji w krainie czarów. Nie trudno zgadnąć dlaczego mnie tym dręczył, w końcu mam na imię Alice. Jednym z często powtarzanych cytatów była właśnie wypowiedź Zająca Marcowego, który powiedział:
– Mogłabyś równie dobrze powiedzieć – wtrącił Zając Marcowy – że "mam to, co chciałam" nie różni się od "chciałam tego, co mam".
Nie wiedzieć czemu, twierdził, że kiedyś zrozumiem dlaczego ciągle mi to powtarzał, ale szczerze mówiąc nadal nie wiedziałam dlaczego tak się tym zachwycał.
Nie mogłam się powstrzymać i zawiesiłam sobie prezent na szyi, miałam do tego prawo, bo był przeznaczony dla mnie. Pewnie się zastanawiacie, dlaczego wcześniej mi go nie wręczył. Prawda jest taka, że jakiś miesiąc, albo dwa przed moimi urodzinami, wyprowadziłam się i zaczęłam swoją podróż po Europie.
Dobrze, a teraz koniec wspominania.
Postanowiłam nie marnować czasu i odszukać to czego szukałam, a mianowicie pudła z imieniem mojej przyjaciółki. Jak się okazało znajdowały się one na samym końcu pomieszczenia pod zwiniętymi dywanami. Od razu zrzuciłam zakurzony balast i z namaszczeniem zaczęłam przeglądać zawartość pudeł. Znajdowały się tam głównie ciuchy Loretty, które były mi niepotrzebne. Naprawdę myślałam już, że Elizabeth zniszczyła inne rzeczy, gdy moim oczom ukazał się mały notes. Notes, który nie był notesem, ale o tym wiedziałam tylko ja i Loretta.
Uśmiechnęłam się i chowając przedmiot do kieszeni, pobiegłam do Patricka.
– Jak ci idzie? – zapytałam radosna, co tylko zirytowało chłopaka.
– Nie mogę wyczuć miejsca w którym mam się znaleźć.
– Na początek wyczuj coś innego – przerywam na chwilę i biorę go za ręce, jestem pewna, że tym razem mu się uda. – Odnajdź swojego brata, Arthura.
Ledwo Patrick zamknął oczy, a już znaleźliśmy się w sali treningowej, gdzie na macie Arthur bił się z Marcusem.
– Widzisz? – mówię zadowolona z siebie. – Jak chcesz, to potrafisz.
Dotyka moich ramion i nachyla się nade mną, mówiąc niskim głosem:
– Nie zrobiłbym tego bez ciebie, ale proszę cię, nie zabieraj mnie już w tak niebezpieczne miejsca.
– Zobaczymy, a jeżeli chodzi o twoje umiejętności, to tylko kwestia czasu, aż zaczniesz używać swojej mocy bez żadnych problemów – powiedziałam i poszłam do swojego pokoju, tym samym nie dając mu szansy na oczarowanie mnie, tymi przepięknymi, błękitnymi oczami.


A

4 komentarze:

  1. O.O Alice spała z... Patrickiem...? wow. Tego to się nie spodziewałam.
    I kompletnie wybiłaś mnie z wątku... Miałam przeczucie, że Alice będzie z Jacobem a tu proszę: wpadka z Patrickiem. Chociaż po tym rozdziale i tak czuję, że Alice ciągnie do Jacoba, gdy doszłam do tych wspomnień w domu Elizabeth ;3
    Nie lubię Patricka. Zbyt arogancki (chociaż Jace z Darów Anioła też taki jest, ale u niego to miła cecha ;3 ) Myślę, że chodzi temu blondynowi jedynie o to, że Alice jest ładna; laska XD a Jacob już tyle ją zna i ona jego, że mimo, iż przeżywa chwilowe zauroczenie Patrickiem to finał finałów będzie Alice i Jacob :3
    Tak czuję ;P
    Rozdział się przyjemnie czytalo. I chcę już następby!!!
    A! A Marcus z Arthurwm o się bili tylko tak na trening czy w jakiejś ,,prywatnej" sprawie? Być może się bili z powodu Loretty? Że Arthur wyczuwa ją?
    Kiedy następny????!!!!
    Pozdrawiam i życzę duuuuużoooooo weny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marcus i Arthur bili się bez podtekstów. To było w sali treningowej, więc był to wyłącznie trening. Oboje mają świra na punkcie sztuk walki, więc mają wspólne hobby... :) A Marcus jeszcze nie wie o tym, co Arthur czuje do Loretty. Nie mogę się doczekać kiedy wprowadzę do opowiadania Lorettę :) A tu jeszcze tyle rozdziałów...

      Następny rozdział będzie we wtorek :) Taki specjalny rozdział robię. Pomyślałam, że skoro ja mam urodziny, to wtedy musi je mieć również Alice, czyli opiszę wam urodziny rudowłosej :D

      Usuń
  2. O tak, urodziny Alice, ciekawe jak to wyjdzie :)
    Najpierw 2 błędy poniżej:
    Nie ważne – rzuciłam na odchodne i poszłam do swojego pokoju.
    Nieważne
    Gdzie jesteśmy? – zapytał Marcus, zanim zdążyłam zabrać się za robotę.
    Patrick, a nie Marcus
    Szkoda, że Alice ciągnie do Patricka, bo niestety temu nie mogę zaprzeczyć skoro sama poszła do niego :( Myślę jednak, że to tylko przelotne zauroczenie, a Jacob to jej wielka miłość.
    Jacob się coś zbuntował, dziwię się, że nie chciał pilnować Alice, skoro sama go o to poprosiła. Przecież uwielbia wiedzieć co robi bohaterka, a tu miałby świetną wymówkę, żeby za nią chodzić :P
    Kiedy będzie Loretta? Jestem bardzo ciekawa jaka będzie i czy ona też będzie coś czuła do Arthura. Zastanawiam się czy ona go kiedyś poznała? Czy to tylko taka więź magiczna?
    Czekam na kolejny rozdział.

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mi się mylą imiona w opowiadaniach, tym razem przeoczyłam ten błąd ^^
      Ach, Jacob ma powód dlaczego tego nie robi (sto lat, sto lat hehe).
      Nie wiem kiedy dodam Lorettę, to wszystko jakoś mi się ciągle wydłuża i na dodatek nie wiem jak to w czerwcu będzie z rozdziałami, bo sesja i zaliczenia pochłoną mi trochę czasu :)

      Usuń

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.