- Alice? – Słyszę niepewny głos mężczyzny, ale nie patrzę
się na niego.
Odwracam się i łapiąc Jacoba za rękaw, mówię:
- Chodź, nic tu po nas.
- Ale Alice… – zaczyna, ale nie kontynuuje widząc moją
minę.
Jak się czuję? Strasznie, nie wiem co o tym myśleć. Chcę
się tylko stąd wydostać i to jak najszybciej.
Mężczyzna, który jest moim ojcem wybiega z gabinetu i
krzyczy coś do mnie. Nie zatrzymuję się, nie mogę. Nie jestem na tyle silna.
- Zatrzymajcie ją, za co wam płacę?! – Słyszę surowy głos
ojca i podnoszę wzrok.
Widzę przed sobą paru muskularnych mężczyzn w czarnych
strojach. Zabawne, pewnie myślą, że się ich boję.
Puszczam rękę Jacoba i robię krok przed siebie. Czekam na
ich ruch, ale nic mi to nie daje, bo oni stoją nieruchomo. Dobrze, skoro chcą
się w ten sposób bawić…
Uśmiecham się do siebie i przerzucam ciężar ciała na lewą
nogę, którą wcześniej cofnęłam o pół kroku za siebie. Odpycham się od podłogi i
robię piruet w powietrzu. Może was zaskoczę, ale nie powaliłam ich wszystkich
jednym kopniakiem, nie to było moim zamiarem. Wylądowałam zgrabnie na jednym z
mężczyzn. Z bliska miał łagodniejsze rysy, a jego czarne włosy były trochę za
długie.
Mężczyzna nie zdążył się nawet poruszyć, spróbować wstać,
bo ja już zabrałam mu jego broń. To było dziecinnie łatwe. Wstałam i
podrzuciłam niedbale pistolet, a potem powoli spojrzałam w oczy ochroniarzy, a
na końcu na mojego ojca.
- Naprawdę łudziliście się, że możecie mnie powstrzymać?
– Powiedziałam i wściekła rzuciłam przedmiot na podłogę.
- Alice, chcę tylko porozmawiać.
- Nie chcę nic wiedzieć. Naprawdę, skoro całe życie
wszyscy mnie okłamują, to po co mam chcieć poznać prawdę?
- Chłopcze – zwrócił się do Jacoba. – Przemów jej do
rozsądku, musi się wszystkiego dowiedzieć.
Jacob uniósł do góry jedną brew i przeskoczył swoim
wzrokiem z mojego ojca na mnie, a później znowu na niego. Wreszcie wzruszył
ramionami i powiedział:
- Gdybym miał na nią jakikolwiek wpływ, to nie musiałbym
uciekać przed nią w dzieciństwie.
- Dobrze w takim razie wrócę do gabinetu i zadzwonię do Alairë.
Moje ciało zesztywniało, a Jacob podszedł do mnie i
wyszeptał:
- Kim ona jest?
- To imię przysługuje najsilniejszej kobiecie w
królestwie, on mówi o mojej matce chrzestnej.
Alairë była siostrą bliźniaczką mojej mamy, ale ze
względu na decyzję ich matki, została wykluczona z dziedziczenia tronu. Może
się to wydawać dziwne, skoro ma tak dużą moc, ale jej to naprawdę nie przeszkadzało.
Odkąd pamiętam stanowiła prawą rękę mojej matki, jedyny problem polegał na tym,
że z tego co wiem nigdy nie opuszczała królestwa, więc nie wiedziałam jakim
cudem mój ojciec mógł ją poznać, nie mówiąc już o rozmowie telefonicznej, która
nie była możliwa między wymiarami.
- Nie rozumiem.
- Ja też, a teraz wyjdźmy stąd.
Nie pytając się o nic więcej wziął mnie za rękę i
wyprowadził z budynku. Szliśmy tak bardzo długo i szczerze mówiąc wątpiłam w
to, żeby ta wędrówka miała jakiś cel, jednak myliłam się. Jacob zaprowadził
mnie do Central Parku. Tego dnia była ładna pogoda, więc było tutaj dużo ludzi,
ale nie przeszkadzało mi to, nawet się z tego cieszyłam, bo mogłam się ukryć w
tłumie.
Usiedliśmy pod dużym drzewem. Niewiele myśląc co robię,
wbiłam palce w ziemię i oparłam głowę o konar dębu. Mój ojciec znał moje imię,
wiedział o moim istnieniu i co najważniejsze, jakimś cudem mnie rozpoznał.
Wszystkie niewypowiedziane pytania i niedopowiedzenia pozostałe po naszym
spotkaniu, kłębiły się w mojej głowie, a ja zamiast od razu się z nim zmierzyć,
uciekłam. Nie tylko uciekłam przed ojcem, uciekałam przed samą sobą, przed
prawdą. Chciałam udawać, że to się nie zdarzyło, a ja nadal leżę na trawie obok
rezydencji. Leżę tam sama, bez Jacoba, który przyszedł tylko po to, żeby
pomieszać mi w głowie. Zaraz, chwileczkę.
Otwieram oczy i patrzę na Jacoba, którego rozbawiona mina
momentalnie staje się poważna. A więc mam rację, ma coś za skórą i chyba nawet
wiem co to dokładnie jest.
- Kiedy z nią rozmawiałeś? – Warczę, a on odsuwa się ode
mnie.
- To nie tak, że zrobiłem to z własnej woli. Nie zrozum
mnie źle, ale kobiety w twojej rodzinie są trochę przerażające.
Złapałam go za koszulę i podniosłam parę centymetrów do
góry. Nie wierzyłam, że nie zauważyłam tego podstępu.
- Co ci powiedziała moja matka?!
- Nic konkretnego, po prostu powiedziała, że musisz go
poznać. Ponoć powinnaś się o czymś dowiedzieć, a tylko on może ci to wszystko
opowiedzieć.
- Dlaczego nic mi nie powiedziała? – Szepczę i gwałtownie
puszczam chłopaka, a on opada na ziemię.
- Nie mogła tego zrobić, śledzą jej każdy krok –
odpowiada masując przy tym ramię.
- A jak dotarła do ciebie?
Jacob uśmiechnął się przebiegle, a ja poczułam jak tracę
reszki kontroli. On nie miał instynktu samozachowawczego, skoro w takim
momencie jeszcze wszystko pogarszał.
- Zaprosiła mnie na herbatkę.
- To królowa elfów, a nie Anglii – syczę, a on wybucha
śmiechem.
- Dobrze, herbatki nie dostałem, ale poza tym to nasze
spotkanie przebiegło bardzo dobrze.
- Jak się z tego wytłumaczyła?
- Królowa nie musi się tłumaczyć, ale jako przykrywkę
wymyśliła, że zdaję jej raporty z twojego pobytu u boku białego kruka.
- A tak jest? – Zapytałam nagle zaintrygowana wizją
Jacoba w roli szpiega.
- Nie – odpowiedział i znowu stał się mało interesujący.
- Alice? – Słyszę po godzinie ciszy głos Jacoba.
- Tak? – Pytam nie otwierając oczu.
- Powinniśmy już do niego pójść.
- Po co?
- Musicie porozmawiać – mówi błagalnie, a ja odwracam się
na bok, tyłem do niego.
- Nie mam mu nic do powiedzenia, knuł z nią za moimi
plecami.
- Zachowujesz się jak dziecko.
- I dobrze, a teraz zachowaj się jak dorosły i pójdź po
lody, widziałam, że niedaleko stał taki miły pan z wózkiem słodyczy.
Po długich namowach i małym przekupstwie w końcu się
zgodziłam i poczłapałam za Jacobem do biura mojego ojca. Myślałam, że wszyscy
będą się na nas patrzeć podejrzliwie i szeptać o tym co się stało, ale pracownicy
skutecznie unikali kontaktu wzrokowego. Mój towarzysz bez ceregieli otworzył
drzwi do gabinetu i wepchnął mnie do środka. Co za klasa panie Jacobie.
Jak można się było spodziewać za biurkiem siedział mój
ojciec i wpatrywał się w nas wyczekującym wzrokiem. Przełknęłam nerwowo ślinę i
wbiłam wzrok w podłogę. Ledwo zarejestrowałam, że Jacob popchnął mnie w stronę kanapy,
na której po chwili usiedliśmy. Siedziałam niedaleko mojego ojca, to wszystko
wydawało się krępujące. Tak naprawdę nic o nim nie wiem, a w swoim życiu nie
spędziłam z nim nawet jednego, głupiego dnia. Wszyscy chcieli, żeby przestał
dla mnie istnieć, ale ja zawsze tęskniłam. Pamiętam jak w dzieciństwie
zabierałam z szaf koszule moich wujków i zasypiałam przytulona do nich.
Wyobrażałam sobie, że należą one do mojego taty, który wróci do domu, pocałuje
mnie w czoło, gdy będę i już spała i powie mi na ucho kocham cię. Tak bardzo tego potrzebowałam, chciałam być kochana,
chciałam mieć pełną rodzinę.
Sebastian Smith, mój ojciec oparł się o biurko i łagodnym
wzrokiem patrzył na nas. Nie wiedziałam, co myśleć o jego zachowaniu. Myślę, że
dominował we mnie lęk, nie chciałam znowu być małą dziewczynką, która wierzy w
cuda, w to że może być kochana przez ojca.
- Alice, zanim wszystko ci wyjaśnię, chciałbym przeprosić
cię za te wszystkie zmarnowane lata.
Mężczyzna podszedł do mnie, ale ja zamiast wyjść mu
naprzeciw, przysunęłam się do Jacoba, który czule mnie objął. Mimo wszystko nie
czułam się bezpiecznie, to wszystko mnie przerażało.
- Pokochałem cię już w momencie, gdy twoja mama
zrozumiała, że jest w ciąży. Bardzo się z tego cieszyłem, ale ona zaczęła na
mnie krzyczeć, wytykała mi, że nic nie rozumiem i teraz wszystko się zmieni.
Nie zrozum mnie źle, bardzo cię kochała i kocha, ale wiedziała, że będziesz
musiała wychować się bez ojca – uśmiechnął się smutno i spojrzał mi w oczy. –
Nie mogłem dać ci nazwiska, więc twoja matka pozwoliła mi wybrać imię, to
dlatego nie masz zwyczajnego, elfiego imienia. Wybrałem akurat to imię, bo
byłaś jak ta książkowa Alicja, niewinna i narażona na niebezpieczeństwa
nieistniejące w moim świecie, takie zagrożenia, przed którymi nie mogłem cię ochronić.
- Jak mogła ci powiedzieć o naszym świecie?
Sebastian podszedł bliżej i kucnął przede mną, podwinął koszule,
a moim oczom ukazała się długa blizna biegnąca od nadgarstka, aż do ramienia.
- Zrobiła to twoja matka.
Zaniemówiłam w przeciwieństwie do Jacoba, który od razu
powiedział:
- A nie mówiłem, że kobiety z twojej rodziny są groźne i
przerażające.
Sebastian zgromił go wzrokiem, a ja lekko się
uśmiechnęłam. Jacob nie był typem wesołka, ale to było miłe, że próbował mnie
rozśmieszyć.
- Musiała to zrobić – powiedział poważnie mój ojciec i
spojrzał na mnie. – Wiesz co to jest?
- Blizna? – Odpowiadam z wahaniem, bo zaczynam się bać o
jego zdrowie psychiczne.
- Nie – mówi i podnosi się gwałtownie z podłogi.
Sebastian chodzi nerwowo po pomieszczeniu, a ja razem z Jacobem,
co chwilę wymieniamy zdezorientowane spojrzenia. Po dłuższej chwili mój ojciec
się uspokaja i przystaje na środku gabinetu.
- Twoja matka tchnęła w to znamię magię, nie mogę nikomu
powiedzieć o waszym świecie.
- Z nami rozmawiasz – stwierdza zaintrygowany Jacob.
- Wiecie o magii i najwyraźniej nie życzycie źle
królowej.
- Nie znam tego zaklęcia – mówię po chwili zgodnie z
prawdą.
Sebastian siada zrezygnowany na podłodze i opiera głowę
na rękach, wygląda teraz jak nastolatek.
- Zacznijmy od początku – mówi, a ja wciągam powietrze. –
Istnieje rasa o której istnieniu nie wiecie, nazywają się Invisibilia, są to
czarownice będące potomkami białego kruka. Czerpią swoją moc z ducha, czyli
tego co niematerialne. Od bardzo długiego czasu przewodzi im niejaka Elise,
która jest odpowiedzialna za ochronę tego wcielenia białego kruka.
- To ja jestem jej strażniczką! – Krzyczę, a na twarzy
mojego ojca pojawia się zdziwienie.
- Nie wiedziałem o tym, ale to wyjaśnia dlaczego
potrzebujesz tych wszystkich wiadomości.
Wstał i podszedł do mnie, złapał mnie za ręce i patrząc
głęboko w oczy powiedział powoli:
- Ich kryjówka znajduje się w świecie elfów, ale nie może
się tam dostać żadna osoba bez pozwolenia. Takie bezpieczeństwo zapewniła im
twoja prababka i musisz to uszanować, jednak w obecnej sytuacji musisz
wiedzieć, że możesz się tam dostać bez zaproszenia, bo biały kruk będzie twoim
kluczem.
- Dlaczego miałabym ściągnąć Anastazję do tych wariatów?
- To są środki ostrożności, możliwe, że tylko tam będzie
bezpieczna.
- To wszystko? – Zapytałam mając nadzieję, że nie pojawią
się nagle kolejne sekrety.
- Tak – patrzy na zegarek i uśmiecha się smutno. – Jest
już późno, więc lepiej wróćcie już do domu.
- Pewnie wszyscy się o nas martwią – powiedziałam.
- Alice, chciałbym jeszcze ci powiedzieć, że bardzo za
tobą tęskniłem i chciałbym żebyś mnie odwiedzała jak najczęściej. Kocham cię
córeczko.
Ostatnie słowa złamały cały mur, który wokół siebie
zbudowałam. Nie zastanawiając się długo, przytuliłam się do mężczyzny. Ukryłam
twarz pod linią jego szczęki i wdychałam jego kojący zapach. Po tylu latach w
końcu poczułam, że naprawdę mam ojca i nie chciałam tego stracić. Zaczęłam
płakać, a on mocniej mnie do siebie przytulił. Miałam ojca z krwi i kości, to
się wydawało naprawdę surrealistyczne.
W końcu się od niego oderwałam i spojrzałam uważnie na
jego twarz, chciałam zapamiętać każdy szczegół i ewentualne podobieństwo do
mnie. W tym czasie poczułam obcą rękę na moich plecach, odwróciłam głowę i
zobaczyłam Jacoba, który kierował mnie do wyjścia. Otworzył drzwi, ale ja nie
mogłam wyjść, bo właśnie coś zrozumiałam. Odwróciłam się i ponownie spojrzałam
na tatę.
- Kiedy ci to wszystko opowiedziała? – Zapytałam, a on
się uśmiechnął.
- Jeszcze przed tym jak się urodziłaś.
- Jakim cudem to wszystko wiedziała?
- Elise, mówiłem ci, że długo rządzi potomkami. Jest nie
tylko silna, potrafi zobaczyć przyszłość. Może nie wszystko, ale to co jest
ważne i dotyczy w jakimś stopniu białego kruka oraz jego potomków i osób mu
bliskich, czyli w tym wypadku ciebie.
- Jak ta kobieta dotarła do mamy?
Sebastian stanął pod oknem i patrząc na panoramę miasta i
odpowiedział:
- Nie mam pojęcia, ale twojej mamie się to nie podobało.
Ciągle powtarzała, że jest królową i to ona ściąga do siebie ludzi. Nie lubi
być wzywana, ale ty to pewnie rozumiesz.
Rzeczywiście rozumiałam reakcję mojej matki, od zawsze
była przewrażliwiona na punkcie swojej pozycji. Nie jestem jednak taka jak ona,
nie mam takiej obsesji i wcale nie chcę być królową, chcę żeby wszystko było
inne, bez tych wszystkich zbędnych reguł.
Bardzo cieszę się, że postanowiłaś pojednać Alice i jej ojca :) Choć dalej nie wyjaśniłaś skąd jej ojciec wiedział jak wygląda - to najbardziej mnie intryguje. Czyżby ją śledził?
OdpowiedzUsuńJestem również zadowolona z tego, że przez cały ten czas to Jacob towarzyszył Alice, a nie przykładowo Marcus - lubię ich przyjaźń, ale co za dużo to nie zdrowo :)
Chyba pierwszy raz pisałaś o bliźniaczce matki Alice, a przynajmniej nie przypominam sobie żadnych wzmianek o niej wcześniej. Ciekawe jak to się stało, że jest taka potężna. Ale dobrze, że nie jest zazdrosna o władzę :)
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
amandiolabadeo.blogspot.com
Hehe faktycznie, ostatnio dużo tutaj było Marcusa, ktoś jeszcze mógłby źle pomyśleć, że będzie między nimi wątek miłosny, a oni są po prostu jak rodzeństwo.
UsuńA jeśli chodzi o ciotkę Alice, to rzeczywiście wcześniej o niej nie wspominałam :-)
Pozdrawiam :)
Witam :)
OdpowiedzUsuńTrafiłam na Twojego bloga przez bloga amandiolabadeo.blogspot.com
Przeczytałam już wszystko i powiem, że mi się bardzo spodobało :) bardzo lubię opowiadania fantasy i możesz się spodziewać moich komentarzy pod każdym wpisem ;)
Opo samo w sobie jest bardzo ciekawe. Podoba mi się również relacja między bohaterami i dość oryginalny, jak dla mnie, wątek miłosny c:
Niezwykle intryguje mnie postać Patrick'a. Mam o nim dwojakie myśli:
1. Sądzę, że naprawdę się zakochał (ale nwm czy po drugim spotakaniu można się zakochać :P ) w Alice i chce ją chronić.
2. Uważam, że jest na czyichś usługach i tak naprawdę jest zły do szpiku kości.
3. Być może został wybrany przez jej matkę aby ,,spłodzić dziecko królewskiej linii ".
Jacob wydaje się być fajnym goście i ,jak to ujęła Alice, upośledzony emocjonalnie ;P
O Anastazji się nie wypowiem bo jak na razie mało o niej było, ale wydaje mi się miła i fajna ;)
A co do Marcusa... Zakochałam się w nim <3
Twój styl pisania jest fajny i miły dla mych oczu ^^
Cieszę się, że Alice jest w dobrych stosunkach z dopiero co poznanym ojciem mimo, że no... W ogóle go nie zna. Fajnie, że na niego nie naskoczyła :)
A ta akcja z ochroniarzami i pisyoletem haha bomba!!!
Bardzo podoba mi się ta Alice. Jest silna, ma własne zdanie, jest ruda ;P taka... buntowniczka hehe :3
Pragnę poznać jej dalsze losy, więc niezwlekając zapytam kiedy nowy rodział???
Przeczytałam również komentarz PpD prologiem i dowiedziałam się, iż pusałaś wcześniej pierwszą część losów Alice. Pragnę zapytać czy masz ją na jakimś innym blogu? Z miłą chęcią bym przeczytała c:
fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com - od niedawna piszę nową powieść, również fantasy, więc jak masz czas i chęci to zapraszam :)
PMDIW życzę (Pozdrowionka Miłego Dzionka I Wenki)
Nocna Łowczyni
Heej,
Usuńwidzę, że naprawdę uważnie przeczytałaś wszystkie rozdziały z czego się bardzo cieszę.
Te 3 punkty są boskie, a szczególnie ten ostatni w którym Patrick ma spłodzić dziedzica.
Rozdziały dodaję regularnie, w każdy piątek.
Zaintrygowało mnie to, że według ciebie wątek miłosny jest oryginalny - zawsze myślałam, że nieumyślnie znęcam się nad bohaterami, bo długo są skazani na życie osobno, nie rzucają się na siebie na każdym kroku. Chociaż w sumie próbowałam to zmienić pisząc o Alice i Patricku. Szczerze mówiąc jeszcze nie jestem pewna w którą stronę rozwinę wątek. Alice i Patrick czy Alice i Jacob. Tak czy siak od następnego rozdziału akcja bardziej skupi się na tym kim jest Patrick.
W poprzedniej części opisałam losy Anastazji i... Marcusa, który tak bardzo ci się spodobał :-)
Link do poprzedniej części pt. Niezłomna - historia białego kruka: http://niezlomna.blogspot.com/
Link do opisu postaci (taki mały spoiler kim jest Patrick): http://historia-strazniczki.blogspot.com/p/opis-wszystkiego-co-w-opowiadaniu.html
Pozdrawiam :)
O! Wielkie thx za link. Jak tylko pojde ,,spac'' to z pewnoscia zaczne czytac :) Szczegolnie, ze jest tam duuuzo Marcusa :3
UsuńOpis postaci przeczytam jak wroce z psem :P
Jak dla mnie AAlice i Jacob brzmi calkiem calkiem, ale niebieskooki blondyn o imieniu Patrickz dostawiem do niego imienia Alice brzmi spokop.
Brzmi całkiem pysznie :3
UsuńNwm czemu się napisało ,,spoko" :/
Właśnie zaczęłam czytać Prolog Anastazji ,,moja szefowa w wolnym czasie lata po lasach z drewnianą różdżką, niczym Harry Potter" :D przeultra mega zabawne hahah :D
fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com
PMDIW życzę
Nocna Łowcyni
Heh, faktycznie zdarza mi się pisać zabawne teksty :)
UsuńOgólnie, to średnio lubię początek tamtego opowiadania, bo pisałam go z marszu, bez żadnego konkretnego planu. A poza tym utożsamiałam się z bohaterką (fatalny związek na odległość) i chyba dlatego teraz mam do niej uraz i wolę pisać o Alice :D