Chapter 6

W środku nocy obudził mnie koszmar. Cała się trzęsąc usiadłam na brzegu łóżka i zakryłam twarz swoimi dłońmi. Ostatnio w moim życiu działo się zdecydowanie za dużo dziwactw. Odnalazłam ojca, dowiedziałam się o istnieniu potomków białego kruka i chyba najgorsze, wyjawiłam nieumyślnie swoją tożsamość łowcom czarownic. Twarz Patricka ciągle mnie prześladowała zarówno w snach jak i na jawie, nie mogłam pogodzić się z tym jaka byłam głupia, przenosząc się w miejsce osadzone tak blisko Salem.
Zeszłam nieco zamroczona do kuchni i usiadłam przy stole, naprzeciwko zawiniętej w kołdrę Anastazji.
- Coś się stało? - zapytałam pogrążonej w myślach przyjaciółki.
Dziewczyna poruszyła gwałtownie głową i spojrzała na mnie trochę bardziej przytomnie niż minutę wcześniej. Uśmiechnęła się smutno i odłożyła kubek na stół.
- Ostatnio jak używam podczas zajęć za dużo magii, to potem nie mogę zasnąć. Czuję się jak na dopingu, ale to nie jest przyjemne, popadam wtedy w strasznie melancholijny nastrój.
- Powinnaś o tym powiedzieć Jacobowi
- Och, a ty niby mówisz mu o wszystkim?! - odpowiedziała poruszona i nagle bardzo ożywiona.
- Nie jestem tobą.
- To okrutne.
- Ale prawdziwe, każda z nas nosi swoje brzemię i musimy to zaakceptować.
Annie zrobiła zawziętą minę i zmrużyła oczy, tak jakby miała mnie przejrzeć na wylot.
- Nie wierzę w to co mówisz, bo skoro to prawda, to dlaczego ciągle walczysz z tym kim jesteś w królestwie? Alice, kiedyś zostaniesz królową. Dlaczego ciągle udajesz, że to się nie stanie?
Podciągnęłam nogi na krzesło, objęłam je rękami i podparłam o nie głowę. Anastazja miała sporo racji w tym co mówiła, chciałam udawać, że to się nigdy nie stanie. Czasami naprawdę żałowałam, że nie zostałam wykluczona z dziedziczenia tronu tak jak siostra mojej matki. Oczywiście, ona mając do dyspozycji ogromną moc, nie mogła tak po prostu zapomnieć o królestwie, jej obowiązkiem była ochrona królowej.
- Wczoraj poznałam swojego ojca – powiedziałam, a Anastazja gwałtownie wciągnęła powietrze.
- Jaki jest? - zapytała łagodnie po chwili nieznośnej ciszy.
- Wydaje mi się, że mogę być z charakteru bardziej podobna do niego niż do matki.
- To dobrze, jak doszło do waszego spotkania?
- Moja matka zaaranżowała tą całą szopkę przy pomocy Jacoba, ale o dziwo to nie był jej pomysł.
Annie zmarszczyła czoło najwyraźniej gubiąc się w moich wyjaśnieniach.
- Istnieją ludzie, którzy są twoimi potomkami. Rządzi nimi niejaka Elise, która wymyśliła sobie, że wykorzysta mojego ojca do przekazania mi informacji o ich sekcie. Chcą żebyśmy się ukryły w murach ich zakonu, gdy nadejdzie taka potrzeba.
Anastazja otworzyła szeroko oczy, a z jej twarzy odpłynęły wszystkie barwy.
- Elise nie powinna istnieć.
- O czym ty mówisz?
- W jednym z poprzednich żyć, rozmawiałam z nią o moim aktualnym wcieleniu. Nie darzyłam jej zaufaniem, ale nie miałam wyjścia i oddałam w jej ręce pewien kamień, który za sprawą mojej matki znowu mam w posiadaniu. Wymówiłam specjalne zaklęcie i to ono pomaga mi zamaskować swoją moc, to nie jest zwykły fart, że nas już nie atakują. Oni naprawdę myślą, że straciłam swoją moc. A wracając do Elise, to nie można żyć aż tak długo…
- Od kiedy o tym wiesz?
- Trochę czasu już minęło - odparła wymijająco.
- Coś ty sobie myślała? Jestem twoją strażniczką, masz mi mówić wszystko. Rozumiesz? Jeżeli nie będziesz tego robiła, to podzielisz los Loretty.
- Co to za krzyki i czemu porównujesz Anastazję do mojej siostry?
Odwróciłam się i zobaczyłam Marcusa stojącego w progu. Pomimo późnej godziny nie był zaspany, tylko czujny, chociaż prawdopodobnie wstał parę minut temu.
- Niech sama ci powie, co przed nami ukrywała - warknęłam i wyszłam z pomieszczenia, nie zwracając uwagi na nawoływania przyjaciółki.
Wściekła wróciłam do pokoju i chcąc zająć myśli czymś innym niż irracjonalne zachowanie Anastazji, włączyłam komputer. Nie wchodziłam na pocztę od czasu ucieczki od Patricka, wiec podejrzewałam, że pisał do mnie w tym czasie. Jak się okazało, nie myliłam się.
"Alice, pozwól mi  wszystko wyjaśnić."
"Proszę, odezwij się do mnie."
"Naprawdę, mogę ci wszystko wytłumaczyć, ale tylko w cztery oczy. Tutaj wolałbym tego nie robić."
"Nie odpisujesz, trudno. Jeszcze nie wiem jak to zrobię, ale znajdę Cię."
I najnowsza wiadomość, sprzed kilku sekund:
"Jesteś dostępna, proszę, porozmawiajmy."
Moje palce zawisły nad klawiaturą, nie wiedziałam co zrobić. Nie znaliśmy się długo, jednak dotkliwie odczuwałam brak kontaktu z nim, niestety byłam też świadoma, że rozmowa z nim byłaby formą zdrady wobec siebie i przyjaciół, których chciałam chronić za wszelką cenę.
Zamknęłam laptopa i zapatrzyłam się w niebo za oknem. Gwiazdy odznaczały się na granatowym tle, jak zwykle były tam i towarzyszyły naszemu satelicie. To jest trochę podobne do mojej relacji z przyjaciółmi. Wszyscy zawsze jesteśmy przy Anastazji, ale gdzieś niedaleko są też inne gwiazdy, niekoniecznie pozytywnie nastawione do naszego księżyca.
Rano nie było nikogo w domu oprócz Marcusa, który w ciszy pił kawę i czytał gazetę. Niechętnie usiadłam naprzeciwko i cierpliwie poczekałam aż skończy czytać i skieruje swoją uwagę na mnie.
- Gdzie są wszyscy?
- Anastazja zapragnęła rodzinnych spotkań.
- Chyba nie spotkała się znowu z Calineczką?!
Marcus skrzywił się lekko, pokazując, że też nie przepada za domniemaną siostrą Anastazji.
- Nie, chodzi o matkę Anastazji i jej siostrę, czyli matkę Jacoba.
- Po co zrobili to nagłe spotkanie?
- Nie wiem, ale potem mamy po nich pojechać.
- Nic z tego nie rozumiem.
- Ja też, najwidoczniej mają jakieś rodzinne sekreciki o których nam nie mówią. Próbujmy myśleć pozytywnie, może tylko knują przeciwko Elizabeth.
- Tylko?
- Dobrze - odłożył gazetę na bok i spojrzał na mnie poważnie. - Nie podoba mi się to tak samo jak tobie, ale jest tam z Jacobem i w razie czego wezwie ciebie, wiec nie powinniśmy chyba aż tak się tym przejmować. Nie możemy jej wszystkiego zakazać, bo prędzej czy później zacznie się stąd wymykać.
- Przepraszam - powiedziałam, a chłopak uniósł lekko brew.
- Za co?
- Byłam koszmarną strażniczką, nie dostrzegłam, że Loretta zaczęła zagrażać samej sobie. Nie chcę znowu popełnić tych samych błędów.
- To nie twoja wina - zamyślił się. - Właściwie, to nikt z nas nie zauważył, co ona kombinowała. Chciała naprawić wszystko sama, może gdybym nie użalał się tak nad sobą, to nie przestałaby zwierzać mi się ze swoich poczynań.
- Nie mów tak, to nie twoja wina.
- I tak sobie tego nie wybaczę, czuję się tak, jakbym stracił cześć siebie. Naprawdę bardzo ją kochałem.
- Wiesz co jest najdziwniejsze w tym wszystkim?
- Co takiego?
- Nie wyczułam, że stało się z nią coś złego, czasami nawet wydawało mi się, że ona gdzieś tam jest, tylko z jakiegoś powodu nie mogę do niej dotrzeć.
- Nigdy mi tego nie mówiłaś.
- Nie chciałam dawać ci fałszywej nadziei.
- A co jeśli ta nadzieja nie byłaby fałszywa? Moja strażniczka po tej całej akcji z porwaniem, mówiła że nie wiedziała o tym, że stało się coś ze mną, czuła tylko, że gdzieś tam jestem. Nie słyszała mojego wezwania.
Zastanowiłam się przez chwilę nad taką możliwością, a w moim sercu ożyła znowu nadzieja, może Loretta jednak żyła.
- Właściwie, to my nie widzieliśmy jej ciała. Ktoś mógł na jej miejsce dać podobną dziewczynę, której Jacob nie rozróżnił, wiesz jaki on jest mało spostrzegawczy.
- On jej przecież nie widział.
- Co?
- Rozmawiałem z nim o tym i okazało się, że nie chcieli go do niej wpuścić, wszystko załatwiła – przeklął siarczyście – O matko, jak mogłem być taki głupi?!
- O czym ty mówisz?
- Jedyną osobą, która naprawdę widziała domniemane ciało mojej siostry, była Elizabeth.
Poczułam jak moje ciało nagle traci swoje siły, jeżeli to do czego przed chwilą doszliśmy z Marcusem, było prawdą, to oznaczało, że Loretta może być gdzieś tam uwięziona. Tylko po co jest ona potrzebna Elizabeth?
Zamknęłam oczy i włączyłam zmysły strażniczki. Bardzo dobrze wyczuwałam Anastazję i zniecierpliwienie, jakie z niej emanowało, jednak nie wyczuwałam niczego konkretnego związanego z Lorettą. Równie dobrze mogłoby jej nie być. Potrzebowałam czegoś więcej, złapałam na oślep rękę Marcusa i zwielokrotniłam zasięg mojej mocy. Marcus był bratem bliźniakiem Loretty, wiec był z nią połączony.

Zobaczyłam na czarnym tle fioletowy blask, który boleśnie uderzył w moje trzecie oko, zmysł, który pomagał mi w widzeniu pozazmysłowym. Spadłam z krzesła i po chwili poczułam jak Marcus podnosi mnie z podłogi. Czułam się wypluta z sił, ale jednego byłam pewna. Ktoś blokował moją moc, a ja nie miałam pomysłu jak złamać tę blokadę nie wykorzystując do tego Anastazji, która jak przypuszczam, mogłaby mi pomóc i zniszczyć tę barierę. Niestety, ale nie mogę jej poprosić o pomoc, jeszcze nie teraz, musi dokończyć swoje szkolenie.

A



3 komentarze:

  1. Piękne byłonto porównanie Księżyca i gwiazd do Anastazji i przyjaciół :)
    Loretta żyje. Pewna tego jestem ;)
    I przyszło mi coś do głowy. Czyżbyś zamierzała połączyć Jacoba z Lorettą a Patricka z Alice? Hm? ;3
    Przez Twój rozdział mam w głowie mnóstwo scen romansikowych ;3
    Bardzo mi się spodobał ten rozdział i liczę, że niedługo dodasz następny c;
    Wpis był pełen przemyśleń z czego jestem zadowolona :) był bardzo ładnie opisany :)

    fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com - dziś dodam kolejny rozdział :)

    Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny ;*
    Jak Nocna Łowczyni każdej nocy będę polowała na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com/p/nomy-do-lba.html?m=1

      Nominoqałam Cię do LBA ~^•^~
      Pytań szukaj pod zielonym napisem: ,,30.04.15 tym razem nominowała mnie(...)"

      Życzę weny i pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Ciekawie wymyśliłaś z Lorettą :) Jej śmierć przyjęłam za pewnik, zapewne błędnie, gdyż ja również myślę, że żyje. Jestem ciekawa jaka będzie i jak Marcus będzie zachowywał się względem niej oraz jak ją uwolnią! Nie mogę doczekać się kiedy Jacob i Anastazja dowiedzą się o odkryciu przyjaciół.
    Błędy poniżej:
    łowcą czarownic
    łowcom, bo mniemam, że jest ich kilku
    Cos się stało?
    Coś
    chcąc zając myśli
    zająć
    skieruje swoja
    swoją
    zacznie się stad wymykać
    stąd
    czuje się tak
    czuję
    Bardzo dobrze wyczuwałam Anastazje
    Anastazję
    Szkoda, że Alice nie chciała skontaktować sie z Patrickiem. Nie sądzę, żeby jej zagrażał - myślę, że prędzej chciałby ją chronić, może przelałaby na niego swoje uczucia i zapomniała o Jacobie? Bo nie wiem czy Jacob kiedykolwiek się złamie i wyzna jej swoje uczucia :(
    Bardzo fajny rozdział.
    Pozdrawiam

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.