W środku nocy obudził mnie koszmar. Cała się trzęsąc usiadłam
na brzegu łóżka i zakryłam twarz swoimi dłońmi. Ostatnio w moim życiu działo się
zdecydowanie za dużo dziwactw. Odnalazłam ojca, dowiedziałam się o istnieniu potomków
białego kruka i chyba najgorsze, wyjawiłam nieumyślnie swoją tożsamość łowcom czarownic. Twarz Patricka ciągle mnie prześladowała zarówno w snach jak i na
jawie, nie mogłam pogodzić się z tym jaka byłam głupia, przenosząc się w miejsce
osadzone tak blisko Salem.
Zeszłam nieco zamroczona do kuchni i usiadłam przy stole,
naprzeciwko zawiniętej w kołdrę Anastazji.
- Coś się stało? - zapytałam pogrążonej w myślach przyjaciółki.
Dziewczyna poruszyła gwałtownie głową i spojrzała na mnie trochę
bardziej przytomnie niż minutę wcześniej. Uśmiechnęła się smutno i odłożyła
kubek na stół.
- Ostatnio jak używam podczas zajęć za dużo magii, to potem
nie mogę zasnąć. Czuję się jak na dopingu, ale to nie jest przyjemne, popadam
wtedy w strasznie melancholijny nastrój.
- Powinnaś o tym powiedzieć Jacobowi
- Och, a ty niby mówisz mu o wszystkim?! - odpowiedziała
poruszona i nagle bardzo ożywiona.
- Nie jestem tobą.
- To okrutne.
- Ale prawdziwe, każda z nas nosi swoje brzemię i musimy to zaakceptować.
Annie zrobiła zawziętą minę i zmrużyła oczy, tak jakby miała
mnie przejrzeć na wylot.
- Nie wierzę w to co mówisz, bo skoro to prawda, to dlaczego
ciągle walczysz z tym kim jesteś w królestwie? Alice, kiedyś zostaniesz królową.
Dlaczego ciągle udajesz, że to się nie stanie?
Podciągnęłam nogi na krzesło, objęłam je rękami i podparłam
o nie głowę. Anastazja miała sporo racji w tym co mówiła, chciałam udawać, że
to się nigdy nie stanie. Czasami naprawdę żałowałam, że nie zostałam wykluczona
z dziedziczenia tronu tak jak siostra mojej matki. Oczywiście, ona mając do
dyspozycji ogromną moc, nie mogła tak po prostu zapomnieć o królestwie, jej obowiązkiem
była ochrona królowej.
- Wczoraj poznałam swojego ojca – powiedziałam, a Anastazja gwałtownie
wciągnęła powietrze.
- Jaki jest? - zapytała łagodnie po chwili nieznośnej ciszy.
- Wydaje mi się, że mogę być z charakteru bardziej podobna
do niego niż do matki.
- To dobrze, jak doszło do waszego spotkania?
- Moja matka zaaranżowała tą całą szopkę przy pomocy Jacoba,
ale o dziwo to nie był jej pomysł.
Annie zmarszczyła czoło najwyraźniej gubiąc się w moich wyjaśnieniach.
- Istnieją ludzie, którzy są twoimi potomkami. Rządzi nimi
niejaka Elise, która wymyśliła sobie, że wykorzysta mojego ojca do przekazania
mi informacji o ich sekcie. Chcą żebyśmy się ukryły w murach ich zakonu, gdy
nadejdzie taka potrzeba.
Anastazja otworzyła szeroko oczy, a z jej twarzy odpłynęły
wszystkie barwy.
- Elise nie powinna istnieć.
- O czym ty mówisz?
- W jednym z poprzednich żyć, rozmawiałam z nią o moim
aktualnym wcieleniu. Nie darzyłam jej zaufaniem, ale nie miałam wyjścia i oddałam
w jej ręce pewien kamień, który za sprawą mojej matki znowu mam w posiadaniu. Wymówiłam
specjalne zaklęcie i to ono pomaga mi zamaskować swoją moc, to nie jest zwykły
fart, że nas już nie atakują. Oni naprawdę myślą, że straciłam swoją moc. A
wracając do Elise, to nie można żyć aż tak długo…
- Od kiedy o tym wiesz?
- Trochę czasu już minęło - odparła wymijająco.
- Coś ty sobie myślała? Jestem twoją strażniczką, masz mi mówić
wszystko. Rozumiesz? Jeżeli nie będziesz tego robiła, to podzielisz los
Loretty.
- Co to za krzyki i czemu porównujesz Anastazję do mojej
siostry?
Odwróciłam się i zobaczyłam Marcusa stojącego w progu.
Pomimo późnej godziny nie był zaspany, tylko czujny, chociaż prawdopodobnie wstał
parę minut temu.
- Niech sama ci powie, co przed nami ukrywała - warknęłam i wyszłam
z pomieszczenia, nie zwracając uwagi na nawoływania przyjaciółki.
Wściekła wróciłam do pokoju i chcąc zająć myśli czymś innym niż
irracjonalne zachowanie Anastazji, włączyłam komputer. Nie wchodziłam na pocztę
od czasu ucieczki od Patricka, wiec podejrzewałam, że pisał do mnie w tym
czasie. Jak się okazało, nie myliłam się.
"Alice, pozwól mi
wszystko wyjaśnić."
"Proszę, odezwij się do mnie."
"Naprawdę, mogę ci wszystko wytłumaczyć, ale tylko w
cztery oczy. Tutaj wolałbym tego nie robić."
"Nie odpisujesz, trudno. Jeszcze nie wiem jak to zrobię,
ale znajdę Cię."
I najnowsza wiadomość, sprzed kilku sekund:
"Jesteś dostępna, proszę, porozmawiajmy."
Moje palce zawisły nad klawiaturą, nie wiedziałam co zrobić.
Nie znaliśmy się długo, jednak dotkliwie odczuwałam brak kontaktu z nim,
niestety byłam też świadoma, że rozmowa z nim byłaby formą zdrady wobec siebie
i przyjaciół, których chciałam chronić za wszelką cenę.
Zamknęłam laptopa i zapatrzyłam się w niebo za oknem.
Gwiazdy odznaczały się na granatowym tle, jak zwykle były tam i towarzyszyły
naszemu satelicie. To jest trochę podobne do mojej relacji z przyjaciółmi.
Wszyscy zawsze jesteśmy przy Anastazji, ale gdzieś niedaleko są też inne
gwiazdy, niekoniecznie pozytywnie nastawione do naszego księżyca.
Rano nie było nikogo w domu oprócz Marcusa, który w ciszy
pił kawę i czytał gazetę. Niechętnie usiadłam naprzeciwko i cierpliwie poczekałam
aż skończy czytać i skieruje swoją uwagę na mnie.
- Gdzie są wszyscy?
- Anastazja zapragnęła rodzinnych spotkań.
- Chyba nie spotkała się znowu z Calineczką?!
Marcus skrzywił się lekko, pokazując, że też nie przepada za
domniemaną siostrą Anastazji.
- Nie, chodzi o matkę Anastazji i jej siostrę, czyli matkę
Jacoba.
- Po co zrobili to nagłe spotkanie?
- Nie wiem, ale potem mamy po nich pojechać.
- Nic z tego nie rozumiem.
- Ja też, najwidoczniej mają jakieś rodzinne sekreciki o których
nam nie mówią. Próbujmy myśleć pozytywnie, może tylko knują przeciwko
Elizabeth.
- Tylko?
- Dobrze - odłożył gazetę na bok i spojrzał na mnie poważnie.
- Nie podoba mi się to tak samo jak tobie, ale jest tam z Jacobem i w razie
czego wezwie ciebie, wiec nie powinniśmy chyba aż tak się tym przejmować. Nie możemy
jej wszystkiego zakazać, bo prędzej czy później zacznie się stąd wymykać.
- Przepraszam - powiedziałam, a chłopak uniósł lekko brew.
- Za co?
- Byłam koszmarną strażniczką, nie dostrzegłam, że Loretta zaczęła
zagrażać samej sobie. Nie chcę znowu popełnić tych samych błędów.
- To nie twoja wina - zamyślił się. - Właściwie, to nikt z
nas nie zauważył, co ona kombinowała. Chciała naprawić wszystko sama, może
gdybym nie użalał się tak nad sobą, to nie przestałaby zwierzać mi się ze
swoich poczynań.
- Nie mów tak, to nie twoja wina.
- I tak sobie tego nie wybaczę, czuję się tak, jakbym stracił
cześć siebie. Naprawdę bardzo ją kochałem.
- Wiesz co jest najdziwniejsze w tym wszystkim?
- Co takiego?
- Nie wyczułam, że stało się z nią coś złego, czasami nawet wydawało
mi się, że ona gdzieś tam jest, tylko z jakiegoś powodu nie mogę do niej dotrzeć.
- Nigdy mi tego nie mówiłaś.
- Nie chciałam dawać ci fałszywej nadziei.
- A co jeśli ta nadzieja nie byłaby fałszywa? Moja strażniczka
po tej całej akcji z porwaniem, mówiła że nie wiedziała o tym, że stało się coś
ze mną, czuła tylko, że gdzieś tam jestem. Nie słyszała mojego wezwania.
Zastanowiłam się przez chwilę nad taką możliwością, a w moim
sercu ożyła znowu nadzieja, może Loretta jednak żyła.
- Właściwie, to my nie widzieliśmy jej ciała. Ktoś mógł na
jej miejsce dać podobną dziewczynę, której Jacob nie rozróżnił, wiesz jaki on
jest mało spostrzegawczy.
- On jej przecież nie widział.
- Co?
- Rozmawiałem z nim o tym i okazało się, że nie chcieli go
do niej wpuścić, wszystko załatwiła – przeklął siarczyście – O matko, jak mogłem
być taki głupi?!
- O czym ty mówisz?
- Jedyną osobą, która naprawdę widziała domniemane ciało
mojej siostry, była Elizabeth.
Poczułam jak moje ciało nagle traci swoje siły, jeżeli to do
czego przed chwilą doszliśmy z Marcusem, było prawdą, to oznaczało, że Loretta może
być gdzieś tam uwięziona. Tylko po co jest ona potrzebna Elizabeth?
Zamknęłam oczy i włączyłam zmysły strażniczki. Bardzo dobrze
wyczuwałam Anastazję i zniecierpliwienie, jakie z niej emanowało, jednak nie wyczuwałam
niczego konkretnego związanego z Lorettą. Równie dobrze mogłoby jej nie być. Potrzebowałam
czegoś więcej, złapałam na oślep rękę Marcusa i zwielokrotniłam zasięg mojej
mocy. Marcus był bratem bliźniakiem Loretty, wiec był z nią połączony.
Zobaczyłam na czarnym tle fioletowy blask, który boleśnie uderzył
w moje trzecie oko, zmysł, który pomagał mi w widzeniu pozazmysłowym. Spadłam z
krzesła i po chwili poczułam jak Marcus podnosi mnie z podłogi. Czułam się
wypluta z sił, ale jednego byłam pewna. Ktoś blokował moją moc, a ja nie miałam
pomysłu jak złamać tę blokadę nie wykorzystując do tego Anastazji, która jak
przypuszczam, mogłaby mi pomóc i zniszczyć tę barierę. Niestety, ale nie mogę
jej poprosić o pomoc, jeszcze nie teraz, musi dokończyć swoje szkolenie.
Piękne byłonto porównanie Księżyca i gwiazd do Anastazji i przyjaciół :)
OdpowiedzUsuńLoretta żyje. Pewna tego jestem ;)
I przyszło mi coś do głowy. Czyżbyś zamierzała połączyć Jacoba z Lorettą a Patricka z Alice? Hm? ;3
Przez Twój rozdział mam w głowie mnóstwo scen romansikowych ;3
Bardzo mi się spodobał ten rozdział i liczę, że niedługo dodasz następny c;
Wpis był pełen przemyśleń z czego jestem zadowolona :) był bardzo ładnie opisany :)
fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com - dziś dodam kolejny rozdział :)
Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny ;*
Jak Nocna Łowczyni każdej nocy będę polowała na następny ;)
http://fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com/p/nomy-do-lba.html?m=1
UsuńNominoqałam Cię do LBA ~^•^~
Pytań szukaj pod zielonym napisem: ,,30.04.15 tym razem nominowała mnie(...)"
Życzę weny i pozdrawiam ;*
Ciekawie wymyśliłaś z Lorettą :) Jej śmierć przyjęłam za pewnik, zapewne błędnie, gdyż ja również myślę, że żyje. Jestem ciekawa jaka będzie i jak Marcus będzie zachowywał się względem niej oraz jak ją uwolnią! Nie mogę doczekać się kiedy Jacob i Anastazja dowiedzą się o odkryciu przyjaciół.
OdpowiedzUsuńBłędy poniżej:
łowcą czarownic
łowcom, bo mniemam, że jest ich kilku
Cos się stało?
Coś
chcąc zając myśli
zająć
skieruje swoja
swoją
zacznie się stad wymykać
stąd
czuje się tak
czuję
Bardzo dobrze wyczuwałam Anastazje
Anastazję
Szkoda, że Alice nie chciała skontaktować sie z Patrickiem. Nie sądzę, żeby jej zagrażał - myślę, że prędzej chciałby ją chronić, może przelałaby na niego swoje uczucia i zapomniała o Jacobie? Bo nie wiem czy Jacob kiedykolwiek się złamie i wyzna jej swoje uczucia :(
Bardzo fajny rozdział.
Pozdrawiam
amandiolabadeo.blogspot.com