Chapter 8

Chłopcy połączyli parę stolików i teraz wszyscy siedzimy i rozprawiamy o pochodzeniu Patricka i Arthura. Wydaje mi się, że Marcus w ciągu tych kilkunastu minut zaczął szanować Arthura, ale nie powinno mnie to dziwić, bo są do siebie podobni, oboje mają fioła na punkcie sztuk walki.
Nie wtrącam się w prowadzoną rozmowę, prawdę mówiąc nawet się w nią dobrze nie wsłuchuję. Obejmuję tylko rękami brzuch i uparcie wpatruję się w leżącego przede mną croissanta. Czuję uścisk gdzieś w podbrzuszu, skądś znam to uczucie, ale nie pamiętam w jakich momentach się pojawiało i co oznaczało.
Wzdycham głośno, czym zwracam na siebie uwagę Anastazji.
– Wszystko w porządku? – pyta szeptem.
Nim zdążę odpowiedzieć, Jacob zamiera w połowie zdania i kieruje swój uważny wzrok prosto na mnie. Zaczynam mu machać przed oczami ręką, bo wygląda, jakby się zamyślił, ale on wciąż patrząc na mnie w ten nietypowy sposób, wstaje i bez słowa zabiera mnie od stolika. Słyszę, że Patrick się buntuje i chce pójść z nami, ale Marcus mu tego kategorycznie zabrania.
Razem z Jacobem wychodzimy z budynku, idziemy bardzo blisko siebie. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę z tego, że tak naprawdę on mnie prowadzi, a ja mu na to pozwalam. Obejmuje mnie ramieniem w pasie, a ja nie czuję niczego dziwnego, tak jakby ten gest był dla nas naturalny.
– Kiedyś tutaj mieszkałem – mówi i lekkim skinieniem nakazuje mi usiąść na ławce.
Z tego miejsca, podobnie jak z innych widać wieżę Eiffla. Pamiętam, że gdzieś słyszałam o tym jak pewien mężczyzna codziennie jadał pod nią śniadania, bo tylko z tamtego miejsca nie było jej widać. Zabawne, ale taka właśnie jest smutna prawda. Jeżeli ktoś nie przepada za tą wieżą, to mieszkanie w Paryżu będzie dla niego męką.
– O czym tak myślisz? – z zamyślenia wyrywa mnie głos Jacoba.
Przyglądam mu się uważnie, wygląda tak jak zawsze, jeansy, koszulka, ten sam kolor włosów, a jednak wygląda inaczej, coś się w nim zmieniło.
Uśmiecham się, gdy porusza głową i wpada mu na twarz brązowy kosmyk, który niewiele myśląc, odgarniam mu za ucho. Wzdryga się pod moim dotykiem, a ja czuję jakby nasze ciała wytwarzały żar podczas wzajemnego dotyku. Szybko zabieram palce z daleka od niego i przez chwilę przyglądam się im z konsternacją.
– Po co mnie tutaj przyprowadziłeś? – pytam.
– Denerwowałaś się, stwierdziłem, że jest to skutek tego nieszczęsnego spotkania z Patrickiem, więc cię stamtąd zabrałem.
– Nie sądziłam, że jesteś bardziej spostrzegawczy ode mnie – odpowiadam, zastanawiając się jednocześnie czy wcześniejszy ból brzucha był efektem nerwów.
Zaczyna się śmiać, a ja czuję się jak osoba, która nie rozumie puenty wypowiedzianego chwilę wcześniej żartu.
– Co cię tak bawi? – pytam.
– Ty – odpowiada rozbawiony.
– Nie śmiej się ze mnie! Lepiej przyznaj się, dlaczego aż tak bardzo nie lubisz Patricka.
– A czy muszę lubić każdego twojego chłopaka?
– Jak na razie żadnego nie polubiłeś.
– Czyli przyznajesz, że jest twoim chłopakiem?
– Nie! Rany, zachowujesz się jak dziecko.
– Prawda boli – mówi i pogwizduje pod nosem, zadowolony z siebie.
– Och, zamknij się Jacob.
– Dobrze, ale wcześniej może wrócimy do reszty towarzystwa, bo wyślą za nami ekipę poszukiwawczą.
Tak też zrobiliśmy, idąc obok siebie krok w krok, po chwili dotarliśmy już do kawiarni i przyglądaliśmy się dość nietypowej scenie. Marcus właśnie siłował się na ręce z Arturem.
– Co wy robicie? – zapytałam zbita z tropu.
– Założyli się, że jeżeli Arthur wygra, to zamieszkają z nami, a jeżeli Marcus wygra, to pokarzą nam kryjówkę zakonu w Salem.
Jak się okazało przybyliśmy pod koniec "walki" i po chwili było już wiadomo kto wygrał – Arthur. Pewnie nie mogłabym uwierzyć w to jacy byli lekkomyślni, gdybym nie wiedziała, że w momencie, gdy mężczyźni mają możliwość rywalizacji, wszystko co odpowiada za ich rozsądek – wyłącza się.
– Marcus, mogłeś nas nie kompromitować i oddelegować mnie do tej walki, na pewno bym wygrała z siłą elfów.
– To byłoby oszustwo – obruszył się Arthur.
Zaczęłam się śmiać, bo jego walka z Marcusem też nie była fair.
– Arthur, może i nie masz typowych mocy elfów ani czarownic, ale nie wmówisz mi, że nie masz tej samej siły co ja.
– Nie oszukiwałem.
– Zostawmy to do rozstrzygnięcia twojemu sumieniu, które już wkrótce się do ciebie odezwie.
– I tak powinniśmy ich zabrać do rezydencji, mogą być dla nas przydatni.
Przeniosłam wszystkich do rezydencji, nawet nie próbowałam się sprzeciwiać, bo tym zajmował się Jacob. Cały czas wytykał Marcusowi, jaki jest nieodpowiedzialny i nawet w tym monologu nie przeszkodziło mu wejście do tunelu, którego tak bardzo nienawidził. W końcu, po dwóch godzinach i pięciu szklankach herbaty zaprawianej rumem – którą wypiłam w rekordowym tempie – Jacob w końcu się poddał.
– Dobrze – powiedział Jacob. – Zostaniecie tutaj, ale nie możesz jej tknąć. Musisz zapomnieć o Alice.
Patrick nie zdążył nic powiedzieć, bo od razu zaczął mówić Marcus.
– Jacob, uspokój się. Patrick przynajmniej w teorii jest człowiekiem, nic nie stoi na przeszkodzie ich związkowi i dobrze o tym wiesz.
– Nie pozwalam – warknął Jacob i niezadowolony zaplótł ręce na klatce piersiowej, uniósł głowę do góry i spojrzał na naszych gości z odrazą.
Marcus podszedł do przyjaciela, uderzył go lekko w głowę, a potem pchnął go na fotel i nachylił się nad nim mówiąc:
– Możesz sobie wetować moje decyzje w sprawach Anastazji, bo jesteś jej kuzynem, ale tutaj chodzi o Alice. Nie pozwolę ci na to, żebyś niszczył jej życie przez swoją głupotę, więc pogódź się z tym, że Patrick i jego brat zostają tutaj, a Alice może spotykać się z Patrickiem bez twojej pieprzonej zgody.
Wszyscy wpatrywali się w Marcusa z wyraźnym przerażeniem, tylko Jacob patrzył na niego z gniewem. Odniosłam wrażenie, że zaraz rzucą się na siebie, więc postanowiłam się stąd ulotnić.
Pstryknęłam palcami i zastąpiłam wcześniejsze ubranie dopasowaną czerwoną sukienką, czarną ramoneską oraz botkami na wysokim obcasie.
– Mam was dosyć, nikt z tutaj obecnych nie będzie decydował o tym z kim mogę się spotykać. A teraz przepraszam, ale lecę do klubu.
– Idę z tobą – powiedział Patrick i stanął obok mnie, gotowy do drogi.
– Nie ma mowy – zamachałam mu przed oczami rękoma i przecząco pokręciłam głową. – Odstraszysz mi wszystkich facetów.
– A myślisz, że o co mi chodzi? – zaśmiał się chytrze.
– W takim razie ja też idę z wami – powiedział Jacob, który właśnie próbował się uwolnić z pułapki Marcusa.
Wyrzuciłam wściekła ręce do góry i zmieniłam ubranie na luźne dresy, mówiąc jednocześnie:
– Pójdźcie tam jako para, a ja tutaj zostanę i będę oglądała seriale – widząc otwierające się usta Patricka wskazałam na nich palcem i dodałam. – Sama, bez waszego towarzystwa. Nie wierzę, że to mówię, ale do mojego pokoju nie mogą wejść mężczyźni, więc jeżeli uważacie się za takich, to nie złamiecie zakazu. I jeszcze jedno, jeśli złamiecie mój zakaz, to osobiście was skrzywdzę na każdy możliwy sposób, a zacznę tortury od kastracji.
Nie wiem co po moim odejściu powiedział Marcus, ale najwidoczniej podziałało, bo nikt mnie nie niepokoił. A może on już się nie wtrącił, a chłopców po prostu przeraziła wizja kastracji? Sama nie wiem, co jest bardziej prawdopodobne.
Obudziłam się około ósmej rano. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, to próbowałam odnaleźć swoją komórkę bez otwierania oczu. Musiałam wyłączyć to ustrojstwo, bo w innym wypadku nie mogłabym uwolnić się od tego irytującego dźwięku, który z siebie wydaje. W końcu udało mi się odnaleźć komórkę, ale ku mojemu zdziwieniu przyciśnięcie okrągłego przycisku nie podziałało, więc to, nie mógł być budzik. Chcąc nie chcąc z wielkim żalem otworzyłam jedno oko i spojrzałam na ekran, świecący się paskudną zielenią. Szybko przejechałam po wyświetlaczu i odebrałam połączenie.
– Czego? – warknęłam.
– O której wstaniesz, bo chciałbym zrobić ci śniadanie?
– Kto mówi?
– Patrick.
– Skąd masz mój numer?!
– Od… – zamyślił się i po chwili dodał: – Chyba nie powinienem tego mówić.
– Patrick – mówię akcentując każdą literę tego przeklętego wyrazu. – Mam nadzieję, że szybko biegasz, bo jak cię znajdę, to pożałujesz budzenia mnie o tak wczesnej porze.
Zanim zdążyłam wyłączyć telefon, usłyszałam jeszcze głos Marcusa zapewniający, że Patrick ma jeszcze dużo czasu, bo to jest fizycznie niemożliwe, żebym zwlekła się z łóżka przed południem.
Tym razem przesadzili. Turlam się na koniec łóżka i z trudem zwlekam się z niego. Chwiejnie wstaję i ubieram szlafrok leżący na krześle. Nie dobudziłam się na tyle żebym mogła użyć portalu, więc po prostu schodzę po schodach i kieruję się do kuchni. Podczas mojej przerażająco długiej wędrówki, czuję się jak zombie, które wlecze się w poszukiwaniu mózgów.
Wchodzę do kuchni, gdzie siedzą przy stole zdziwieni chłopcy. Właściwie są tutaj wszyscy tutejsi przedstawiciele tej płci oprócz Jacoba, oczywiście.
Podchodzę zła do Patricka i uderzam go w głowę.
– Nigdy więcej mnie nie budź, zrozumiano?
W odpowiedzi pokiwał żwawo głową, więc osunęłam się na krzesło i powiedziałam:
– A teraz przydaj się do czegoś i przynieś mi kawę, dużo kawy.
Podczas, gdy Patrick zniknął w kuchni dla personelu, zauważyłam, że Marcus ma podejrzanie sztuczną minę.
– Co za tortury dla mnie wymyśliłeś, bo ta mina na pewno nie zwiastuje niczego dobrego.
– Ucieszysz się – mówi.
– W takim razie to będzie koszmar.
– Nie bądź tak źle do tego nastawiona.
– Do czego nastawiona? Wyduś to z siebie wreszcie – sięgam po jego kubek z herbatą i biorę łyka, po czym kończę mówić. – No nie wiem, mam pójść z Anastazją do Calineczki, nauczyć ciebie siłowania się na ręce, a może mam się po prostu włamać do domu Elizabeth?
– Nie, nie i o matko, oczywiście, że nie – marszczy nos i wzdycha, po czym łączy słowa w zdanie, którego nie chciałam usłyszeć. – Chciałem, żebyś zajęła się szkoleniem Patricka.
– To kiedy mam się włamać do Elizabeth? Nie potrzeba mi dużo czasu na przygotowania, wypiję kawę, zjem i przebiorę się, a potem mogę zajrzeć do każdego pomieszczenie w domu tej wiedźmy. Nie zostawiłeś tam czasem czegoś ważnego? Naprawdę mogę tam pójść, proszę.
– Alice, nie ma mowy. Patrick naprawdę potrzebuje twojej pomocy, bo nie rozwinął magii elfów.
– Skąd masz pewność, że nie wykorzysta jej przeciwko mnie, przecież jest moim konkurentem o miejsce na tronie.
– Potrzebujemy ich, oprócz Elizabeth czekającej na potknięcie Anastazji, mamy również na głowie innych wrogów, którzy czyhają na twoje życie. W przypadku, gdyby cię porwali, przyda nam się ktoś, kto potrafi przemieszczać się między wymiarami.
Odwracam głowę i mówię do stojącego w progu Patricka:
– Jak bardzo trzeba być tępym, żeby nie umieć robić portali, bo jeśli dobrze zrozumiałam, to nie potrafisz ich stworzyć.
Patrick krzywi się i wydyma usta, wyraźnie niezadowolony obranym przez nas tematem.
– W dzieciństwie wszedłem kiedyś do portalu i nie mogłem znaleźć wyjścia. Od tamtej pory moje umiejętności w tej dziedzinie nie poprawiły się.
Odwracam się znowu do Marcusa i patrzę na niego niemalże błagalnie.
– Jak mogłeś dać mi za ucznia drugiego, bojącego się tuneli Jacoba. Oni są tacy sami, psychiczni bliźniacy.



A

4 komentarze:

  1. HAHAHHAHA OMG KOCHAM CIĘ ;D
    Rozdział rozśmieszył mnie do łez, hahaha!!!! BOMBA PO PROSTU!!!! I TO ATOMOWA!!!! ;D
    Mega było z kastracją, i ta końcówka ahahhaaha. Najbardziej to się chyba uśmiałam przy Jacobie ,,-Nie pozwalam." Założył ręce na piersi. Dosonale sb to wyobraziłam hahhaah ;D
    Po prostu ten rozdział był epicki!!!!
    Nie mogę wskazać, które fragmenty były naj, naj bo musiałabym zacytować cały rozdział!!!! ;D
    Z rozdziału na rozdział jest co raz fajniej ;P
    Tak 3maj ;)

    PS: Dodałam nowy rozdział fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie to miłe :)
      Jeszcze nie wymyśliłam kolejnych rozdziałów, ale planuję wpleść w nie humor, bo w końcu jak jest tyle osób w jednym domu, to coś musi się dziać. Chyba oglądałam za dużo odcinków "Jess i chłopaki". Tak czy siak szykuj się na więcej takich momentów :-)

      Usuń
  2. Hej :)
    Na początek dwa błędy jakie wyłapałam:
    mogłeś się nas nie kompromitować
    bez "się"
    O której wstaniesz, bo chciałbym zrobić ci śniadanie.
    O której wstaniesz, bo chciałbym zrobić ci śniadanie?
    Bardzo przyejmny rozdział, jak to Nocna Łowczyni już ujęła - całkiem śmieszny :)
    Rywalizacja między Jacobem i Patrickiem wreszcie się zaczęła. Oczywiście - mam nadzieję, że wygra ją Jacob :)
    Napisałaś, że obecność Patricka wpłynie na Jacoba. Obstawiam, że będzie zazdrosny, mam rację? A skoro będzie zazdrosny może wreszcie uczyni ten pierwszy krok i okaże swoje zainteresowanie Alice? Liczę na to od dawna, sama o tym wiesz najlepiej :)
    Mało Marcusa i Anastazji, a lubię o nich czytać (to chyba sentyment z poprzedniego bloga) więc jak nie wiesz o czym pisać - daj coś o tej dwójce.
    Pozdrawiam

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, masz rację, ale nie tylko Jacob będzie zazdrosny :)
      Właściwie, to nie mam napisanego następnego rozdziału, swoją drogą to jest aż dziwne, bo tutaj przeważnie piszę z wyprzedzeniem.
      W takim razie poświęcę początek nst. rozdziału na Anastazję, bo ją najbardziej tutaj zaniedbuję. O Marcusie jakoś łatwiej mi się pisze :)

      Usuń

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.