czwartek,
19

Prolog

Stukam beznamiętnie długopisem w notatnik, który od dzisiaj ma zostać moim pamiętnikiem, czymś co pomoże mi wszystko zrozumieć, pogodzić się z tym całym gównem w jakim tkwię od dzieciństwa, a dokładniej mówiąc od urodzenia.

To jak, teraz powinnam opowiedzieć coś o sobie?
Co mam takiego napisać?
Mam na imię Alice, jestem elfem i tak, wiem jak to brzmi, ale zapewniam was, że nie mieszkam w drzewie, lesie, pod ziemią, albo w innych dziwnych miejscach. Jestem zwykłą dziewczyną. No może z tym ostatnim przesadziłam, ale przynajmniej staram się zachować trochę normalności.

Nie, to jest bez sensu. Ten, kto wymyślił ten sposób terapii jest po prostu głupi. Nie chcę wywlekać na wierzch wszystkiego o czym nie chcę myśleć. Jestem pieprzonym elfem i mam tysiące ograniczeń. Nie żyję tak jak Anastazja czy Marcus, oni nie muszą wiązać się z istotami podobnymi do nich, bo ich krew w każdym innym połączeniu z istotą magiczną – oprócz krwi elfów – traci swoją moc. Sami widzicie, że nikomu nie zagrażają, za to ja nie mam wyboru. Wieki temu ustalono, że elfy muszą zachować czystość rasy, ale o ile związek z człowiekiem nie jest zalecany, to nie jest zakazany. To jest jedyny wyjątek. Nie boją się mieszanki z istotami niemagicznymi. Inaczej ma się sprawa z czarownicami, których nie możemy tknąć. A to mnie bardzo denerwuje. I nie myślcie sobie, że mówię tak, bo zakochałam się w jakimś przystojnym czarodzieju. O co to, to nie. Mówię o tym tylko dlatego, że to jest jawna niesprawiedliwość. Nie powinni decydować o tej płaszczyźnie naszego życia, ale z drugiej strony nie przychodzi mi na myśl żadna płaszczyzna, której by nie kontrolowali.

Czasami zazdroszczę ludziom.
Może i są ślepi, ale przynajmniej mają wybór.

Słyszę skrzypnięcie drzwi, ale nie odwracam się, tylko nadal wpatruję się w białą kartkę papieru.
- Pomyślałam, że może chciałabyś porozmawiać.
Anastazja.
Znowu próbuje zrozumieć, dlaczego dziwnie się zachowuję. Czasami jej teorie są nawet bliskie prawdy, ale nie daję tego po sobie poznać.
- Właściwie, to wybierałam się na spacer.
Zatrzaskuję notes i na środku pokoju tworzę portal. Wiem, że to jest niegrzeczne, ale nie mam ochoty na rozmowy, a kto jak kto, ale ona powinna to zrozumieć.
Po wyjściu z tunelu przez chwilę zastanawiam się czy nie zabłądziłam, bo wszystkie pobliskie budynki wyglądają jak żywcem wyjęte z innej epoki. Na długości całej ulicy widzę jedynie trzy miniaturowe zameczki. Właściwie, gdyby nie wieżyczki, to te budynki wyglądałyby po prostu jak domy żywcem wyjęte z horrorów.
Moje rozmyślania przerwał chłopiec ubrany w błękitną polówkę i białe rybaczki. Jego strój nie pasował do jazdy na desce, ale patrząc na jego umiejętności pewnie pomysł przejażdżki był spontaniczny.
Chłopiec nie potrafiąc manewrować deską, wjechał we mnie i po chwili nie patrzyłam już na niego tylko na niebo. Ładne, niebieskie niebo. I niezwykle przystojnego blondyna, który machał mi ręką przed oczami. Miał urocze oczy, bardzo jasny odcień niebieskiego, który w promieniach słońca wydawał się niemal biały.
- To nie moja wina, widziała mnie i nie zeszła mi z drogi – denerwował się chłopczyk.
- Mogłeś nie zabierać mojej deskorolki, wtedy nie byłoby problemu.
Zamrugałam. Przypomniałam sobie jak się mruga, to takie kojące uczucie. Oczy już mnie nie pieką, dochodzę do siebie pomimo ciągle trwającego stanu odrętwienia. Nieznajomy jakby wyczuwał zmianę w moim stanie, dotyka mojej ręki, a ja czuję jak przeszywa mnie prąd. Odwracam głowę i patrzę mu prosto w oczy. Widzę w nich przebłysk rozpoznania. Wydaję mu się znajoma, tak samo jak on mi, ale oboje nie wiemy skąd się wzięło to uczucie.
- Obudź się śpiąca królewno – mówi, ale w jego głosie nie słyszę już lęku, tylko niesamowitą lekkość.
- Nie mogę.
- Dlaczego? – zmarszczył czoło i szybko przebiegł wzrokiem po moim ciele zapewne szukając jakiś urazów.
- Królewny budzą się dopiero po pocałunku księcia.
Zaśmiał się, to był cudowny dźwięk, taki melodyjny i kojący. Nie przestając się uśmiechać odgarnął włosy z mojej twarzy i delikatnie mnie pocałował. Czułam ogień na moich wargach, ten pocałunek, który tak naprawdę nie był pocałunkiem sprawił, że rozpadłam się na kawałki. To było cudowne.
- Blee, powiem mamie – jęknął chłopiec na co oboje zaczęliśmy się śmiać.
Nieznajomy pomógł mi wstać, ale nie chciałam się z nim rozstawać, jeszcze nie teraz. Jakby czytając mi w myślach powiedział:
- Spotkamy się jutro? Dzisiaj nie mogę się wyrwać, bo cała rodzina świętuje urodziny mojej mamy, a chciałbym jeszcze z tobą porozmawiać – spojrzał z uczuciem na chłopca i dodał: – porozmawiać bez towarzystwa domowego przedszkola.
- Jutro mogę nie dać rady, nie jestem stąd, ale jeśli podasz mi swojego e-maila, to będziemy mogli to obgadać.
- Dobrze – odparł nieco zdziwiony, ale bez żadnych pytań podał mi swój adres e-mail.
Już miałam iść, gdy złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Pocałował mnie tym razem mocniej i zachłanniej, co mi się bardzo spodobało.
- Mam na imię Patrick – wyszeptał mi do ucha i zniknął za drzewami jednej z posiadłości.
- A ja jestem Alice – powiedziałam, chociaż wiedziałam, że nie może mnie usłyszeć.

Wróciłam do pustego pokoju i od razu podniosłam z łóżka pamiętnik. Nie wiedziałam co myśleć o tym wszystkim, wylądowałam w Lynn przez przypadek, ale i tak kojarzyłam gdzie to jest, a mianowicie jakieś pięć mil od Salem w Massachusetts. Ironia losu, przecież to właśnie tam ginęli ludzie oraz magiczne istoty podczas procesu o czary.

To wszystko wydaje się być podłym żartem.
Dlaczego wylądowałam w pobliżu Salem?
Wszędzie tylko nie tam, mamy zakaz przebywania niedaleko tego miejsca. Nie znam całej historii, ale z tego co wiem, mieszkańcy posiadali niezwykłe zdolności – potrafili nas wyczuć i częściowo zablokować nasze moce. Nie wiem dlaczego się tak działo, ale to przerzedziło to nasze szeregi.
Bardzo chciałabym jeszcze spotkać Patricka, ale nie mogę się narażać, nie teraz...


A




3 komentarze:

  1. Bardzo fajny prolog :) Tylko kim jest ten Patrick, co? Myślałam, że Alice ulokowała swoje uczucia gdzie indziej.
    Założyłam, że akcja dzieje się po poprzedniej części w związku z czym trochę się pogubiłam - nie do końca rozumiem czemu bohaterka nie chciała rozmawiać np. z Anastazją albo co z Jacobem? Pewnie się powtarzam, ale to dlatego, iż myślałam, że to o nich będzie ta historia.
    Dziewczyna trochę szybko działa - ja nie powiedziałabym takich słów do pierwszego lepszego faceta, ale tego się nie czepiam - wiem, że jest trochę szalona :)
    No nic, nie mam co gdybać, czekam na rozdział 1.
    Pozdrawiam

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszym rozdziale pojawi się już Jacob, więc spokojnie :-)
      Jeżeli chodzi o Alice i Anastazje to nie są skłócone, chciałam tylko pokazać, że Alice jest trochę... niezrównoważona i humorzasta :-)

      Usuń
  2. Jakob :) To udało Ci się, myślałam, że się pokłóciły!

    OdpowiedzUsuń

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.