piątek,
19

Chapter 13

– Nie, nie, nie! – krzyknęłam.
Opuściłam głowę i przyjrzałam się moim nowym, teraz już nienadającym się do użytku butom. Nie mogłam uwierzyć, że to się działo naprawdę. Byłam cała mokra, przepełniała mnie wściekłość, a deszcz padał jak oszalały.
Odwróciłam się w stronę Patricka i spojrzałam na niego groźnie.
– Czy to – ręką zatoczyłam okrąg w powietrzu – wygląda ci na Portugalię?
Patrick wzruszył ramionami i powiedział:
– Nie wiem, nigdy tam nie byłem.
10
9
8
7
6
5…
Mowy nie ma, nie uspokoję się, to jest ponad moje siły.
– Jeżeli mam cię uczyć, to przestań być idiotą i raz na zawsze zapamiętaj, że lasy deszczowe nie znajdują się w Portugalii.
– Wynagrodzę ci to.
– Jak, cofniesz czas?
– Nie, ale przeniosę nas na Hawaje.
Patrzę na niego uważnie, próbując jednocześnie siłą myśli wypalić w jego czole dziurę. Nie udało się. Cóż, kolejna porażka tego jakże „cudownego” dnia.
Kapituluję.
– Obyś nie pomylił ich z Arktyką – odpowiadam zrezygnowana i pozwalam mu złapać się za rękę.
Patrick zgodnie z tym, czego go uczyłam, otwiera portal połączony z tunelami, jeszcze nie zgłupiałam, żeby zgadzać się na tworzenie przez niego bezpośrednich połączeń. Chciałam, żeby polegał wyłącznie na swojej mocy, więc nie ingerowałam w to, co robi. W czasie, gdy prowadził mnie przez tunele, wyłączałam się i nie rejestrowałam, gdzie mnie zabiera ani które drzwi otwiera. Myśląc o tym dłużej mogłabym jednak bardziej skupiać się na tym co robi, bo po chwili wylądowałam po kolana w błocie.
Pytam się, za co?
Naprawdę nie sądziłam, że można być w tym aż takim niedorajdą. Wystarczyło skupić się na jakimś bodźcu, czy informacji i bum, jesteś na miejscu. A tu, co się działo? Zamiast na słonecznych Hawajach wylądowaliśmy w jakimś rezerwacie.
Tak, dokładnie. R-e-z-e-r-w-a-c-i-e.
Skąd te przypuszczenia?
Właśnie patrzyłam na tyłek słonia. Wielkiego słonia.
– Zbieramy się stąd – powiedziałam zdecydowanie.
Chwyciłam Patricka za jego zimną rękę i wytworzyłam przed nami portal, który iskrzył złotym blaskiem. Dla zwykłych ludzi wyglądało to jak zwykłe załamanie światła, jednak my nie byliśmy zwykłymi ludźmi. Właściwie, to nie byliśmy ludźmi, ale kto by tam zwracał uwagę na coś takiego jak gatunki…
Wyszliśmy, a raczej wypadliśmy z portalu do kuchni, w której o tej porze było pusto. Gdy tylko stanęłam na podłodze puściłam dłoń swojego ucznia i wykręciłam dół sukienki, która nadal była mokra.
– Nie chciałem żeby tak wyszło.
Odwróciłam się i spojrzałam uważnie na chłopaka, który wyglądał na przerażonego. Ostatnio naprawdę zaczął mnie inaczej traktować, czuł do mnie respekt, bo byłam jego mentorem. Może to wina zmęczenia, ale zapatrzyłam się na niego. Końcówki jego blond włosów były ciemniejsze i mokre opadały mu ciężko na twarz. Wyglądał niewinnie, ale to nie było przedszkole.
– Odpocznij, niedługo zawołam cię na kolejny trening.
Patrick posłusznie wyszedł, a ja poszłam w drugą stronę. Na korytarzu zdałam sobie sprawę, że muszę chwilę odpocząć, więc usiadłam na komodzie i zrezygnowana oparłam głowę o zimną ścianę. Miałam zamknięte oczy i siłą powstrzymywałam się przed zaśnięciem. Byłam wykończona, ostatnio ciągle uczyłam Patricka, który szczerze mówiąc był okropnym uczniem.
– Powinniście przystopować – usłyszałam nieco chrapliwy głos i od razu otworzyłam oczy.
Przede mną stał uśmiechający się z wyższością, Jacob.
– Nie mogę.
– Dlaczego?
– Nie twój interes.
– Właśnie widzę, że wszystko chcesz sama robić, ale odpoczynek też jest ważny. Najwyższa pora w końcu pójść spać, księżniczko.
– Nie – jęknęłam. – Muszę znaleźć Marcusa.
– Ćwiczy z Anastazją.
– Znowu?
– Musi, nie ma drugiego partnera białego kruka i może to za bardzo podwyższa jego ego, ale Marcus naprawdę jest niezastąpiony.
– Nie, muszę z nim w końcu porozmawiać, mam mu coś ważnego do powiedzenia.
– Oczywiście – odpowiedział rozbawiony.
W oczach Jacoba zobaczyłam psotliwy błysk, który nie znaczył nic dobrego.
– Nie – powiedziałam, ale było już za późno.
Jacob złapał mnie w pół i przerzucił sobie przez ramię. Od razu poczułam jego subtelny zapach, który na moment zawrócił mi w głowie, po chwili jednak odzyskałam jasność umysłu i zaczęłam uderzać pięściami o jego plecy. W niczym to mi jednak nie pomogło, bo byłam zbyt zmęczona żeby sięgnąć po swoją elfią moc.
– Jacob, czego ty ode mnie chcesz?!
– Cierpliwości – odpowiedział melodyjnie, czym mnie jeszcze bardziej zirytował.
Wiedziałam, gdzie idziemy pomimo tego, że widziałam tylko plecy mojej niańki. Nawet pogodziłam się z tym, że mnie tam zaniesie, bo bądźmy szczerzy, jestem elfem, mogę stamtąd uciec w każdej chwili.
On jednak miał inne plany niż ja. Wyjął z szuflady moje krótkie spodenki i za duży t-shirt po czym zaciągnął mnie do łazienki, gdzie napełnił wannę gorącą wodą z jakimiś olejkami eterycznymi.
– A teraz masz zdjąć tę sukienkę, wykąpać się i szybko ubrać. Jeżeli spróbujesz uciec, to zawołam Patricka i cię znajdziemy.
– Powodzenia – mruknęłam cicho, żeby nie mógł mnie usłyszeć.
Chcąc nie chcąc zrobiłam, co mi kazał, bo nie chciałam być chora. Woda była cudowna, taka ciepła i relaksująca, jednak nie mogłam leżeć tak w nieskończoność, nie ryzykując przy tym zaśnięciem. Wyszłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem. Spojrzałam w lustro, gdzie zobaczyłam, tylko trochę bardziej zmęczoną niż zwykle, siebie. Zignorowałam to i po ogarnięciu swojego wyglądu weszłam do pokoju, gdzie zastałam Jacoba leżącego na moim łóżku.
– Złaź.
– Nie.
– Jacob, nie żartuję. Zjeżdżaj stąd.
– Połóż się obok.
– Nie mam czasu, zaraz mam kolejny trening.
– Nie ma mowy!
Nim się zorientowałam, chwycił mnie za ręce i pociągnął do siebie. Uwięził mnie w swoim uścisku, a co gorsza pomimo wściekłości, poczułam też jakieś inne miłe uczucie, którego nie potrafiłam określić.
– Jacob – muszę już pójść.
– Nic nie musisz, Alice – wyszeptał, a po moim ciele przebiegły ciarki.
Zaplątał na palec kosmyk moich włosów, a ja jęknęłam cicho. Nie kontrolowałam już niczego, to było przerażające.
Jacob położył dłoń na moim policzku. Spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam w nich swoje odbicie. Nie wiedzieć, czemu nie mogłam oderwać od niego wzroku. Chciałam móc patrzeć na niego przez cały czas.
– Alice, przepraszam.
Chciałam zapytać się, za co przeprasza, jednak nie zdążyłam, bo jego usta znalazły się na moich. To było zaledwie muśnięcie, ale wystarczyło, żeby moje ciało przebiegł przyjemny prąd.
– Co… – odchrząknęłam i zaczęłam ponownie. – Co to było?
– Nic, chciałem tylko coś sprawdzić – powiedział z uśmiechem na ustach.
– Powinnam cię teraz walnąć, ale nie mam na to wystarczająco dużo energii.
Odwracam się do niego tyłem i oplatam jego rękę wokół swojej talii.
– Skoro masz mnie już pilnować, to równie dobrze możesz mi pomóc zasnąć.
– Na łyżeczkę? – zaśmiał się.
– Tak, na łyżeczkę – powiedziałam smutno.
Powinnam się cieszyć z tego eksperymentu, albo być tradycyjnie wkurzona, jednak ja byłam smutna. Uświadomiłam sobie po raz kolejny, w jakim koszmarnym położeniu postawiło mnie moje pochodzenie. Elfy nie mogą mieszać się z innymi magicznymi rasami. Musimy przestrzegać tej zasady. Przodkowie Patricka złamali tą zasadę i ich ród został uznany za historię. Tak, to wszystko zaczynało przybierać dziwny obrót.
Pomyślę o tym jutro, a tymczasem zamknę oczy i przypomnę sobie jak niesamowicie miękkie były usta Jacoba.


A

Udało się, jest rozdział, trochę krótki, ale jest :)


Od lewej: Anastazja, Loretta, Alice.
To jest rysunek mojej koleżanki :) 
Alice jest tutaj taka jak ją sobie wyobraziłam ♥
A Loretta, jak myślicie, jaki będzie miała charakter?
I Anastazja, brązowe włosy średniej długości + najbardziej normalna osobowość w tym opowiadaniu :) 

4 komentarze:

  1. Prześliczny rysunek ^^ pogratuluj ode mnie koleżance ;) (też rysuję c; )
    Rozdział był...był... ANUELSKO-CUDOWNY :D
    Jestem romantyczką, więc bardzo, ale to bardzo pezypadł mi do gustu ;3
    Zacna i epicka zarazem scenka była jak Jacob złapał Alice haha troszkę się pośmiałam :P
    A końcówka była taka... wspaniała i... cicha :) sformułowania ,,ciche" używam właśnie do takich sytuacji przy pocalunkach jak ta, którą Ty opisałaś :) bardzo, bardzo miło się czytało :3
    Nie wiem co mam jeszcze napisać, aby oddać swoje odczucia...
    Anielskie. Po prostu ;)
    Pozdrawiam serdecznie i duuuuużooooo worów weny ;*
    fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rysowanie jest cudowne, chciałaby umieć rysować, miałabym wtedy ścianę w rysunkach moich bohaterów ♥
      A sceny miłosne, staram się o tym nie zapominać i czasami coś takiego napisać, bo przecież moje postacie nie mogą mieć wiecznie celibatu ^^

      Usuń
  2. Wreszcie Jacob wziął się do roboty. Ile można czekać? :P
    Bardzo fajny rozdział, Patrick jest niemożliwy, śmieszy mnie to jak nie umie sobie radzić z portalami. Nie dziwię się Alice, że jest zdenerwowana, każdego wkurzyłby mało pojętny uczeń.
    Co do Loretty - nie mam pojęcia, będzie pewnie odważna tak jak Marcus. No nie wiem, taka jego żeńska kopia?
    Czytam kolejny rozdział.

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś takiego, chcę żeby Loretta była silną osobowością :)

      Usuń

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.