poniedziałek,
29

Chapter 14

Nie mogę uwierzyć w to, co się właśnie działo. Marcus zniknął – znowu – i zostawił mnie z tym całym bałaganem na głowie. Miałam nadzorować treningi, jakbym nie miała swoich zajęć. Mało tego, zaczynałam podejrzewać, że Marcus mnie unika, bo od dłuższego czasu nie mogłam go złapać na osobności, żeby wyznać co powiedział mi Arthur oraz o tym co zabrałam ze strychu Elizabeth.
Jacob podszedł do mnie i ze zmarszczonym czołem przeczytał kartkę wiszącą na drzwiach.
Musiałem wyjechać, Alice przejmuje moje obowiązki, macie się jej słuchać. Wrócę jutro.
– Jak on może narzucać na ciebie kolejne obowiązki, i tak już wyglądasz jak siedem nieszczęść!
– Dzięki Jacob, ale on nie wie jak teraz wyglądam, bo od tygodnia mnie nie widział, gdybym wiedziała, że ma takie zdolności do ukrywania się, to bym to wcześniej jakoś wykorzystała.
– Co zamierzasz? – usłyszałam niski głos Arthura i odwróciłam się momentalnie.
Stał za mną razem z Patrickiem i ze stoickim spokojem czekali na to co odpowiem.
– Jak to co? Jemy śniadanie, godzina przerwy i zbiorowy trening.
– Ale jak? – tym razem odezwała się Anastazja, naprawdę nie wiedziałam skąd się oni biorą, jakby wychodzili spod ziemi.
– Normalnie, nic się nie stanie jak raz wszyscy pójdziemy na trening.
– Wszyscy? – jęknął niezadowolony Patrick.
Od razu zgromiłam chłopaka wzrokiem. To było do przewidzenia, że będzie szukał każdej okazji do zrobienia sobie wolnego dnia.
– Podziękuj za to Marcusowi, skoro ja muszę pójść na trening, to też to zrobisz i to bez gadania. Nie będziesz miał wolnego, gdy ja będę miała tutaj urwanie głowy, zrozumiano?!
– Tak jest!
– Dobrze, a teraz lećcie do jadalni i zjedźcie porządne śniadanie.
O godzinie dziewiątej zaczęliśmy trening. Arthur niezrażony stał wyprostowany przede mną, a krok za nim znajdował się niezadowolony Patrick. Nic dziwnego, że nie podobała mu się ta sytuacja, wiedział jaką jestem genialną nauczycielką. Nieco dalej stała Anastazja uśmiechająca się sztucznie. Przyjrzałam się jej dokładniej, związała swoje brązowe włosy w kucyk i dumnie uniosła głowę do góry.
– Gdzie jest twój kochany kuzyn?
– Nie wiem – w odpowiedzi wydęła wargi niczym trzyletnie dziecko.
– Anastazja, ostrzegam cię...
Dziewczyna podniosła ręce w obronnym geście i pokręciła stanowczo głową
– Nic ci nie powiem.
– Dobrze, sama się dowiem.
Nim ktokolwiek zdążył zareagować na moje słowa, weszłam do portalu i wypadłam z niego jak zwykle z rozpędem, przez co wylądowałam na ścianie niewielkiej łazienki Jacoba.
– Miło, że postanowiłaś mnie odwiedzić.
– Co ty tutaj robisz? – zapytałam.
Odsunęłam się ostrożnie od ściany i zmierzyłam ją groźnie, Zabolało, gdy na nią wpadłam, była strasznie twarda, jak to ściana pokryta kafelkami. Rety, naprawdę muszę się nauczyć wchodzić do ludzi przez drzwi.
– Naprawiam zlew, nie widać?
– Po co? Służba to zrobi.
Jacob podniósł się z podłogi i wetknął sobie do tylnej kieszeni spodni ubrudzoną ścierkę. Opuścił nieznacznie głowę i spojrzał mi w oczy. Brązowe włosy – tak bardzo podobne do tych, które miała Annie – opadały mu na czoło, które miał ubrudzone czymś czarnym. Korciło mnie żebym zmyła mu to z twarzy, jednak zdołałam się powstrzymać.
– Nie możesz polegać tylko na swojej armii, kiedyś może ich zabraknąć, musisz stać się samodzielna.
– Jacob, ja mówiłam tylko o służbie.
– Wiem.
– Ech, będziesz na treningu?
– Nie wiem, zobaczę.
– A rób sobie co chcesz!
Weszłam do portalu, ale zmieniłam zdanie i gdy chłopak odwrócił się do mnie plecami, chwyciłam go za kaptur i przeprowadziłam na drugą stronę.
– Tak sobie radzą niesamodzielne dziewczynki wychowane przez służbę – powiedziałam do niego zaczepnie.
Na miejscu od razu go puściłam i podeszłam do okien, żeby lekko zasłonić słońce żaluzjami.
– Arthur, przygotuj arenę.
– Yyy... Co takiego?
– Miejsce, gdzie będę mogła skopać Jacobowi tyłek.
Obecni w sali spojrzeli po sobie niepewnie, ale wykonali moje polecenie wspólnie i po paru minutach patrzyłam na ring.
To było urocze, nie zamierzałam jednak uprawiać boksu, ale to już coś. Weszłam na ring i opierając się o sznurki, czekałam na Jacoba. W końcu raczył się ruszyć i po małym popchnięciu przez Anastazję, wszedł na ring i wykrzywił w niezadowoleniu usta.
– Arthur jesteś sędzią, ale nie waż się wchodzić na ring, bo nie gwarantuję ci bezpieczeństwa, będziemy tutaj używać swoich mocy,
– Dobrze, w takim razie zaczynajcie i łaskawie nie pozbijajcie się.
Jako pierwsza wykonałam ruch i sprawiłam, że Jacob poszybował w powietrze. Zaskoczona Anastazja krzyknęła, ale nie zwróciłam na nią uwagi, byłam zajęta skopaniem tyłka Jacobowi. Zbliżyłam się do niego, właśnie podniósł się z maty i schylony patrzył na swoje stopy. Chciałam uwolnić swoją moc i uderzyć go, ale nie zdążyłam, bo przede mną pojawiła się ściana ognia. Zaskoczona odskoczyłam do tyłu i trochę przerażona spojrzałam na jego podnoszącą się głowę, wyglądał przerażająco, jak mitologiczny władca żywiołów.
– Nie rób tego nigdy więcej – wydał z siebie zachrypnięty głos, który nie należał do niego.
– Jacob? – zapytałam, ale nic nie odpowiedział.
Uformował kulę ognia i cisnął nią we mnie. W porę uskoczyłam na bok i upadając na podłogę zrobiłam fikołka, po czym odbiłam się od sznurów i popędziłam prosto na niego. Wylądowałam na nim i przygwoździłam go do maty uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch. Nie widział mnie, popadł w jakiś trans i mnie nie widział. Puściłam jego rękę i szybkim ruchem uderzyłam go w policzek. Od razu czerwone plamy zniknęły z jego oczu. Zamrugał dwukrotnie i wszystko już było w porządku, doszedł do siebie.
– Co się stało? – zapytał szeptem.
– Och skarbie – pogłaskałam czule jego policzek i powiedziałam: – Straciłeś kontrolę, znowu chciałeś mnie zabić.
– Co chciał zrobić?! – krzyknęła Anastazja tuż za moim uchem.
Nawet nie wiedziałam skąd się tutaj wzięła, przecież razem z Patrickiem miała siedzieć na trybunach.
– Jacob posiada coś jakby alter ego z przeszłości, w której nie przepadaliśmy za sobą – odpowiedziałam spokojnie na jej pytanie.
 – Powinnaś wcześniej mnie uprzedzić, przerwałbym to wam.
Spojrzałam twardo na Arthura i z pełnym przekonaniem, odpowiedziałam:
 – Nigdy tego nie rób. Potrafię działać w takiej sytuacji, w dzieciństwie częściej tracił nad sobą kontrolę – zamknęłam oczy i poczułam nagły skurcz brzucha. – To dlatego tylko uczy, odciął się od większej części swojej mocy.
Jacob chwycił mnie za ramiona sprawiając, że Arthur się spiął. Mi jednak nic nie groziło, widziałam to po jego oczach.
– To nie jest prawda, mówiłem ci to już.
– Wiem, że kłamiesz, bo gdy on przejmuje nad tobą kontrolę, czuję jak potężny jesteś.
– Mylisz się, nie mam dużej mocy.
– Masz! I nie możesz jej ukrywać, nie teraz, gdy ciebie potrzebujemy.
– Nic o mnie nie wiesz – powiedział wolno i wyszedł z sali trzaskając drzwiami.
Słowo daję, że z wiekiem zachowuje się coraz bardziej dziecinnie.
– Została tylko wasza trójka, Arthur walczy z Anastazją walkę wręcz, a ja zajmę się Patrickiem i jego brakiem talentów.
– Jestem bardzo uzdolniony!
– Kto ci tak powiedział, mama?
– Też...
– Dobrze, syneczku mamusi, stań tam gdzie był przed chwilą Jacob, zobaczymy co potrafisz.
Jego ruchy były tak niezdarne, że zaczęłam podziwiać Arthura za to, że tyle lat utrzymał przy życiu tą ciamajdę. W momencie, gdy stanął przede mną wytworzyłam siłą umysłu niewidzialną kulę i rzuciłam nią w niego oczekując, że chłopak zaraz upadnie na matę. To się jednak nie stało. Wyczułam pulsującą energię wokół niego, odbiła ona kulę, przed którą uskoczyłam na bok. Po chwili Patrick stał już wyprostowany i pewny z prezencją rasowego wojownika. Zrobił nieznaczny ruch ręką i duża dawka energii zwaliła mnie z nóg. Moje ego bardzo na tym ucierpiało, więc leżąc na macie, wyobraziłam sobie, że moja energia znajduje się pod jego nogami i zwala go z nóg. Udało mi się to zrobić, więc przytrzymałam go chwilowo siłą umysłu i doskoczyłam do niego i szybko go unieruchomiłam.
– Dupku, dlaczego nie powiedziałeś, że potrafisz panować nad swoją mocą!
– Rada nie traktowała tego jako coś warte uwagi, nawet zabronili mi używać moich zdolności po incydencie w szkole, gdzie nauczycielka goniła po całej klasie marker.
– Dobrze, ale skąd u ciebie taka moc?
Zmarszczył brwi i powiedział:
– Chyba nie rozumiem.
Oczywiście, że nie rozumiał, bo nigdy nie miał styczności z moim światem. Prawda była taka, że elfy były szybsze i silniejsze, posiadały również moc umysłu, ale żaden wcześniej nie użył aż takiej mocy na raz. A przynajmniej żaden oprócz mnie, to dlatego szeptano za moimi plecami, że moja moc jest inna, przerażająca. Ze zbyt dużą łatwością potrafiłam miotać energią.
– Twoja moc jest taka jak moja. Regenerujesz swoją energię wystarczająco szybko, żeby nie odczuwać jej braków.
– Co to oznacza?
– Nie możesz się zdradzić, a przynajmniej nie teraz. Gdybym nie była następczynią tronu, to z chęcią by się mnie pozbyli. Musisz o tym pamiętać.

Po męczącym treningu chciałam pójść do swojego pokoju, ale coś zwróciło moją uwagę. Drzwi do pokoju Jacoba były uchylone, a w środku co dziwne, nikogo nie było. Zamyślona przejechałam po drewnianym biurku ręką i właśnie wtedy spostrzegłam leżący przede mną skórzany notes, otwarty na ostatniej zapisanej stronie. Nie mogłam się powstrzymać i nachyliłam się, żeby przeczytać cztery linijki napisane przez niego.

"Nie wiem dlaczego to ciągle tak boli. Chciałbym, żeby to wszystko wyglądało inaczej. To jest niesprawiedliwe, że nie mogę pozwolić sobie na miłość.
Serce rozrywa moje ciało na strzępy, bo jedyne czego chce, to być z nią już na zawsze."

– To jest takie piękne – szepnęłam do siebie zanim usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
Odwróciłam się i spojrzałam na zdziwionego Jacoba. Miał rozczochrane włosy, ubrany był w spodnie od dresu. Krzyczałam na siebie w myślach. On wcale nie wygląda uroczo, ani szalenie przystojnie bez koszulki. Ogarnij się Alice.
Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok. Miałam ochotę się na niego rzucić, ale w myślach wciąż widziałam słowa, które napisał o jakiejś dziewczynie. Zastanawiałam się kim ona jest i dlaczego nie jest z nim.

A

2 komentarze:

  1. Najpierw dwa małe błędy:
    tobym to wcześniej jakoś wykorzystała.
    to bym
    Uformował kulę ognia i cisną nią we mnie.
    cisnął
    Czemu Alice jest taka ślepa? Niedawno Jacob ją pocałował, a ona myśli, że Jacob ma jakąś dziewczynę. To absurd. Dwójka zakochanych w sobie ludzi, a żadne nie potrafi uczynić ten pierwszy krok. Myślałam, że po pocałunku Alice zmieni swój stosunek do Jacoba, ale najwidoczniej pomyliłam się :(
    Ciekawa jestem gdzie udał się Marcus. Zastanawiam się czy Arthur nie powiedział mu czegoś o jego siostrze, stąd jego nagły wyjazd. A może po prostu chciał mieć chwilę dla siebie.
    Alice fajnie docina Patrickowi, który jednak jakieś moce ma :)
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błędy poprawiłam :)
      Wszystko się z czasem wyjaśni, teraz skupią się na odnalezieniu Loretty :-)
      A Patrick, no cóż nie można być sierotą we wszystkim... chyba :P

      Usuń

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.