Loretta
– Marcus! – krzyczę przerażona.
Nie możemy zostać w tym miejscu ani chwili dłużej, bo
inaczej stanie się coś strasznego. Alice mówiła, że nic jej nie jest, a ja
głupia uwierzyłam. Wariatka chciała się poświęcić, ale na szczęście jakiś elf przybłęda
zawołał mnie, żebym jej pomogła. I miał rację, Alice umierała.
Leżała teraz w moich ramionach, a ja powoli przelewałam na
nią swoją energię, jednak byłam już osłabiona po doprowadzeniu Jacoba do dobrego
stanu. Wybudził się i ma tylko nieliczne zadrapania.
– Co się stało? – usłyszałam szorstki głos brata. No
nareszcie raczył tutaj przyleźć, wołam go już wystarczająco długo.
– Musimy stąd zwiewać.
– Absurd, możemy pokonać Elise – powiedział zawzięcie.
Odgarnęłam z twarzy przyjaciółki rude kosmyki i nie patrząc
na brata, warknęłam groźnie:
– Nie wiem jak ty, ale ja chcę żeby wszyscy wrócili do domu!
Marcus zająkał się zdezorientowany i dopiero wtedy jego
wzrok spoczął na dziewczynie, której próbowałam bezskutecznie przywrócić
przytomność.
– O matko, co z nią?!
– Jeszcze pytasz?! – warczę doprowadzona na skraj
cierpliwości. – Zwołaj wszystkich i wynosimy się stąd!
Tak też zrobił, po chwili stał przede mną Marcus, jego
przylepa, Jacob i dwóch nieznanych mi chłopaków. Mój kochany braciszek
wytłumaczył mi, że niejaki Patrick przeniesie nas do bezpiecznego miejsca.
Mając jednak w pamięci zdawkowe wyjaśnienia Jacoba na temat tego skąd się tutaj
wzięli, dopadły mnie wątpliwości. Mając na uwadze dobro nas wszystkich,
podeszłam do Patricka, zostawiając uprzednio Alice w ramionach Jacoba.
– Słyszałam o twoich zdolnościach – uważnie zlustrowałam
jego chłopięcą twarzyczkę i prychnęłam zniesmaczona. – Jeżeli „przez przypadek”
przeniesiesz nas na jakieś bagna, to obiecuję, że zamienię twoje życie w
piekło.
– Loretta, spokój! – krzyczy na mnie Marcus.
– A co ja pies? – prycham w stronę brata, na co ten z
rezygnacją kręci głową. Czy naprawę nikt tutaj nie rozumie tego, że muszę
uratować Alice jak najszybciej, żeby móc jej nakopać za to, że musiałam tkwić
tutaj tyle lat?
Przeszliśmy wszyscy przez portal i na szczęście dla
chudzielca, wylądowaliśmy we właściwym miejscu. Marcus i Jacob przejęli
dowodzenie i od razu umieścili moją strażniczkę w pustym pokoju, co było dziwne,
skoro według tutejszego lokomana, miała ona swój pokój. A no tak, pewnie nikt nie
wie, kim jest jakże szanowny lokoman, mam tutaj oczywiście na myśli irytującą szatynkę
o imieniu Anastazja. Znam ją ledwie kilka minut, a już jej szczerze nie znoszę.
Wracając do sedna sprawy, położyli ją na wielkim łóżku i
ustawili się w rządku, jakby czekając na pochwałę. O tak, należy im się
nagroda, ale całkiem inna…
Podchodzę do chłopaków i zaciskam ręce w pięści, które po
chwili lądują na podbrzuszach Marcusa i Jacoba. Chłopcy jęczą, a ja uśmiecham
się zwycięsko. Mają za swoje, kto to myślał, przez tyle czasu nie uratować
siostry i przyjaciółki, powinni się wstydzić, że musiałam gnić w tamtym nędznym
zamczysku.
– Za co? – odzywają się jednocześnie.
– Za to, że tak się guzdraliście – odpowiadam spokojnie.
– Alice ciebie nie wyczuwała! – broni się Marcus.
– Ach, tak – zaczynam surowo. – Więc teraz zwalamy wszystko
na nieprzytomnych?
– Ok, ja stąd spadam – odzywa się szybko Jacob.
– Poczekaj idę z tobą! – krzyczy Marcus, próbując dogonić
przyjaciela. I gdy są już za drzwiami, słyszę: – Czyś ty zgłupiał?! Nie
zostawiaj mnie z nią samego!
– No to jesteśmy w domu. W czyimś na pewno… – mówię do
siebie i patrzę smutno na nieprzytomną Alice. Siadam na łóżku i dotykam jej
nadgarstka. Nie jest tak tragicznie, przeżyje ale będę musiała się nią
zaopiekować i co ważniejsze, nie wpuszczać tutaj idiotów.
Po pokoju rozlega się pukanie, a ja zirytowana wstaję i
otwieram drzwi. Przede mną stoi drobna szatynka z masą loków, tak mój lokoman
we własnej osobie. Wygląda na przestraszoną, albo onieśmieloną, z jakiegoś
powodu nigdy nie umiałam odróżnić tych dwóch emocji.
– Tak? – cedzę przez zęby rozłoszczona.
– Chciałam się zobaczyć z Alice.
– Tylko rodzina – mówię bez wyrazu. Dziewczyna nadyma
policzki i gniewnie lustruje mnie wzrokiem.
– Wpuść mnie.
– Mowy nie ma.
– Jest moją strażniczką, mam prawo ją zobaczyć! – krzyczy, a
ja zamieram.
Co ona powiedziała? Przecież to niemożliwe, Alice od zawsze
była moją strażniczką. Elfy nie mają podzielnej uwagi w stosunku do czarownic,
jakkolwiek to brzmi. Nie, to jest nie możliwe.
– Coś ty powiedziała?! – dziewczyna łapie gwałtownie
powietrze, a ja wypycham ją na korytarz. – Ona jest moją strażniczką i nie
będziesz mi tutaj w oczy kłamała. Gówno mnie obchodzi, co robisz z moim bratem,
ale ostrzegam pilnuj swoich spraw i nie wtrącaj się w moje życie gówniaro!
Jak spod ziemi wyrasta Marcus i staje między nami, jestem
zła, że zasłonił tą dziwuszkę, bo mam ochotę pokazać jej jak w Orionie załatwiamy takie rzeczy. Jakby
czytając mi w myślach, Marcus mówi:
– Zostaw ją, nie pochodzi z naszego rodu…
– To widać – dopowiadam wiedząc, że takie cherlawe
dziewczynki nie rodzą się w Orionie.
– Draco –
wypowiada jedno słowo, a ja mam ochotę krzyknąć na niego, bo co mnie obchodzi,
że jest z rodziny Elizabeth i potrafi miotać ogniem. – Loretta! Ona jest białym
krukiem, a ja jestem jej białym rycerzem.
– Więc nie mogę jej pobić?
– Nie – odpowiada stanowczo.
– Świat jest niesprawiedliwy.
Wracam do pokoju, ale w drzwiach odwracam się, przypominając
sobie o czymś.
– A ten napakowany chłopak…
– Artur? – pyta, a ja znowu mam ochotę krzyknąć na niego.
Jakbym wiedziała jak się nazywa, tobym go nazwała po imieniu do jasnej cholery.
– Co z nim?
– Czy mogę go uderzyć, jeżeli znowu wlepi we mnie te swoje
maślane oczka?
Marcus śmieje się i kiwa głową, jednak ja nie widzę w tym
pytaniu niczego śmiesznego.
– Jak dasz radę, to wal śmiało, ale ostrzegam, że był
wychowany na wojownika.
– Podobnie jak ja – rzucam niewzruszona i wracam do pokoju,
gdzie nadal leży Alice.
Matko, o ile bardziej byłabym szczęśliwa, gdyby okazało się,
że pod moją nieobecność uciekła stąd przez portal.
A
Ciekawy rozdział zresztą jak wszystkie :) czekam na następny !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Następny rozdział powinien się pojawić w przeciągu tygodnia :D
UsuńPrzeczytałam wszystkie :) I bardzo mi się podoba. Jestem też niezmiernie ciekawa kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńDodatkowo mam milion pytań, na które może w części odpowiesz, co? :)
Po pierwsze, czy zaklęcie doprowadziło do tego, że Alice stała się żoną Patricka? Nie powiem, to byłoby ciekawe rozwinięcie, bo w czasie jak rozdziały przybywają, tym bardziej lubię Patricka. Jest księciem, co samo w sobie jest fajne. Plus troszczy się o Alice, kocha ją i jest jej przeznaczonym.
Po drugie, co będzie dalej z Lorettą i Arturem? Rozbawiła mnie tym tekstem o maślanych oczach, jakie robił do niej Artur. Loretta charakterem podobna jest do Alice, a ja spodziewałam się, że będzie inna. Nie to żeby była zła, ale myślałam, że będzie milsza, bardziej przystępna. A Anastazję potraktowała wrednie.
Po trzecie, jak Jacob zareaguje wiedząc, że Alice najpierw chciała uratować jego, a nie siebie? Mam nadzieję, że chociaż to doceni. Pewnie pojawi się o tym jakaś wzmianka w kolejnym rozdziale.
Następnie, ile przewidujesz rozdziałów?
I co z tą zjawą? Czy naprawdę Alice zaczęła ją widzieć, gdyż była bliska śmierci?
Drobne błędy w tekście się pojawiały, ale tak się wciągnęłam w czytanie, że je olałam. Po prostu. I się do tego przyznaję :)
Czekam na kolejny rozdział.
amandiolabadeo.blogspot.com
Cieszę się, że ci się spodobało. Dziękuję również za twoje opinie, które zawsze dają mi do myślenia :) Lepiej się wtedy pisze kolejne części. Będzie tutaj jeszcze z 15 czy 20 rozdziałów. Końcówkę mam już zaplanowaną i chyba nie wszystkim się spodoba, ale cii nie zdradzam nic więcej :)
UsuńOk, a teraz moje odpowiedzi :)
1. Alice i Patrick – wszystko niedługo się wyjaśni :)
2. Lori i Artur – jeszcze nie zdecydowałam.
3. Charakter Lori – nie powiem, taki był mój zamiar. Jest podobna do Alice, bo wychowały się razem, w tym samym środowisku i tak to na nie wpłynęło, chociaż Lori jest bardziej wredna... A przynajmniej dla obcych, przekonasz się o tym w następnym rozdziale :)
4. A kto powiedział, że Jacob dowie się o poświęceniu Alice? Nie był przy tym, a Lori jest średnio rozmowna, chociaż z drugiej strony... hmm :)
Ach, niestety nigdy nie udaje mi się wyłapać wszystkich błędów. Mam jednak nadzieję, że to się zmieni :)
Dziękuję za twoje opinie i pozdrawiam :)