Cała nasza trójka przechodzi przez bramę mieniącą się
tysiącem różnych barw. Uwierzcie mi, to najpiękniejszy portal, jaki widziałam w
swoim życiu. Po drugiej stronie portalu czekał na nas ciemny korytarz,
właściwie to wszystko wyglądało jak lochy w średniowiecznym zamku. Moi
towarzysze od razu zaczęli rozmawiać między sobą na migi, czego nie rozumiałam.
Skończyło się na tym, że Marcus stał przede mną, a Artur za mną. Pięknie, teraz
awansowałam na nieumiejącą się obronić niewiastę. Położyłam dłoń na ramieniu
Marcusa i nachyliłam się nad jego uchem.
– Wiem, gdzie ona jest, zaprowadzę was.
– Nie, coś ci się stanie…
– Umiem się bronić, chodźcie za mną.
Z niechęcią zgodzili się na moje warunki i zaczęli za mną
podążać nie wydając przy tym żadnych dźwięków.
Wyczuwałam ją, naprawdę czułam jej obecność i wiedziałam,
że nic jej nie jest! To wspaniałe uczucie. Podążając w stronę mojej podopiecznej
przeszliśmy przez plątaninę korytarzy, które ku zdziwieniu moich towarzyszy,
były puste.
– Za chwilę dojdziemy do niej – szepnęłam do Marcusa. –
Wydaje mi się, że są przed jej komnatą, możliwe też, że ktoś jest w środku.
– Gdzie dokładniej mamy iść?
– W prawo, potem prosto i na pierwszym rozwidleniu w
lewo, tam powinni stać ludzie Elise.
– Dobrze, my pójdziemy i zrobimy zamieszanie, a ty ją
uratujesz – powiedział władczo Marcus, a ja nie miałam nawet ochoty się z nim
sprzeczać.
Moi towarzysze poszli przodem, a ja uważnie nasłuchiwałam
jak w cichym korytarzu rozbrzmiewają odgłosy walki. Marcus właśnie przypalał
jednego z uzbrojonych mężczyzn, gdy wychyliłam się zza rogu. Przed drzwiami
nadal stał jeden mężczyzna, który nic sobie nie robił z toczącej się obok
walki. Wyciągnęłam przed siebie rękę i mocą umysłu pchnęłam go w stronę Artura,
który jednym zgrabnym ruchem wbił tamtemu mężczyźnie miecz w brzuch, po czym
wyjął go i odepchnął atak innego przeciwnika. Może i walka na miecze wydaje się
przeżytkiem, jednak czarownice czasami są staroświeckie. My zaś chcieliśmy
zachować naszą obecność w tajemnicy i zostawiliśmy broń palną na później.
Widząc, że wszyscy zajęli się moimi towarzyszami,
pobiegłam szybko do drzwi i wykorzystując nadludzką siłę elfów, mocno je
pchnęłam. Najwyraźniej ciało Patricka jest silniejsze od mojego, bo
przeliczyłam się trochę i wyrwałam drzwi razem z kawałkiem ściany, który
wylądował na podłodze, a dokładniej na strażniku.
– Ooo – powiedziałam widząc nieprzyjemny dla oczu widok.
– Alice – usłyszałam dobrze znany mi głos i spojrzałam na
Lorettę. Boże, to była naprawdę ona.
Przez te parę lat moja przyjaciółka nabrała bardzo
kobiecych kształtów, a jej hebanowe włosy były nawet dłuższe od moich.
Wyglądała jak roszpunka z rozpuszczonymi włosami sięgającymi do kolan.
– Skąd wiesz, że to ja? – zapytałam zdając sobie sprawę z
tego, że nadal jestem w ciele Patricka.
– Aura – powiedziała jakby to było oczywiste i szybko do
mnie podeszła. – Daj mi miecz.
Miałam poważny dylemat, bo nie widziało mi się dawać
broni w ręce znudzonej Loretty, ale z drugiej strony…
– No dobrze.
Sięgnęłam po miecz, który za sprawą Marcusa miałam
przymocowany do pleców i ostrożnie podałam go Lori, która z radością małego
dziecka chwyciła szybko za rękojeść. Przechyliła głowę na bok i jednym ruchem
obcięła swoje długie włosy. Nie wiem, czy pomysł na ten zabieg fryzjerski
wzięła z bajki o Mulan, ale efekt był oszałamiający.
– Od razu lepiej – powiedziała szorstko i wyprostowała
się dumnie. – A teraz pozabijam paru popaprańców, jeśli pozwolisz.
Odwróciłam się i zobaczyłam, że nasi są oblężeni przez
mnóstwo mężczyzn, a może i kobiet w czarnych kostiumach. Loretta od razu
pobiegła do brata i ramię w ramię odpierali ataki. Wiedząc, że sobie poradzą,
pobiegłam do Artura i siłą umysłu zaczęłam podduszać jego przeciwnika. Oburzony
Artur odwrócił się w moja stronę i powiedział:
– Znajdź sobie swoje zabawki, jest ich tutaj pełno.
– Dobrze – odpowiedziałam i jednym ruchem ręki rzuciłam
dziesięć osób na ścianę.
Coś mi jednak nie pasowało, skąd wiedzieli, że coś się
dzieje? Odeszłam szybko na bok, zamknęłam oczy i powędrowałam do Patricka.
Zamrugał parę razy i spojrzał przed siebie. Elise stała zdecydowanie zbyt
blisko niego i rechotała patrząc prosto na mnie. Byłam pewna, że mnie widziała.
Szybko odłączyłam się od nich i wykorzystując całą soją siłę przyciągnęłam
wrogów niczym magnes do ścian, na których zawiśli nieruchomo.
Stojąc tak z rozciągniętymi w poprzek rękami, ledwo
utrzymywałam kontrolę nad tymi wszystkimi ludźmi. Marcus, Artur i Loretta stali
przede mną gotowi do walki i czekali na to, co powiem. Wiedziałam, że w takim
momencie byli zdolni do wszystkiego. Byli prawdziwymi wojownikami.
– Elise nas przejrzała, musimy tam pójść – powiedziałam i
upadłam na kolana.
Zamknęłam oczy i zaczęłam odpływać, straciłam kontrolę
nad zaklęciem. Moja dusza i moc zostały siłą wyrwane z ciała Patricka i z prędkością
światła popędziły do mojego ciała. Nie dostałam jednak czasu na przystosowanie
się do tak drastycznej zmiany, bo w mój policzek wbiły się czyjeś szpony.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam Elise. W tamtym momencie zrozumiałam, w jaki
sposób przeżyła tak długo. Została demonem. Twarz, jaką wszyscy widzieli była
złudzeniem. Skąd to wiedziałam? Widziałam mgłę zakrywającą jej twarz, a gdybym
zajrzała głębiej dostrzegłabym jej rozkładające się ciało.
– Nie jesteś już córką białego kruka, zaprzedałaś duszę
Lilith – warknęłam jej prosto w twarz.
Elise najwyraźniej nie spodobały się moje słowa, bo
mocniej ścisnęła swoją kościstą dłonią moją twarz.
– Jesteś mądrzejsza niż myślałam.
– Powiem więcej, dzięki temu można cię zniszczyć.
Wiedźma rzuciła mną na drugi koniec pomieszczenia.
Uderzyłam o ścianę i opadłam bezwładnie na podłogę, nadal nie zregenerowałam
sił po powrocie do swojego ciała.
– Za dużo czasu spędziłaś z moją siostrą.
Zaśmiałam się nie wierząc, że naprawdę dzieciństwo
spędzone z Elizabeth mogło mi wyjść na dobre. Niestety, jak się okazało jej
siostra była jeszcze gorszą wiedźmą niż moja – pożal się Boże – opiekunka.
– Zdradzę ci sekret – powiedziałam podnosząc się z
marmurowej posadzki. – Ta wiedźma jest moją matką chrzestną.
Zęby Elise zabłysły, a ja schyliłam się unikając kuli
ognia rzuconej w moją stronę. Brawo dla mnie, odzyskuję rezon, ale gdzie do
cholery jest Jacob i Anastazja?!
– Czasami nie rozumiem mojej siostry, co ona widzi w
takich ofiarach losu?
Poczułam jak moja moc powoli do mnie wraca. Dobrze,
musiałam jeszcze tylko chwilę przetrwać bez ochrony.
– Ofiarach? Chyba zapomniałaś o tym, że przewidziała kto
będzie ważny w życiu białego kruka. Odkryła, że Marcus jest jej przeznaczonym,
Jacob był oczywistym wyborem, Loretta też poszła w pakiecie ze swoim bratem,
ale ja? – uśmiechnęłam się przebiegle i nieznacznie zbliżyłam się do Elise. –
Do jakiego stopnia miała to wszystko poukładane, że zgadła czyją będę
strażniczką?
Z przyjemnością patrzyłam jak za złudną ludzką powłoką,
wnętrzności Elise ściskają się nierównomiernie. Nie ważne ile wieków tutaj
egzystowała, bo życiem tego nie można było nazwać, teraz skończyły się jej
dobre lata, wygnam ją stąd.
– Tylko wiesz – zaczynam i staję naprzeciwko niej. – Ten
zamek należy do mojego rodu. Jestem następczynią tronu i dzięki aprobacie matki
do moich decyzji mogę cię stąd wygnać, suko.
Nim zdążyła mi odpowiedzieć sięgnęłam do swojego umysłu
po moc i potraktowałam Elise tak jak ona mnie. Widząc jak z ogromną siłą uderza
o ścianę, uśmiechnęłam się do siebie i pewnym krokiem poszłam w jej stronę.
– Ja, królewna Alice, następczyni tronu Elfiego
Królestwa, mocą nadaną mi przy urodzeniu, skazuję ciebie na…
Nie zdążyłam dokończyć formułki, bo zostałam uderzona od
tyłu i upadłam na kolana. Przekręciłam głowę na bok i kątem oka zobaczyłam
nieziemsko pięknego mężczyznę, który z zaciekawieniem mi się przyglądał.
– Twoi przodkowie powinni się ciebie wstydzić –
powiedział do mnie z nieskrywaną odrazą.
– Przynajmniej nie zdradziłam swojego gatunku, jesteś z
mojego królestwa – odpowiedziałam.
Mężczyzna poczekał aż przestanę kaszleć i ukucnął obok
mnie. Wyciągnął rękę w moją stronę i wierzchem dłoni wytarł z kącika moich ust
krew. Bladoniebieskie oczy przewiercały mnie na wylot, a ja nie mogłam się
ruszyć.
– Kasprian, dosyć! Sama sobie z nią poradzę.
Mężczyzna wyciągnął otwartą rękę w stronę Elise i nie
wykonując jej rozkazu powiedział melodyjnie:
– Podoba mi się to, co widzę.
– Nie czas na randkę w ciemno, mamy tutaj coś do
zrobienia – powiedziała tupiąc nogą ze zdenerwowania.
– Cii – uciszył ją i przysunął się bliżej mnie. –
Pamiętam cię.
– Co?
Byłam pewna, że nigdy wcześniej go nie widziałam, takich
bezczelnych ignorantów się nie zapomina.
– To było tak dawno – zaczął rozmarzony. – Wszystko było
przeciwko tobie, ale ty i tak trzymałaś się zasad, nie chciałaś się złamać i
przyjąć do wiadomości, że jesteś przeklęta.
– Nie wiem, o czym mówisz.
– Oczywiście, że nie wiesz. Znaliśmy się w innym
wcieleniu.
– Szkoda, że cię w nim nie zabiłam – warknęłam
zirytowana.
Mężczyzna wybuchł śmiechem, co nijak pasowało do jego
lodowatej natury. I tutaj nie przesadzam, tęczówki z wyblakłym błękitem, cera
jak u Edwarda ze Zmierzchu, a włosy białe jak śnieg.
– Zabawna jak zawsze.
Chciałam mu coś odpyskować, ale nagle sufit zaczął się
palić, a jego szczątki spadały na nas. Lodowy mężczyzna osłonił mnie swoim
ciałem, nawet nie patrząc w stronę Elise, po której był stronie.
– Lepiej chroń swoją panią.
Kochany charakterek, nawet nie umiem docenić jak ktoś
ratuje mi tyłek.
– Liczy się tylko to, co jest dla mnie ważne, a nie chcę
żebyś tutaj zginęła.
Tak, to naprawdę mnie pocieszyło. Mając aż nadto
obecności nieznajomego, który właściwie na mnie leżał, postanowiłam chociaż moją
twarz odsunąć od niego i spojrzałam na sufit, który już całkiem się rozpadł. Ku
mojemu zdziwieniu w tornadzie stworzonym w całości z ognia znajdował się Jacob.
Pierwszy raz widziałam go tak wkurzonego. Nigdy więcej już nikt nie będzie
wątpił w jego możliwości, w końcu uwolnił swoje emocje i całą moc, a nie tylko
jej część.
– Gdzie jesteś? – usłyszałam echo jego słów i szybko
wzrokiem spróbowałam odszukać Elise, jednak nie byłam w stanie jej namierzyć.
– Głupi, nie pokona jej – odezwał się mężczyzna, który
nadal nie raczył ze mnie zejść.
– Dlaczego niby?
– Chłopak panuje nad ogniem, a Elise ma w tym dłuższą
praktykę – wyjaśnił mi od niechcenia.
– Cholera – powiedziałam rozumiejąc, że to prawda.
Jacob uwolnił całą swoją moc, ale to nie ma znaczenia,
Elise go uziemi, a wtedy będzie miał przesrane.
– Jako pieprzona królewna tego królestwa rozkazuję ci
wstać ze mnie! – krzyknęłam na lodowego mężczyznę, a on po raz drugi tego dnia
zaczął się śmiać.
– Pieprzona królewna, zapamiętam sobie ten tytuł Wasza
Wysokość – powiedział i wykonał mój rozkaz.
Nie zwracając już więcej uwagi na dziwnego mężczyznę
wstałam i postanowiłam, że nauczę się nowej sztuczki. Zamknęłam oczy i
wyobraziłam sobie wir energii, który mnie unosi. Nigdy tego nie próbowałam i
miałam nadzieję, że to mi się uda.
Alice, dasz radę.
Ta sama energia, którą wykorzystywałam do rzucania ludźmi
i podduszenia ich, użyłam do tego, żeby unieść się w powietrzu i chociaż nie
panowałam nad tym całkowicie, to udało mi się znaleźć na wysokości Jacoba.
Chłopak właśnie walczył z Elise, która była w swoim żywiole. Bawiło ją
zachowanie chłopaka, który nie był dla niej zagrożeniem.
Zanim mnie zauważyła podfrunęłam do niej i wbiłam w jej bok
sztylet, który tego dnia dostałam od Artura. Elise jednak to tylko rozjuszyło i
chcąc zademonstrować swoją siłę zdusiła ogień, który otaczał Jacoba. Chłopak
zaczął spadać, a ja próbowałam złagodzić jego upadek, siłą umysłu zwalniając
jego prędkość. Nie zdążyłam przekonać się o skutkach moich działań, bo wykorzystując
chwilę mojej nieuwagi, Elise chwyciła mnie za szyję i zaczęła dusić.
– Zabiję cię – powiedziała delektując się każdym słowem.
– Dobrze, ale szykuj się na oblężenie tego zameczku, bo
nikt nie daruje ci zabicia następczyni tronu.
– Jeszcze mi za to podziękują – warknęła i mocniej
zacisnęła ręce na mojej szyi.
Zaczęło mi brakować tlenu. Koncentrowałam się tylko na
powietrzu i moja moc przestała działać. Podtrzymywała mnie tylko ta sadystyczna
wiedźma.
– Chyba o kimś zapomniałyście – usłyszałam znajomy głos i
spojrzałam na blondyna stojącego na gzymsie.
Artur. Pomoc nadeszła. Całe szczęście, zajmą się Jacobem.
Elise poluźniła swój uścisk i spojrzała się prześmiewczo
na chłopaka.
– A co ty mi możesz zrobić, chłopcze?
– Czekałem na to pytanie – odpowiedział i uśmiechnął się jak
Joker. – Alice, zajmij się sobą.
Co takiego? Nim się obejrzałam Elise mnie puściła, a
Artur zaczął… O matko, on wyrywał z niej duszę! Skąd u niego taka moc? Myślałam,
że może tylko wyczuwać emocje, kiedy to wszystko się skończy będę musiała się
od niego dowiedzieć, dlaczego nie powiedział nam o swoich mocach.
Tak bardzo zszokowało mnie to odkrycie, że dopiero trzy
metry nad ziemią przypomniały mi się słowa Artura i zaczęłam zwalniać tempo
spadania, jednak było za późno i z dość dużym hukiem wbiłam się w posadzkę.
Loretta, która klęczała nad Jacobem podniosła się i
ruszyła w moją stronę.
– Co z nim?
– Zaleczyłam najpoważniejsze obrażenia.
– Jak?
– Podczas niewoli odkryłam, że moją dodatkową zdolnością
jest uleczanie – powiedziała i chciała mnie dotknąć, ja jednak odsunęłam się od
niej i spojrzałam na oszołomionego Jacoba.
– Najpierw ulecz jego.
– Ale…
– Loretta, zrób to. Sama o siebie zadbam!
Nie do końca mi wierząc, poszła niechętnie do Jacoba i
powróciła do przerwanej czynności.
Nie pozwoliłam, żeby mnie dotknęła, bo wtedy nie
odeszłaby ode mnie. Poczułaby, że jest gorzej niż na to wygląda, bo już
wcześniej się osłabiłam, a starcie z Elise i upadek wcale mi nie pomogły. Powinnam
sama dojść do siebie, ale moja moc… Nie mogłam jej zebrać w jedno miejsce, coś
było nie tak.
Usiadłam i podparłam głowę o ręce, spojrzałam ostatni
czas na walczącego Marcusa i Patricka, ukrytych niedaleko mnie Jacoba i
Lorettę, zapragnęłam również zobaczyć resztę, ale nie mogłam ich znaleźć. Moje
oczy nagle zaszły mgłą, która nie była łzami.
– Nawet sobie nie myśl, że pozwolę ci tu umrzeć –
usłyszałam gniewny głos lodowego mężczyzny, jednak przed sobą zobaczyłam tylko
białą plamę, która zapewne była jego włosami, albo twarzą, sama nie wiedziałam.
– Uzdrowicielko! – jego donośny głos rozległ się po całej
sali, wsysając w czarną dziurę wszystkie inne dźwięki. – Królewna Alice zaraz
umrze, jeśli jej nie pomożesz!
Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Mężczyzna przyciągnął
mnie do siebie i mocno objął. Poczułam jego energię, która przyjemnie pieściła
moje ciało i z ulgą zamknęłam oczy. Byłam taka zmęczona…
A
Kiedy następny rozdział ?????
OdpowiedzUsuń