- Niewiarygodne, że strażniczka białego kruka tyle czasu marnuje na takie bzdury.
Mrużę oczy widząc Jacoba, nie miałam ochoty patrzeć na niego. Ostatnio zaczął bić swoje rekordy w byciu palantem.
- Zamknij się, niektórzy w tym domu chcą ładnie wyglądać. To nie jest nic złego. Serio, spróbuj kiedyś, może poprawi ci to humor.
- I bez tego jestem rozrywkowy.
- Nie myl pojęć. Rozrywkowy nie jest synonimem żałosnego.
- Alice – podniósł głos, ale po chwili był już opanowany. – Teraz jest twoja kolej na ćwiczenia z Anastazją. Macie wolną salę do ćwiczeń.
- Dobrze – powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Sala ćwiczeń znajdowała się w zachodniej części rezydencji i w porównaniu do reszty budynku była nowa, bo dobudowano ją parę lat temu. Zbiegłam po schodach i zaczęłam wolno iść korytarzem o ścianach zdobionych portretami różnych czarownic na przestrzeni wieków.
Ostatnie na co miałam w tej chwili ochotę, to uczenie Anastazji, jest to dla mnie tak samo męczące jak dla niej. Nie jestem nauczycielką i nie mam talentu do nauczania, więc nie wiem w jakim celu Jacob wymyślił te zajęcia, tym bardziej, że chyba nikt nie wie na czym dokładniej powinny one polegać.
Pstrykam palcami, a drzwi się otwierają. Wchodzę do sali. Na materacu do ćwiczeń siedzi oparty o ścianę Marcus i głaszcze włosy leżącej na jego kolanach Anastazji.
- Ćwiczyliście coś dzisiaj? – pytam.
- Tak – odpowiada Marcus. – Jest coraz lepsza w walce wręcz, ale nadal nie umie utrzymać broni. Nie wiedzieć czemu ciągle upuszcza sztylety, to samo jest z mieczem.
- A ty po co tutaj przyszłaś – pyta zdziwiona Anastazja. – Nie lubisz ćwiczyć, ostatnim razem jak Marcus pokazywał nam uderzenie z półobrotu, to pstryknęłaś palcami i nagle zamiast ciebie siedział obok nas jeden ze służących.
- Wysiłek fizyczny jest przereklamowany, ten pot i rozmazany makijaż...
- Alice, elfy się nie pocą – mówi rozbawiony Marcus.
- To nieistotne, Jacob przyszedł do mnie i zaczął marudzić, że powinnam poćwiczyć z Anastazją.
Marcus marszczy czoło i zamyślony w jednej ręce obraca sztylet. Na ten widok czuję na ciele ciarki, czasami zapominam jakim potężnym jest wojownikiem.
- Porozmawiam z nim, nie może ciągle uprzykrzać ci życia. Dzisiaj nie jest twoja kolej na trening, niepotrzebnie zawracał ci głowę.
- Mówiłam już, że go nienawidzę? – jęknęłam i wyszłam z sali.
Sposoby na irytujące zachowanie Jacoba idioty z którym muszę mieszkać pod jednym dachem:
2# Uwięzić go w sali do ćwiczeń
3# Rzucę zaklęcie na mój pokój i nie będzie mógł go odnaleźć
4# Sklonuję go, ale jego klon będzie miał normalną psychikę
Przypomniałam sobie jego niebieskie oczy, uroczy uśmiech i to wystarczyło, żebym włączyła laptopa.
Alice_xoxo: Cześć słodki, pamiętasz mnie jeszcze?
green_Patrick: Niesamowicie piękna dziewczyna, którą staranował mój młodszy brat? Nie, nie pamiętam Ciebie.
Alice_xoxo: Ha ha ;-P
green_Patrick: Myślałem już, że nie napiszesz...
Alice_xoxo: Przyznam, że przeszło mi to przez myśl ^^
green_Patrick: Kłamczucha lol
Alice_xoxo: Jak się udało przyjęcie?
green_Patrick: Cały czas myślałem o Tobie. A no tak, za sprawą mojego KOCHANEGO braciszka byłem cały upaćkany tortem.
Alice_xoxo: Czyli się nie nudziliście :D
green_Patrick: Alice
Alice_xoxo: Tak?
green_Patrick: To kiedy się spotkamy?
Alice_xoxo: Kiedy tylko chcesz
green_Patrick: Chcę teraz
Alice_xoxo: Dobrze, spotkajmy się na plaży.
green_Patrick: Żartujesz
Alice_xoxo: Nie
green_Patrick: Zaraz będę
Użytkownik green_Patrick wylogował się.
- Zwariowałaś – powiedziałam do siebie i weszłam do portalu.
Pogoda w Lynn była ładna, świeciło słońce, ale nie było wystarczająco ciepło żeby wejść do wody. Położyłam się w miejscu, gdzie mogłam liczyć na względną prywatność. Położyłam się na piasku i z przyjemnością poczułam go na swojej skórze. Miałam na sobie tylko sukienkę do kolan i skórzaną kurtkę, ale nie było mi zimno. Właściwie, to czułam się wspaniale. Wiatr delikatnie unosił moje włosy, wyraźnie słyszałam szum oceanu i wbrew ostrzeżeniom starszyzny, jeszcze nie spotkałam tłumu zacofanych ludzi z pochodniami w rękach.
- Następnym razem musisz mi sprecyzować gdzie będziesz czekała.
- Skąd wiesz, że będzie następny raz?
Zaśmiał się, a ja zapragnęłam się do niego przytulić. Chwyciłam go za koszulę i pociągnęłam w dół. Klęczał obok mnie i rozbawiony czekał na mój ruch. Oblizałam usta i powoli zbliżyłam się do niego. Musnęłam ustami jego czoło, policzki aż doszłam do ust. To było wspaniałe, poczułam w brzuchu tysiące motyli i bez dłuższego marnowania czasu zatopiłam się w jego ustach.
- Green, tak na plaży? Nie ładnie, nie ładnie, a mama wie? – usłyszeliśmy męski głos i z niechęcią oderwaliśmy się od siebie.
Spojrzałam na przeciętnej urody chłopaka, który ujrzawszy moją twarz, spojrzał na mnie podejrzliwie. Poczułam na ciele gęsią skórkę, miałam złe przeczucie co do tego chłopaka.
- Spadaj Steve.
- Kim ona jest? – powiedział wskazując na mnie palcem.
Nie mógł wiedzieć kim jestem, więc dlaczego tak się zachował, nie rozumiałam tego zachowania.
- Cicho, jak możesz się tak bezczelnie zachowywać?! – warknął na kolegę mój towarzysz.
- Głupi, nie wiesz z czym masz do czynienia.
Nie, nie, nie, nie. On wie, ten chłopak naprawdę wie kim jestem. Nie mogę dłużej tutaj zostać.
Zerwałam się z piasku jak oparzona i popędziłam w stronę morza. Stanęłam dopiero, gdy woda sięgnęła mi kolan, musiałam ochłonąć.
Patrick objął mnie od tyłu i pocałował delikatnie w szyję. Przez chwilę milczeliśmy wpatrując się w horyzont i nasłuchując szum morza.
- Nie przejmuj się nim.
- To nie nim się przejmuję.
Odwrócił mnie w swoją stronę i ucałował mi dłoń.
- Obiecuję ci, że będę cię chronić.
Zdezorientowana spojrzałam na niego w próbie zrozumienia sensu jego słów. Widząc moją minę przybliżył swoje usta do mojego ucha i wyszeptał:
- Alice, wiem kim jesteś.
W głowie słyszę przerażający huk, równie dobrze mogłabym teraz stać na terenie, gdzie słychać wystrzały z karabinów oraz krzyk przerażonych ludzi.
Odrywam się od Patricka i cofam do
tyłu. Nie mogę uwierzyć, że byłam na tyle głupia, żeby nie wyczuć w nim czegoś
nietypowego.
- Nie wiem o czym mówisz.
Odwracam się od niego i wychodzę z
wody. Idę szybko po mokrym piasku i chociaż wiem, że to tylko kwestia czasu aż
mnie dogoni, próbuję sobie wszystko poukładać w głowie. Nie używałam przy nim
mojej magii, a przynajmniej nie przypominam sobie tego. Spotkaliśmy się dopiero
drugi raz, nie sądziłam, że to możliwe, aby człowiek w tak krótkim czasie
rozpoznał we mnie elfa.
- Alice – krzyczy z daleka.
Nie odwracam się, nie mogę tego
zrobić. Czuję jak do oczu napływają mi łzy. Nie wiem dlaczego tak emocjonalnie
reaguję na te odkrycie, przecież on nie jest dla mnie nikim ważnym... A jednak
zależało mi na tej sekretnej znajomości, tylko ona wydawała się normalna i
wystarczająco oddalona od mojego prawdziwego życia.
- Nic ci nie zrobię – mówi i łapie
mnie za łokieć.
Odwracam się i patrzę prosto w jego
oczy. Jestem wściekła. Gdzie się nie pojawię, tam staję się egzotycznym okazem,
który powinien być zamknięty za kratami w ZOO.
- O co ci chodzi, czego ode mnie
chcesz?!
- Alice! – podnosi głos, wydaje
się wzburzony. – Przestań udawać.
Dotyka dłońmi mojej twarzy i zaczyna
mnie mocno całować. Odpycham go od siebie i uderzam w twarz.
- Odbiło ci?! – krzyczę wściekła
na niego.
- Musisz pozwolić mi wszystko
wyjaśnić, moja rodzina...
- Mylisz się, nic nie muszę –
mówię i zaczynam biec przed siebie.
Nie boję się, że mnie dogoni, bo
utrzymuję tempo niedostępne dla niego, a gdy jestem już wystarczająco daleko,
otwieram portal i z rozpędem wpadam do ogrodu w którym właśnie medytował Jacob.
Chłopak otwiera jedno oko i lustruje mnie zaciekawiony.
- Mam się martwić? – pyta.
- Powiedziałabym ci, ale nie chcę
słuchać wykładu o tym jaka to jestem nieodpowiedzialna – mówię i uciekam do
swojego pokoju.
Prawie od razu uświadamiam sobie,
że sama zapędziłam się w pułapkę. Tutaj się nie uspokoję, jedyne co będę czuła,
to tylko jeszcze większe zdenerwowanie.
Siadam na łóżku, zaciskam ręce na
materacu i zaczynam krzyczeć najgłośniej jak potrafię. Wstaję i w napadzie
furii zaczynam rzucać o ścianę wszystkim co znajduje się w moim zasięgu. W
momencie, gdy na ścianie ląduje wazon, czuję jak czyjeś ręce obejmują mnie w
pasie i odciągają na bok, żebym nie została zraniona którymś z odłamków.
Zaczynam płakać ze złości, jestem wściekła na siebie za to jak łatwo dałam się
podejść. Jestem następczynią tronu, strażniczką białego kruka, a dałam się
podejść CZŁOWIEKOWI.
Ktoś mocniej przyciska mnie do
siebie i delikatnie głaszcze po włosach. Przez to całe zamieszanie nie
zauważyłam kto mnie powstrzymał przed doszczętnym zdemolowaniem pokoju.
Podnoszę głowę do góry i widzę Jacoba. Przygryza usta i odwraca wzrok, jedyne
co może przybliżyć mi jego myśli, to jego puls, który w tej chwili jest o wiele
za szybki.
Nie rozumiem co się tutaj właśnie
stało, Jacob nigdy nie zrobił dla mnie niczego miłego, a przynajmniej nie
przypominam sobie czegoś takiego. Nie mam siły zadawać pytań, więc po prostu układam swoją głowę na jego piersi i zasypiam.
Nie za bardzo zrozumiałam o co chodzi z Patrickiem, trochę za szybko akcja poleciała albo ja nie nadążyłam ;) Otworzę zaraz opis postaci, może tam coś będzie i rozjaśni mi w głowie.
OdpowiedzUsuńAlice trochę zdziwiła mnie swoją bezpośredniością w stosunku do chłopaka, którego widzi drugi raz w życiu. Tak się na niego rzucać? Musi być bardzo sprawgniona czułości :P
Bardzo fajnie ukazany związek Marcusa i Anastazji, właśnie takie wzmianki są najlepsze. Nawet z kilku linijek jestem zadowolona :)
No i końcówka - wreszcie Jacob jest miły dla Alice, mógłby częściej okazywać dla niej serce.
Pozdrawiam
amandiolabadeo.blogspot.com
Powtórzenia, błędy (np. TE odkrycie; powinno być "to"), chaotyczna akcja (nie było wspomniane o tym, czy Patrick za nią szedł, więc nasunęło mi się, że tak szybkie stawanie za nią jest możliwe tylko poprzez teleport)... Ogólnie mam wrażenie, że opowiadanie stopniowo staje się coraz gorsze (tylko mi nie mówcie, że trafiłam na kolejne love story). ;/
OdpowiedzUsuńsekrety-magii.blogspot.com