- Nie mogłem zostawić cię tutaj samej, bałem się, że uciekniesz przez portal i zrobisz coś głupiego.
Czar prysł.
Odrywam się od niego i siadam na brzegu łóżka. Nie widzę go, więc nie mogę ocenić jego reakcji na moje zachowanie, ale podejrzewam, że nie jest ona najlepsza.
- Słuchaj – mówię. – Dziękuję ci, że powstrzymałeś mnie przed zniszczeniem pokoju, ale naprawdę nie potrzebuję niańki.
- Alice... – kładzie dłoń na moim ramieniu, a ja próbuję zapanować nam rosnącymi we mnie emocjami. – Nie chcę cię niańczyć i nigdy nie miałem tego w planach. Szanuję to, że potrafisz o siebie zadbać, ale nie musisz zawsze taka być. Każdy czasami ma chwilę słabości, nikt nie jest z kamienia.
Odwracam się i patrzę wyzywająco w jego oczy. Niewiarygodne, że taką radę daje mi osoba taka jak on.
- Jacob, może powinieneś zastosować na sobie te wszystkie rady, bo najwidoczniej nigdy nie dopuściłeś do siebie uczuć. Ja przynajmniej coś czuję i uzewnętrzniam to co się we mnie kotłuje, nie zostawiam uczuć tylko dla siebie, ale ty? Nigdy nie widziałam, żebyś się zakochał, albo cierpiał, właściwie to nie okazujesz nawet radości.
Wystawiam palec wskazujący i popycham go nim na ścianę. Nie mogę uwierzyć w to jak wielkim jest hipokrytą.
- Co takiego sprawiło, że jesteś takim cholernym dupkiem, czy ty w ogóle coś czujesz? – krzyczę, ale on nie zwraca na mnie uwagi.
Jacob wstaje i zabiera z krzesła swoją bluzę. Idzie do wyjścia, a gdy już stoi w progu waha się przez chwilę. Patrzy w sufit i po cichu przeklina, po czym nie odwracając się do mnie mówi:
- Czuję więcej, niż myślisz.
Wychodzi.
Zostałam sama i wcale mi się to nie podoba.
- Idiotka – mówię do siebie i podchodzę do szafy.
Anastazja kiedyś powiedziała, że ta drewniana, ozdobiona kolorowymi wzorkami szafa przypomina jej bajkę o Narnii. Niewiarygodne, że nadal fascynują ją takie rzeczy, skoro sama doświadczyła już wielokrotnie bardziej magicznych zjawisk.
Widzę w szafie błękitną sukienkę, której dawno nie miałam na sobie, więc od razy wyciągam ją i przebieram się w nią. Podchodzę do lustra i uśmiecham się do siebie smutno. Czasami chciałabym zamknąć usta tej suce, która we mnie siedzi. Niestety jest sprytniejsza ode mnie.
Zamykam oczy i próbuję się skupić na energii Jacoba, muszę z nim porozmawiać. Nie przeproszę go, ale przynajmniej sprawdzę jak się czuje, bo szczerze mówiąc czuję wyrzuty sumienia.
Schodzę do kuchni, gdzie widzę Jacoba u boku drobnej blondynki, która aż podskakuje z przejęcia.
- O Alice, dobrze, że przyszłaś – mówi Anastazja, której wcześniej nie zauważyłam. – Poznaj proszę Celestynę, jak się dzisiaj dowiedziałam jest moją młodszą siostrą.
Patrzę na Anastazję, potem na drobną blondynkę, a na końcu spoglądam jeszcze na sztucznie uśmiechającego się Jacoba. Ta mała nie była podobna do Jacoba, a tym bardziej do Annie, która miała całkiem inną urodę.
Widząc mój zagubiony wzrok Anastazja zaśmiała się i objęła mnie, szepcząc przy tym konspiracyjnie:
- Zdradzę ci sekret. Nie jest spokrewniona z Jacobem, bo jest córką mojego ojca, a nie matki.
- Anastazjo, ona nie może tutaj zostać. To nie jest nasz dom i panują tutaj pewne zasady, których muszę pilnować, żeby były przestrzegane.
- Nie będę się tutaj wpraszała, po prostu chciałam poznać siostrę – powiedziała cieniutkim głosem dziewczynka.
- Jak sobie chcesz Calineczko, tylko ostrzegam, lepiej się tutaj nie zgub, bo nie zamierzam cię potem szukać.
Na twarzy dziewczynki pojawił się strach, ale po chwili otrząsnęła się ze stanu osłupienia i z obrażoną miną powiedziała:
- Nie mam na imię Calineczka tylko Celestyna, jest to polskie imię, nie ma w im niczego trudnego.
- Och tak? To w takim razie może też powiem coś o sobie. Mam na imię Alice i nie lubię jak nieogarnięte dziewczynki plączą mi się pod nogami – warknęłam i wyszłam z pomieszczenia.
Przed domem stał Marcus. Podeszłam bliżej i zauważyłam, że podrzuca w zamyśleniu kluczami od samochodu.
- Coś się stało? – zapytałam.
- Celestyna. Dlaczego odnalazła Anastazję akurat teraz?
Siadam na progu i pociągam go za sobą. Nie opiera się, od razu siada obok mnie. Kładę głowę na jego ramieniu i zdaję sobie sprawę z tego, że jest dla mnie jak brat. Przez długi czas byłam strażniczką jego siostry bliźniaczki, która była moją najlepszą przyjaciółką. Bardzo kochałam Lorettę, a teraz gdy jej już nie ma, czuję że Marcus jest jedyną osobą, która jeszcze mnie z nią łączy.
- Poznałam ją i wydaje mi się, że nie będzie tutaj za często przychodziła.
Marcus spojrzał na mnie podejrzliwie, a ja się zaśmiałam.
- Co jej zrobiłaś? – zapytał.
- Użyłam mojej magicznej mocy – wyszeptałam konspiracyjnie.
- Co? – spytał przerażony.
- O tak, zapamięta to na bardzo długo. Wyszła ze mnie suka, a mówiąc w skrócie zapewniłam ją, że nie jest tutaj mile widziana.
- I pomyśleć, że jeszcze tak niedawno to mi się dostawało od ciebie za kontakty z Annie.
- Było minęło, teraz jesteś jedną z nielicznych osób, którym ufam.
- Co z twoją matką? – błyskawicznie zmienił temat.
- Utrzymuje jakoś władzę – jęknęłam na myśl o królestwie. – Boję się, że wpływy przeciwników wzrosną i będą chcieli pozbawić nas władzy.
- Jest to w ogóle możliwe? Kolejnymi osobami w kolejce do tronu są Tylersi, a przecież oni mają z twoją rodziną tyle wspólnego co ród Draco z Orionem.
- Wiem, to właśnie dlatego dla wszystkich byłoby najlepiej, gdyby została zachowana ciągłość władzy. Mój problem polega na tym, że jestem jedynaczką, więc to ja muszę przejąć po matce ten cały bałagan. A jakby tego było mało, to już zaczęli planować mi dzieci. Ostatnim razem, gdy byłam w królestwie zrobili mi wystawkę proponowanych kandydatów na tatusiów. Koszmar.
- Nie mogą ciebie do tego zmusić.
- Mogą i zrobią to.
Drogi dzienniku, nie obchodzi mnie co myślisz o moich wywodach, ale znowu zmuszę cię to wysłuchania tego co muszę z siebie wyrzucić.
Nie chcę tego, naprawdę nie chcę, żeby mnie kontrolowali. Mąż, dzieci i co jeszcze? Nie powiem, że tego nie chcę, ale na pewno nie spodoba mi się ich kandydat. To jest straszne. Chciałabym żyć w świecie, gdzie nikt nie wymaga ode mnie zachowania ciągłości królewskiej linii.
Wiesz co notesie? Nie pozwolę im na to.
Jeszcze nie wiem co zrobię, ale nie pozwolę im na zniszczenie mi życia.
Może i prastarych zasad nie zmienię, ale niektóre rzeczy nagnę na swoją korzyć. Wszystko, byleby tylko nie skończyć w łóżku z facetem, którego nie chcę.
Wieczorem cała nasza czwórka usiadła w salonie przy kominku. Mieliśmy wiele do obgadania, ale wydawało mi się, że nikt nie miał ochoty tutaj siedzieć. Dopiero Marcus chrząknął znacząco i zaczął do nas mówić:
- Pewnie nie tylko ja myślę o Celestynie. Nie podoba mi się ta cała historyjka o zaginionej siostrze, coś mi tutaj śmierdzi.
- Zgadzam się, to dziecko może zagrozić naszej tajemnicy – powiedziałam.
- Alice, ona ma siedemnaście lat – jęknęła niezadowolona Anastazja.
- Naprawdę? A wygląda na trzynaście – odparłam.
- Dziewczyny uspokójcie się – warknął zirytowany Marcus. – Jedno nie podlega negocjacji, Celestyna nie może tutaj przychodzić. Anastazja nie powinna spotykać się z nią też poza posiadłością bez odpowiedniej ochrony – powiedział patrząc na mnie wymownie.
O nie, nie, nie. Nie pozwolę mu się w to wkręcić.
- Nie będę robiła za przyzwoitkę, to dziecko mnie irytuje.
- Chyba nie myślisz, że Marcus będzie dobrym kompanem? – spojrzał na niego rozbawiony. – Brachu szanuję cię, ale nie nadajesz się do babskich rozmów.
- Nie będę z tego powodu rozpaczał – odparł śmiejący się Jacob.
Jego uśmiech był tak rzadkim widokiem, że na chwilę się na niego zagapiłam. Wróciłam do świata dopiero, gdy obiekt mojego zainteresowania spojrzał na mnie i uniósł jedną brew w wyrazie zaskoczenia. Momentalnie odwróciłam wzrok i w duchu cieszyłam się, że prawie nigdy nie robię się czerwona na twarzy.
- Anastazja może pisać sms-y z siostrą, a przynajmniej do czasu aż nie stanie się silniejsza – mówię, mając nadzieję, że jest to racjonalna propozycja.
Reszta rozmowy mnie nie obchodzi, siedzę i przesuwam kubek po stoliku, co jak pewnie się domyślacie, kończy się wylaniem jego zawartości. Wzdycham i sięgam po chusteczki. Muszę to ogarnąć zanim zaczną jęczeć, że znowu zrobiłam bałagan.
Chcę wytrzeć herbatę, ale nie robię tego. Ręka drży mi nad stolikiem, a po chwili wywracam się z krzesła i ląduję na podłodze. Ta herbata... Zobaczyłam w niej oczy, błękitne oczy, które zdążyły już wyryć mi się w pamięci.
Nie, nie, nie. To nie może być prawda, przywidziało mi się, nie mógł tego zrobić, bo jest człowiekiem...
Prawda?
A
________
Rozdział trochę wcześniej, bo nie wiedziałam, czy jutro będę miała kiedy go wrzucić.
Miłego czytania.
________
Rozdział trochę wcześniej, bo nie wiedziałam, czy jutro będę miała kiedy go wrzucić.
Miłego czytania.
Rzeczywiście rozdział pojawił się wcześniej, a ja nie zauważyłam...
OdpowiedzUsuńKilka literówek na początek:
Nie mogłem zostawić cię tutaj samej,
samą
a ja próbuję zapanować nam rosnącymi we mnie emocjami
nad
więc od razy wyciągam ją
razu
nie ma w im niczego trudnego.
nim
Jestem bardzo ciekawa co stało się z Alice, zemdlała przez Patricka, bo coś jej wcześniej zrobił, dobrze zrozumiałam? Ehhh, zakończenia są najgorsze, nie wiesz czego można się dalej spodziewać.
Początkowa scena między Alice i Jacobem - urocza, możesz stworzyć więcej takich? :) Szkoda, że Alice bywa taka podła dla niego, może w końcu dogadaliby się.
Wydaje mi się, że siostra Anastazji w rzeczywistości nie jest jej siostrą, tylko ktoś (może Morgana) ją nasłał, żeby wkupiła się w łaski domowników a potem zaszkodziła bohaterce. Dobrze, że Marcus i Alice są do niej sceptycznie nastawieni, bo jej nie polubiłam.
Czekam na kolejny rozdział.
amandiolabadeo.blogspot.com
Dziękuję za zwrócenie uwagi na literówki, już je poprawiłam :-)
UsuńAlice nie zemdlała, po prostu wykończyły ją te emocje i zasnęła (na miękkiej poduszce jaką był Jacob heh), ale jeśli miałaś na myśli końcówkę, to tam też nie zemdlała tylko się wystraszyła :-)