sobota,
11

Chapter 15

– Co ja tutaj robię? – zastanowiłam się przez chwilę.
Jacob zaplótł ręce i oparł się o framugę drzwi z wyzywającym uśmiechem na ustach.
– No. Ja. Ten...
– Pozwól, że ci pomogę. Grzebałaś w moich rzeczach.
– Co, ja? Nie-e-e. Skąd ci takie głupoty przychodzą do głowy?! – powiedziałam zataczając rękoma nieokreślone kształty.
– Alice, ile mamy lat?
– Nie grzebałam w twoich rzeczach!
Podszedł bliżej i nachylił się nade mną, mówiąc:
– To co tutaj robiłaś?
– Nie wiem, dlaczego się mnie czepiasz?!
– Bo jesteś w moim pokoju – odparł rozbawiony.
– Mam ciebie dosyć, wiesz?
– I właśnie dlatego przychodzisz do mojego pokoju, bo nie chcesz mnie spotkać?
– Och. Zamknij się – powiedziałam i wyszłam na korytarz, na którym wpadłam na Marcusa.
Mięśnie, to jednak szkodliwy dodatek, bo po odbiciu się od nich, wszystko cię boli.
– Miało cię tutaj nie być – powiedziałam z wyrzutem do chłopaka.
Cieszyłam się, że wrócił i mam wolne, ale w takim razie gdzie był i dlaczego zostawił to wszystko na mojej głowie?!
Marcus spojrzał uważnie na mnie, a potem przyjrzał się Jacobowi, po czym ze zmęczeniem powiedział:
– Och. Przepraszam, nie wiedziałem, że przeszkodzę wam w schadzkach.
Na język cisnął mi się kąśliwy komentarz, jednak coś było nie tak. Wyglądał jak siedem nieszczęść, nie żebym ostatnio wyglądała lepiej, ale w jego wypadku to było zaskakujące. Złapałam go za rękę i pomimo stawianego oporu, zaciągnęłam go do pokoju Jacoba i popchnęłam go na łóżko.
– Jake, zamknij drzwi.
– Nie chcę trójkąta, Anastazja nie będzie z tego zadowolona – powiedział z rezerwą Jacob.
– Zamknij te cholerne drzwi – warknęłam na skutek czego po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwi.
– Alice, puść mnie, chcę pójść spać – powiedział słabo Marcus.
– Nie ma mowy, powiesz mi tu i teraz, w czym tkwi problem.
Marcus niepewnie spojrzał na Jacoba. Ufał mu, jednak wiedziałam, że wciąż nie powiedział mu o naszym odkryciu, więc musiało o to chodzić.
– Dobrze, wprowadzę Jacoba w sytuację – powiedziałam wciąż patrząc na Marcusa. – Podejrzewamy, że Loretta żyje, gotowe. Kolejna sprawa, o której nikt nie wie, to fakt, że Arthur też to wyczuł i chce z nami współpracować.
– Jak? – momentalnie ożywił się Marcus.
– Nie mam pojęcia, twierdzi, że powinni być razem. Kolejny zakochany kundel pod moim dachem.
Usiadłam na łóżku obok Marcusa i ukryłam ręce w dłoniach. Znowu poczułam to nieprzyjemne uczucie, które pojawiało się, gdy myślałam o Lori. Minęło tak dużo czasu, jeżeli mamy rację, to jak bardzo to wszystko ją zmieniło. Jestem złą strażniczką, powinnam była wiedzieć...
Marcus przytulił mnie, a po moich policzkach pociekły łzy, to właśnie wtedy Jacob chrząknął, zwracając na siebie naszą uwagę.
– Dlaczego mi nie powiedzieliście?
– Ostatnio dużo się działo – odpowiedziałam.
– To Loretta, powinniście mi powiedzieć, też się z nią wychowałem!
– Wiem – powiedziałam ze skruchą.
– Jest coś jeszcze – powiedział Marcus po dłuższej chwili ciszy.
– Nie – powiedziałam, czując, że nie chcę tego usłyszeć.
– Od paru dni próbowałem się dostać do kryjówek Elizabeth, ale jeszcze nie zdołałem ich wszystkich zlokalizować.
– Nie ma jej tam – powiedziałam.
Podsunęłam do góry sukienkę. Wysoko na udzie miałam zapięty czarny pasek z małym schowkiem, z którego wyjęłam notes, który znalazłam na strychu w Londynie podczas wyprawy z Patrickiem.
– To nie jest zwykły notes – mówię – należał on do Loretty. Miałam taki identyczny. Nie wiem jak wam to wytłumaczyć, ale w dzieciństwie razem z Lorettą chroniłyśmy swoje rzeczy, zabezpieczając je naszą połączoną magią. Te notesy też miały taką moc, mogłyśmy tutaj przekierować swoje myśli. Odzyskałam go dopiero podczas pierwszej lekcji z Patrickiem.
– Zabrałaś go wtedy do domu Elizabeth – powiedział Jacob.
– Tak, długo wstrzymywałam się przed zajrzeniem do niego, ale nie mogąc namierzyć Marcusa w końcu zrobiłam to sama.
Westchnęłam, mój oddech był urywany, a ręce trzęsły mi się tak jak nigdy dotąd.
– Co tam znalazłaś? – zapytał łagodnie Marcus.
– Jest tam tylko jedno słowo. Mogła przesłać nam wszystko, każdą myśl, a pojawiło się tam tylko nic nieznaczące słowo: Elise.
– Widocznie dla niej miało jakieś znaczenie, musiała wierzyć, że dowiesz się, kim ona jest.
– Ona?
– No tak, przecież to imię żeńskie.
– Marcus, to może znaczyć wszystko, równie dobrze może to być skrót.
– Zacznijmy od założenia, że jest to imię.
– Radziłbym też powiedzieć o wszystkim Anastazji – odezwał się Jacob, czym nas zaskoczył.
– Nie będziesz jej w to mieszał – powiedziałam.
– Alice, ona może coś wiedzieć, nie zapominaj, że coraz więcej wspomnień do niej wraca.
– Tylko, że jej wspomnienia nie obejmują współczesnych złoczyńców.
– Dobrze, ale nie zaprzeczysz, że jej moc może się przydać.
– Nie – wstałam i poszłam do wyjścia, pospieszne mówiąc: – Zrobicie, co będziecie chcieli, ale ja się na to nie zgadzam.
Zerwałam się z łóżka i szybko wybiegłam z pokoju, zamykając za sobą z hukiem drzwi. Westchnęłam pozbywając się odrobiny nagromadzonej irytacji. Z każdym kolejnym dniem ten dom coraz bardziej przypominał dom wariatów.
Moje rozmyślanie przerwało ciche chrząknięcie. Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam uśmiechającego się blondyna.
– Co ty tutaj robisz? – zapytałam szeptem.
– Wiem, co może wam pomóc.
– Podsłuchiwałeś – powiedziałam twardo.
Zaplotłam ręce na piersi i zmierzyłam go wściekłym spojrzeniem, z którego nic sobie nie robił.
– Nie znam tej dziewczyny i szczerze mówiąc jej los jest mi obojętny, ale mogę ci pomóc. A przynajmniej wiem, co może być twoim pierwszym krokiem w poszukiwaniach prawdy.
– Słowo daję, Patrick, nadejdzie kiedyś piękny dzień, w którym cię uduszę.
– Obiecanki możesz mi poskładać później, a teraz musimy porozmawiać w bezpiecznym miejscu.
Patrick chwycił mnie za rękę i mocno pociągnął. Moje ciało mimowolnie się mu poddało i po chwili wściekła wlekłam się za nim po korytarzu.
– Co ty robisz?!
– Prowadzę nas w bezpieczne miejsce.
Moja irytacja sięgnęła zenitu. Co on sobie wyobrażał?! Szarpnęłam za jego rękę i zatrzymaliśmy się w oszklonej części korytarza z widokiem wychodzącym na zielone polany przed domem.
– Gdzie mnie prowadzisz? – powiedziałam, skupiając się na liczeniu oddechów zamiast na wymyślaniu form tortur, które mogłabym przetestować na Patricku.
– Ach… Do biblioteki, tylko tam nikt nas nie podsłucha.
– W tym domu tylko ty szpiegujesz innych mieszkańców.
Patrick spojrzał na mnie przewracając oczami, a ja zdałam sobie sprawę z czegoś ważnego.
– Mamy tu bibliotekę? – wyszeptałam, jakby ta informacja mogła przyczynić się do zagłady ludzkości.
W odpowiedzi chłopak się zaśmiał i pociągnął mnie w głąb korytarza.
– Właśnie dlatego nikt nam nie przeszkodzi, wy wiecie tylko gdzie znajduje się sala treningowa, kuchnia i wasze sypialnie.
– Po co mamy zaglądać za każde drzwi w tym olbrzymim domu?
– Choćby po to, żeby nikt cię nie zaskoczył.
Po chwili ciszy podniosłam na niego wzrok i przyjrzałam mu się. Stał naprzeciwko mnie i zamyślony drapał swój kark. Przygryzłam lekko swoją wargę i westchnęłam przeciągle. Wiedziałam, że muszę skapitulować i ani trochę mi się to nie podobało, nienawidziłam momentów, gdy musiałam przyznać, że ten oto waszmość jest górą. Gdyby nie wizja odnalezienia Lori, tupnęłabym nogą i poszła sobie w swoją stronę.
– To co takiego chciałeś mi powiedzieć?
– Mówiłem już, nie tutaj. Opowiem ci to wszystko jak w końcu dojdziemy do biblioteki.
– Mam nadzieję, że ona istnieje, a nie jest tylko wytworem twojego chorego umysłu.
– Bardzo śmieszne...


A

Myślałam, że w wakacje nadrobię parę rozdziałów, ale jakoś nie mogę się za to zabrać :)

W najbliższym czasie oprócz powrotu (na stałe) do opowiadania "Zakochany anioł" mam w planach w końcu napisać "Rozdzielonych" (historia bliźniąt rozdzielonych po porodzie) oraz poprawić "Niezłomną". Zobaczymy, czy to wypali.

Pozdrawiam was serdecznie ♥

2 komentarze:

  1. Ja też zrobiłam sobie przerwę w wakacje i dopiero teraz nadrabiam.
    Na sam początek mały błąd, który pojawił się w tekście:
    Widocznie dla nie miało jakieś znaczenie
    niej
    Ciekawa jestem czemu Alice tak się upiera, żeby nie mówić o niczym Anastazji. Pewnie okaże się, że jej przyjaciółka wie co oznacza to zagadkowe "imię".
    Patrick jest irytujący. Jak mógł podsłuchiwać? I po co ciągnie Alice do biblioteki? Chyba chce uchodzić za bohatera i zdradzi jej jakąś tajemniczą informację :)
    Mam nadzieję, że wkrótce znajdziesz czas i powrócisz do tego opowiadania, a ja postaram się niebawem zajrzeć do Twojego drugiego opowiadania.
    Pozdrawiam

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to cały czas (z drobnymi przerwami) dodaję rozdziały, chociaż teraz zwróciłam uwagę na to, że zaniedbałam uzupełnianie spisu treści, ale zaraz to naprawię :) Miło też znowu cię tutaj widzieć i mam nadzieję, że wakacje były udane :)
      A jeśli chodzi o zagadkowe imię to masz rację, Anastazja wie, bo dowiedziała się paru rzeczy od swojej matki w poprzedniej części opowiadania :)
      Błąd też już poprawiłam i dziękuję za zwrócenie na to uwagi :D

      Usuń

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.