Biblioteka okazała się dużym pomieszczeniem znajdującym się w
nieużywanej przez nas części domu. Zdziwiło mnie, że była tak bardzo zadbana,
półki z książkami miejscami sięgały prawie pod sam pięciometrowy sufit, a każde
miejsce tego ogromnego pomieszczenia było na swój sposób oświetlone przez
kryształowe żyrandole, zwyczajne kinkietówki, lub małe lampki na stolikach.
Patrick zaprowadził nas do części czytelniczej, gdzie znajdowały się zabytkowe
stoliki z krzesłami i sofy z brązowej skóry, jednak najbardziej przypadł mi do
gustu fotel ustawiony pod wielkim oknem. Podejrzewałam, że osobą, która go
przestawiła – co ewidentnie było widać, bo jego położenie nie pasowało do
reszty wystroju – był Patrick.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie przy niewielkim stoliku. To
właśnie wtedy nachylił się nade mną i zaczął mi wszystko opowiadać ściszonym
głosem:
– Księga przodków.
Księga przodków, czyli takie vademecum władcy, jest tam
spisane wszystko, co przyszło do głowy poprzednim władcom. To coś w stylu
tajnych zapisków głowy państwa i właśnie dlatego, że są tajne, nie mam do nich
dostępu, właściwie to nikt nie ma, a przynajmniej oprócz mojej matki.
– Zapomnij, pozwolą mi się do niej zbliżyć dopiero, gdy
obejmę władzę – powiedziałam zdegustowana.
Patrick uśmiechnął się przebiegle, co ewidentnie nie
zwiastowało niczego dobrego. To było widać w jego oczach, w jego pięknych,
niebieskich oczach, które zwiastowały kłopoty.
– A gdybym powiedział ci, że jest inne wyjście.
– Nie włamiemy się do mojego zamku, zresztą nawet nie wiem
gdzie mogliby ukryć coś tak cennego.
– Alice, nie musimy się nigdzie włamywać.
– Proszę powiedz mi, że nie ukradłeś jakiejś starej,
bezużytecznej księgi z mojego zamku, bo nasz troll biblioteczny staje się
groźny, gdy robi się coś wbrew jego zasadom. Nawet ja nie miałam z nim lekko.
– Nie jestem głupi.
– I tutaj bym się kłóciła.
– Dobrze, skoro nie chcesz odnaleźć swojej podopiecznej…
Przygryzłam usta i wściekła skapitulowałam.
– Dobrze, mów co wiesz.
– Wy macie drugą wersję księgi.
– Chyba ciebie nie rozumiem.
– Zanim moja rodzina została wygnana, królowa z mojego rodu
wyniosła księgę przodków poza królestwo i od tamtej pory jest ona w naszej
rodzinie.
– A ta mojej matki?
– Gdy tylko się zorientowali, następna królowa obdarzona
mocą należytą temu stanowiskowi, rzuciła zaklęcie i połączyła obydwie księgi.
Co pojawi się w jednej, jest zapisane także w drugiej.
– Ale jak mam tam znaleźć odpowiedzi?
– Twoja matka na pewno wciąż uzupełnia księgę, jeżeli
natknęła się kiedyś na taką osobę, miejsce, to powinna była o tym wspomnieć.
– A wiesz, gdzie ona się znajduje?
– Tak, ale od wieków nikt nie zdołał jej otworzyć.
– Odrzuca was – mruknęłam pod nosem zastanawiając się czy ta
przemądrzała księga zaakceptuje mnie, jako godnego czytelnika.
– I jest jeszcze coś, jeżeli mamy ją zdobyć, musimy wyruszyć
natychmiast.
– Dlaczego?
– Bo księga jest w moim domu, a teraz rodzina powinna być na
zjeździe.
– No to ruszamy – powiedziałam pełna sprzecznych przeczuć i
emocji.
– Ja prowadzę.
Wydawał się być z siebie dumny, ja jednak miałam poważne
obawy przed tym, na jakiej półkuli wylądujemy. Nie żebym w niego nie wierzyła,
jest w końcu moim uczniem, ale naprawdę strach zdać się na jego umiejętności,
które nie powalają na kolana swoją okazałością. Dobrze, że przynajmniej jest
przystojny, może ktoś się nad nim zlituje i nie oberwie, gdy wyląduje przez
przypadek w czyjejś sypialni. A uwierzcie mi, to jest bardzo prawdopodobne.
Chwyciłam Patricka za rękę i pozwoliłam mu przeprowadzić siebie
przez portal. Wypadliśmy z sufitu prosto na miękkie łóżko. Zaśmiałam się, gdy
odbiliśmy się od materaca i powędrowaliśmy w górę, a gdy opadliśmy znowu na
łóżko, Patrick przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
– Witaj w moim małym królestwie.
– Muszę ci przyznać, potrafisz zrobić efektowne wejście.
Pokiwał głową z aprobatą i uśmiechnął się zadowolony z
siebie. Nie mogliśmy leżeć tutaj przez cały dzień, więc z ociąganiem zeszłam z
łóżka i powoli rozejrzałam się po pokoju chłopaka. Dominował tutaj kolor granatowy
z czarnymi akcentami. Meble miały kolor ciemnego brązu, podobnie jak drzwi i
podłoga, jednak nie interesowały mnie takie szczegóły. Podeszłam do okna, które
zajmowało prawie całą ścianę i z uśmiechem przyglądałam się spokojnemu
oceanowi.
Od początku wiedziałam skąd pochodzi Patrick, jednak dopiero
teraz zdałam sobie sprawę z tego, że pewnie tęskni za tym miejscem, ja bym
tęskniła. Kocham naturę w najczystszej postaci, jednak ostatnimi czasy nie
miewam okazji na odwiedzanie takich miejsc.
– Możesz wyjść na taras – odzywa się stojąc za moimi
plecami. Czuję jego oddech na swojej szyi i lekko się wzdrygam.
– Nie ma takiej potrzeby, nie powinnam tego przedłużać –
odwracam się i patrzę prosto w jego przenikliwe oczy. – Musimy odnaleźć księgę.
– W całym tym domu jest tylko jedno miejsce, w którym mogli
je ukryć.
– Jakie?
– Te, do którego miałem zakaz wstępu.
– To stąd się wzięło twoje obsesyjne zaglądanie za każde
drzwi.
Zmrużył oczy i udał niezadowoloną minę, jednak nie zrobił
tego wystarczająco dobrze, bo od razu go przejrzałam. Wiadomo, że osoba, której
kąciki ust unoszą się w delikatnym uśmiechu, nie jest obrażona ani zła.
– Prowadź – powiedziałam unosząc prowokacyjnie jedną brew.
– Jedno łóżko już ci zaprezentowałem, więc może przejdziemy
do następnych, co ty na to?
Patrick poruszył szybko brwiami wywołując u mnie napad
śmiechu, którego nie mogłam opanować. Nie wiedzieć czemu w tym domu miałam
naprawdę dobry humor.
Zaskoczył mnie styl, w jakim był udekorowany dom. Korytarze
i pomieszczenia, które widziałam po drodze były eleganckie i nijakie, oczy
zaczęły mnie boleć od zbyt dużego natężenia białego koloru. Patrick,
najwyraźniej przyzwyczajony do wyglądu swojego domu, nie zwracał uwagi na
otoczenie i z dumnie uniesioną do góry głową, zaprowadził mnie na strych, a
raczej przed drzwi do niego prowadzące.
– Nigdy nie potrafiłem otworzyć tych drzwi.
– Wierzyć się nie chce, że twoje zdolności włamywacza
zawiodły – powiedziałam z udawanym zdziwieniem, a on cicho zachichotał.
Podeszłam do drzwi i położyłam na nich dłoń. „Zobaczmy, co
tutaj ukrywasz” powiedziałam do siebie i delikatnie wprowadziłam w metal swoją
energię. Ku mojemu zaskoczeniu zamek się nie otworzył, a ja wylądowałam na
przeciwległej ścianie.
– Suka – ryknęłam rozgniewana, zdając sobie sprawę, z czym
mam do czynienia.
Ignorując Patricka podbiegłam do drzwi i nie powstrzymując
wściekłości krzyknęłam na tyle głośno, że spokojnie mogłabym zbudzić do życia
zombie.
– Jestem Alice, następczyni tronu krainy elfów, moją matką
jest twoja królowa, więc jako moja poddana rozkazuję ci otworzyć przede mną
drzwi. W innym wypadku oskarżę cię o zdradę rodziny królewskiej – wysyczałam
jednym tchem.
Drzwi od razu się uchyliły, a ja weszłam usatysfakcjonowana
do środka.
– Nie rozumiem – wymamrotał Patrick.
– Wejścia pilnowała istota z mojego wymiaru. Uprzedzę cię,
to nie są elfy, nazwałabym je raczej nieposkromionymi duszkami, które
rozrabiają dopóki nie przysięgną wierności jakiejś osobie.
– Tobie ustąpił…
– Nie miała wyboru, musiała złamać przysięgę, bo ja tego
zażądałam. Nie ważne, na jakim jest świecie i po jakiej stronie, należy do
moich poddanych, a oni mają być posłuszni.
– To jest trochę straszne.
– Uwierz mi, gdybyś spędził na dworze tyle czasu, co ja,
mówiłbyś inaczej. Gdyby nie przysięga lojalności wobec mojej rodziny, stałoby
się z nami to samo, co z waszym rodem, bylibyśmy wygnani.
– Czym zawiniliście?
– Niczym, zawsze znajdzie się ktoś przeciwny władzy, dlatego
muszę być ciągle czujna. Uwierz mi, na każdym kroku próbują wykorzystać moje
słabości przeciwko mnie. Nie umiem już inaczej żyć, ciągle wszystko analizuję.
Przede mną spadły na podłogę jakieś papiery, a chwile
później poczułam przy sobie czyjąś obecność, która nachalnie się we mnie
wpatrywała.
– Mówiłam ci już, że te duszki są irytujące? – warknęłam pod
nosem.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu całym wykonanym z drewna i
z uśmiechem pokazałam Patrickowi złotą księgę leżącą na biurku przed oknem.
Podeszliśmy do niej, a ja spróbowałam ją otworzyć, bo ku mojemu zdziwieniu, nie
posłuchała się mnie. Spróbowałam raz jeszcze, ale skończyło się tak samo. Nie
wiedzieć, co o tym myśleć, położyłam rękę na księdze i niczym ślepiec,
wyczuwałam wypukłe zdobienia w kształcie pnączy, które powinny się kończyć na
nazwie królewskiego rodu. Nachyliłam się nad księgą, a moje włosy opadły
dookoła mnie niczym kurtyna. Na środku księgi znajdował się tekst, którego na
początku nie mogłam rozszyfrować ze względu na archaizmy, ale również łodygi
wplecione w litery, to spowodowało, że nie od razu rozpoznawałam słowa. W
końcu, gdy już byłam pewna, co jest tam napisane, cofnęłam się o krok, wciąż
jednak patrząc na księgę.
Nazwa głosiła: „Mej córce zrodzonej z mroku i podobnym do
niej dzieciom”.
Nie rozumiałam tego, jak rodzina królewska mogłaby być
zrodzona z mroku? Zastanowiłam się przez dłuższą chwilę i myślami wróciłam do
Halloween, podczas którego Anastazja poznała Marcusa. Stwierdziła wtedy, że w
moim przebraniu nawet pasuję na elfa, to właśnie wtedy zaczęłyśmy naszą rozmowę
o legendach z tym związanych. Ludzie różnie tłumaczyli sobie powstanie mojej
rasy, chociaż tak naprawdę nigdy nas nie spotkali, a przynajmniej nie mogli
wiedzieć kim jesteśmy, z wyglądu byliśmy do nich bardzo podobni, no może poza
rzucającą się w oczy urodą. Na szczęście jak na elfa byłam dosyć brzydka, co w
ludzkim świecie i tak odbiegało od normy, dzięki czemu w Londynie często na
ulicach i w galeriach dostawałam propozycje pracy w modelingu.
– Patrick, co wiesz o podziale w królestwie elfów?
– Jakim podziale? – zapytał zmieszany.
Westchnęłam przeciągle i usiadłam pod ścianą, gdzie po
chwili dołączył do mnie chłopak.
– Istnieją elfy, które swym pięknem potrafiły wprowadzić
ludzi w stan osłupienia, dzięki czemu niemądrzy ludzie robili wszystko, co
chciał taki oto elf, siostrzaną mocą jest taniec, gdy piękne panny zatańczą,
człowiek tak się w nie zapatrzy, że przeleci mu przez palce jego własne życie.
Istnieją też bardziej miłe moce, jak na przykład latanie, taką mocą odznaczają
się straże i posłańcy w moim królestwie. Jak pewnie przypuszczasz, ja nie mam
takich mocy, bo jestem strażniczką, a my występujemy nie tak często jak można by
przypuszczać. Na przykład twój brat, nie ma mocy, ale potrafi wyczuć, kiedy coś
się z tobą dzieje. Takie osoby jak i ich moce, były kiedyś nazywane esencją, za tą nazwą kryło się wiele
znaczeń, ale wszystkie sprowadzały się do tego, że osoba obdarowana tą mocą
potrafiła nie tylko wyczuwać niebezpieczeństwo u swoich podopiecznych, według
legend jesteśmy najbliżsi pierwszym władcom, bo posiadamy ich moc.
– Ponoć oni byli okrutni.
Przytaknęłam lekko głową i nie pozwalając sobie na
zatopienie się w myślach, mówiłam dalej:
– Wykorzystywali moce do złych celów, potrafili wyssać z
człowieka, a nawet z elfa, jego duszę. Ba, pewnie robili dużo innych rzeczy,
ale nie zostały one spisane, pewnie w obawie przed powrotem do tamtych czasów. Wiesz,
nie chcieli dawać nam pomysłów na sianie zniszczenia. Sam widzisz czym była esencja, a mimo wszystko takie osoby
zaliczały się do białych bądź też jasnych elfów.
– To jakie były te złe?
– Szeptacze. Ich moc była okrutna, potrafiły każdego
doprowadzić do szaleństwa, poprzez wchodzenie w jego myśli i pozostawianie tam
strasznych obrazów oraz złych myśli. Przez nich wiele osób zginęło. Każdy, kto
był przez dłuższy czas narażony na ich towarzystwo, kończył tak samo, rzucał
się ze skały, żeby uciszyć głosy.
– Dlaczego się ich nie pozbyto?
– Tam gdzie jest dobro, musi też istnieć zło. Dlatego król
wziął ich pod swoją ochronę, jednak to nie pomogło i dużo szeptaczy zginęło.
– Czy… – zająkał się Patrick. – Czy oni nadal istnieją?
– Nie wiem.
– To dlaczego mi o tym opowiedziałaś? – zapytał niepewnie.
Spojrzałam na niego i dostrzegłam, że się boi. Myśl, że ktoś
mógłby mieszać w jego głowie sprawiała, że poczuł się nieswojo.
– Ta księga – wskazałam na przedmiot, nawet na niego nie
patrząc. – Została wytworzona w królestwie i zawsze myśleliśmy, że był to przedmiot
królewski należący do władcy, jednak chyba się myliliśmy. Możliwe, że wiem,
dlaczego twoja rodzina zabrała tę księgę, chciała ochronić swoje sekrety.
– Przecież wszystko, co jest w niej, znajduje się także w
waszej.
– Masz rację, różni je jednak napis na okładce. Na księdze
mojej matki powinna być nazwa mojego rodu, tego który panuje, jednak u was
znajduje się tylko dedykacja: „Mej córce zrodzonej z mroku i podobnym do niej
dzieciom”.
– Jestem szeptaczem! – wykrzyknął przerażony, na co się
zaśmiałam.
– Uwierz, zauważyłabym, gdybyś zakradał się w umysły innych
osób, nawet przez przypadek.
– Jak?
– Mogę wyczuć działanie magii, każdy w mojej rodzinie to
potrafi, ale nie wiem czy to jest charakterystyczne dla władców, mojego rodu,
czy innego czynnika, którego nie jestem świadoma.
– To dlaczego opowiedziałaś mi o ciemnych elfach?
– Ponieważ w naszym świecie istnieje reinkarnacja, za każdym
razem rodzimy się elfami, ale przeważnie nic nie pamiętamy. Jednak istnieją
osoby mogące spojrzeć wstecz, takie elfy są nazywane widzącymi. Gdy miałam parę
lat, zawitała na nasz dwór widząca. Matka od razu zaprosiła ją na prywatne spotkanie,
w którym uczestniczyłam – zaśmiałam się nerwowo, przyglądając się swoim
trzęsącym się palcom. – Miałam tylko pięć lat i to właśnie wtedy odesłano mnie
z królestwa do jedynej osoby, która chociaż nie cieszyła się dobrą opinią, to w
razie potrzeby mogła mnie ochronić.
– Nie rozumiem, co ci zagrażało?
– Mój własny lud. Ta kobieta, widząca przeraziła się, gdy
mnie zobaczyła i zaczęła krzyczeć, że jestem królewską córką, która nie powinna
się narodzić, wykrzyczała na całe królestwo, że jestem mroczną córką.
– Co to może oznaczać?
– To, że błędnie wzięli ją za wariatkę i w historii elfów
naprawdę była mroczna córka w rodzinie królewskiej. Wiesz, najstraszniejsze
jest to, że oni czasami gubią się w tym wszystkim i nie widzą naszej obecnej
twarzy, pogrążają się we wspomnieniach, których nikt już nie pamięta, a mimo to
oni to widzą i boją się. Boją się o swoje życie.
– Dlaczego nie mogłaś otworzyć księgi? – zapytał łagodnie.
– Nie jestem królową, mój książę.
Zaśmiał się i jednym zwinnym ruchem wstał i podniósł mnie z
podłogi. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a on nic nie mówiąc odgarnął z
mojej twarzy zbłąkane kosmyki włosów. Czułam, że nie do końca rozumiem, co się
dzieje, miałam wrażenie, jakby ktoś przytłumił moje zmysły i tylko częściowo
znajdowałam się w swoim ciele. Patrick nadal delikatnie się uśmiechając,
nachylił się i delikatnie musnął moje usta. Wstrząsnął mną dreszcz, na co jego
usta wygięły się w kolejny uśmiech. Chłopak jednym ruchem przycisnął mnie do
ściany i wbił się w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek i zarzuciłam na jego
szyję swoje ręce. Jego bliskość była natarczywa, całą sobą czułam, że powinnam
to robić, jedynie umysł krzyczał, że to nie jego chciałam całować, jednak był
on przegłosowany, bo odłączona od jego mądrych podpowiedzi nadal całowałam
Patricka, który ani na chwilę nie oderwał się ode mnie. Po chwili przeniósł
mnie na parapet, na którym usiadłam i wciąż go całując, zaczęłam błądzić dłońmi
po jego klatce piersiowej.
W końcu oderwał się ode mnie i zamglonymi oczami spojrzał na
mnie zdezorientowany i zachwiał się. Moja reakcja była natychmiastowa, rzuciłam
się do przodu, żeby nie pozwolić mu upaść, jednak po drodze zahaczyłam o
biurko, z którego strąciłam księgę. Nim się obejrzałam, leżałam na podłodze z
rękami pod głową Patricka. Od razu mi ulżyło, przynajmniej nie uderzył się
głową o podłogę, z której na każdym kroku wystawały końcówki gwoździ, albo
drzazgi.
Dotknęłam jego policzka, ale nadal miał zamknięte oczy. Nie
myśląc za wiele uderzyłam go w policzek, na co od razu otworzył oczy i nieco
odurzony dotknął swojej twarzy i z uśmiechem na ustach, powiedział:
– Nazwałaś mnie swoim księciem.
– Co tutaj się dzieje? – powiedziałam do siebie próbując zrozumieć,
co się przed chwilą stało.
Nie wiedzieć czemu, zaczęliśmy się z Patrickiem całować, a
potem zaczął się zachowywać jakby się czegoś naćpał. To ani trochę nie
wyglądało normalnie.
– Księga – wyszeptał, a ja od razu na nią spojrzałam.
Zaniemówiłam. Księga była otwarta i nie miałam pojęcia jak
do tego doszło.
Podniosłam Patricka i posadziłam go pod ścianą, mając
nadzieję, że w końcu dojdzie do siebie. Jednak jego stan nie był jedyną
niewiadomą. Podniosłam księgę z podłogi i ułożyłam ją na biurku. Tak jak się
spodziewałam pierwsze strony były zapisane starą wersją języka, jednak mnie
interesowało coś innego. Chciałam odwrócić stronę, jednak nie mogłam tego
zrobić. Przeklęłam pod nosem, ta księga żyła własnym życiem.
Zrobiłam parę głębokich wdechów i odrobinę się uspokajając,
zaczęłam czytać tekst. Po dłuższym czasie, w końcu mogłam go w pełni zrozumieć.
Królestwo, lud
sprzeciwili się zachowaniu statusu przez Irisse, która będąc córką władcy
związała swój los z mrocznymi istotami. Księżniczka mieszka w zamku, ale nikt
jej nie widuje od czasu ukończenia przez nią dwunastu wiosen, chociaż w jej
przypadku powinniśmy odliczać zimy, bo właśnie wtedy rodzą się mroczne istoty.
Ojciec, król bardzo
kochał swoją córkę i dlatego w prezencie na dwudzieste urodziny podarował jej księgę,
w której zawarta była wiedza o jego królestwie, a jako, że była jej częścią,
musiała tutaj zostać napisana również wzmianka o niej, pierwszej mrocznej
księżniczce w królestwie elfów.
Na tym kończyło się pismo zapisane w staranny sposób.
Nie wolno ci uwierzyć
w nic, co usłyszysz. Nie siedziałam przez te lata w komnacie, wielokrotnie się
wymykałam i spędzałam czas z elfami, którym nic się nie stało. Ta moc nie niszczy,
jeśli się na to nie pozwoli. Dzieci mieć pewnie nie będę, bo kto by chciał się
ze mną związać wiedząc kim jestem. Jednak mam nadzieję, że przeczyta to kiedyś
ktoś w jakiś sposób ze mną związany.
Nie jestem
morderczynią ani szaloną córką władcy. Moje umiejętności nie pojawiły się też w
efekcie klątwy. Naczytałam się w swoim życiu wystarczająco dużo, żeby móc
dokładnie odkryć swoją naturę. I mogę śmiało powiedzieć, że nie ma jasnych i
ciemnych istot, są tylko dobre i złe, a o tym nie decydują umiejętności.
Dlaczego ciągle to ja
mam być ciemną, skoro moje poddane bawią się ludźmi, zabierając im lata życia.
Dlaczego ciągle to ja
mam być ciemną, skoro to król zabiera dusze.
Dlaczego ciągle to ja
mam być ciemną, skoro mój brat zadawał ból jedynej osobie, która bezinteresownie
okazała mi dobroć wiedząc kim jestem. Czy naprawdę musiał mi zabrać miłość w
tak okrutny sposób, pozbawiając chłopaka powoli i boleśnie czucia w kończynach?
Tak, taka właśnie jest
moc mojego brata, nie zarządza on esencją tak jak wszyscy przypuszczają. I
chociaż oficjalnie ochrania czarownika, to jest to tylko gra, utrzymywanie
pozorów po to, żeby zachować ciągłość dynastii.
A ja?
Nikt nie może się
pogodzić się, że serce naszego królestwa, wybrało właśnie mnie na godną
zastąpienia ojca.
I właśnie dlatego nie
mogę tutaj zostać. Zostawiam tę księgę dla innych książąt, godnych poznać jej
treść, a sama uciekam w miejsce, gdzie nie stanie mi się krzywda. Od dnia
dzisiejszego zabieram mrocznych do Entiene, zapomnianej części królestwa, gdzie
mój brat nie odważy się wysłać nawet najbardziej znienawidzonego poddanego.
W tym miejscu mogą
przeżyć tylko ci, którzy potrafią odgonić cienie. Tak, właśnie: odgonić. Moją
mocą są nie tylko szepty, my przez wielu nazywani mrocznymi istotami, możemy
ochronić siebie i innych przed mrokiem, który przychodzi po każdego.
Jesteśmy wiernymi
sługami białego kruka, który nauczył naszych poprzedników jak wykorzystać tą
moc. Jednak tejże czarownicy nie widziano od bardzo dawna i dlatego to ja
zaczynam przewodzić ciemnymi.
Koniec. Wierzyć się nie chce, że to wszystko miało miejsce.
Odwracam się i jestem świadkiem jak Patrick zaczyna się dusić, a po chwili
mruga szybko oczami i wraca do rzeczywistości. Nie muszę się bać, nie muszę mu
pomagać, bo wiem, że to co się stało, zrobiła księga, po to aby nie poznał tej
historii.
– Musimy znaleźć odpowiedzi – powiedział pewnie, wracając do
mojego, naszego świata.
– Księga nie chce nam tego pokazać.
Patrick łapie mnie pewnie za ręce i mówi:
– Musimy się dowiedzieć, czym jest Elise.
Jego dotyk podziałał niczym zaklęcie na dźwięk którego w
pokoju zebrał się wiatr, który szybko przewrócił strony księgi i tak nagle jak
się pojawił, znikł. Spojrzeliśmy niepewnie po sobie i nadal trzymając swoje
ręce, podeszliśmy do księgi. Zaczęłam czytać ją na głos, mając te wszystkie złe
przeczucia:
Ja, królowa elfów i
ich królestwa przekazuję część terenów ciemnych istot, pod władanie Elise,
potomkini białego kruka. To miejsce będzie ukryte i będzie się można dostać tam
na trzy sposoby. Potomkowie białego kruka pojawią się w nowym pałacu po
wypowiedzeniu zaklęcia. Zwykłe czarownice potrzebują do tego dodatkowo
zaklętego przedmiotu, który połączy się z zaklęciem.
O trzecim sposobie nie
wie nawet sama Elise, stworzyłam tą możliwość na wypadek gdyby zdradziła
któregoś z moich potomków. Do jej kryjówki można się dostać nie znając
zaklęcia. Wystarczy, że członek królewskiego rodu, panującego, lub sprawującego
swe rządy w przeszłości, upuści swoją krew przed bramą światła, znajdującą się
w ruinach starego królestwa. Musicie wtedy wiedzieć, czego szukacie, a szukacie
tego, co jest ukryte, potężnej potomkini białego kruka. Jeżeli odpowiednio
przedstawicie swoje intencje, to brama zmieni się w portal. Tak jak za czasów
naszych przodków, przeniesie was tam, gdzie pragniecie.
Jej wysokość, Mareye.
Potomkini walecznego Coriane i nosicielka mocy wiatrów.
– Czym jest moc wiatrów? – od razu zapytał Patrick.
– Kontrolowała powietrze, ale jako, że miała królewską krew
to w zakres jej zdolności musiało wchodzić również czytanie w myślach.
– Nigdy nie słyszałem o takiej mocy.
– Bo od wieków żadne królewskie dziecko nie posiadło jej, a
zwykły elf nie mógłby władać tak potężną mocą.
– Dlaczego? – zapytał Patrick, na co uśmiechnęłam się
smutno.
– Bo jesteśmy inni, to królestwo obdarza nasze rody mocami.
– Nasze?
– Tak, tylko nasze dwa rody miały niespotykane moce.
– Mama zawsze mówiła, że jestem wyjątkowy – zaśmiał się, a
ja przewróciłam oczami.
– Nie to jest teraz ważne. Królowa, która to napisała była
prawnuczką jednego z nielicznych mężczyzn w moim rodzie. A tym samym ostatnim z
nich.
– Kiedy to było?
– Na samym początku panowania. Oficjalnie uważa się moją
dynastię za kobiecą, jednak to jest kłamstwo. Nie wiem, dlaczego chcą ukryć tak
wielkich wojowników.
– Wojowników, a z czym oni walczyli?
Spojrzałam na niego wymownie, a on zrozumiawszy moje sława,
zacisnął ze złości usta. Moi przodkowie uczestniczyli tylko w jednego rodzaju
walkach, tych z poprzednią dynastią.
– Nie ma się czym chwalić – powiedział zniesmaczony.
– Wręcz przeciwnie, wspominając o tym, bylibyśmy
potężniejsi, a jednak z jakiegoś powodu z biegiem lat zaczęli ukrywać fakty
świadczące o tym, co się wtedy działo.
– A co z Elise?
– Tego właśnie nie rozumiem. Jakim cudem może jeszcze żyć,
nawet nasza rasa nie żyje tyle, a co dopiero czarownica.
– Widocznie nie wiemy wszystkiego.
A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz