Widok, jaki zastałam w jadalni sprawił, że poczułam wielkie wyrzuty sumienia i współczucie. Kasprian siedział ledwo przytomny nad kubkiem gorącej kawy i pokornie wysłuchiwał tyrady, jaką tego poranka uraczyła go Elizabeth. Błąd nowicjusza, wszedł do jadalni o złej godzinie.
– Wychodzę z Lorettą na zakupy – powiedziałam do Kaspriana, który szybko się poruszył i spojrzał na mnie z niemą prośbą.
Niestety, ale nie mogłam go uratować, bo Lori chyba by mnie zabiła, gdybym przyprowadziła na nasze spotkanie jedną z „tych obcych osób, które nie powinny mieszkać z nami pod jednym dachem”. Tak, to jej słowa i odnoszą się do Kaspriana, Anastazji i elfich braci.
Chwyciłam w rękę małą butelkę i posyłając strażnikowi przepraszające spojrzenie, pobiegłam do swojej podopiecznej. Loretta czekała na mnie przed moim smoczusiem i niecierpliwie tupała nogą.
– Mogę poprowadzić?
– Jasne – odparłam sarkastycznie. – Przez ostatnie lata życia w zamknięciu, oprawcy z nudów nauczyli cię jeździć samochodem.
– Wystarczyło powiedzieć „nie” – mruknęła i wsiadła na siedzenie pasażera.
Jechałyśmy dosyć długo zanim zaparkowałam na parkingu obok galerii. Nie zaczęłyśmy jednak od zakupów, tylko od wizyty w kawiarni, zamówiłyśmy ciasta i kawy, po czym zaczęłyśmy nadrabiać zaległości.
– To było przerażające, prawdziwy koszmar – powiedziała w końcu Loretta patrząc w przestrzeń. – Mieli mnie za nic, za zwykłego śmiecia, którym można pomiatać, ale ja im jeszcze pokażę, my im pokażemy – spojrzała na mnie błagająco i złapała mnie za rękę. – Musisz mi pomóc, zabijemy Elise.
– Zrobimy to – odpowiadam poważnie i zmieniając temat skinieniem głowy pokazuję chłopaka, który wbiegł do kawiarni i niemalże na oczach gości, zaczął się przebierać w strój kelnera. – A w czasie oczekiwania na to, mogłabyś się zabawić.
– No nie wiem…
Loretta zakłopotana potarła dłonią swój kark i niepewnie zerknęła na chłopaka, który z wypiekami na policzkach, pędził do jednego ze stolików. Był przystojny, brązowe włosy miał trochę za długie, przez co zrobiły mu się urocze loczki. Wyglądał na miłego, uśmiechał się do wszystkich i roztaczał wokół siebie przyjazną aurę, dzięki czemu ludzie nie przejmowali się jego roztargnieniem widocznym na kilometr.
– To nie dla mnie – odparła już pewniej, przerywając mi w tworzeniu planów. Naprawdę byliby uroczą parą, on słodki, a ona przerażająca, w końcu przeciwieństwa się przyciągają, prawda?
– Tak sobie wmawiaj, a zostaniesz starą panną.
– Wiedziałam – powiedziała trochę za głośno, zwracając na nas uwagę innych ludzi. – Wiedziałam, że jeśli z flegmatykiem dacie sobie szansę, to nadejdzie taki moment, że zaczniesz uszczęśliwiać wszystkich na siłę.
– Marudzisz – odparłam i wbiłam w nią swój rozdrażniony wzrok.
Niewdzięczna!
Człowiek chce z dobrej woli pomóc, a tu jeszcze obrzucają go błotem. Wbrew temu co zainsynuowała Lori nie spotykam się z Jacobem, my tylko… Szczerze mówiąc nie wiem co jest między nami, bo unikam go od naszego pocałunku przez to, że kompletnie nie wiem jak powinnam się zachować.
– Alice, jesteś straszna.
– Odezwało się uosobienie dobroci.
– Czego znowu się czepiasz?
– Twoich chamskich odzywek do połowy domowników?
Moje pytanie sprawiło, że Loretta się zapowietrzyła i zapewne miała już na języku jakiś kąśliwy komentarz, gdy stanął za nią nasz uroczy kelner i z uśmiechem wyjętym żywcem z reklamy pasty do zębów, zapytał:
– Czy mogę w czymś pomóc?
– Tak, proszę jej powiedzieć, że celibat jest zły – wypaliłam, a Loretta od razu kopnęła mnie mocno w piszczel. Na szczęście nie zabolało mnie to, bo przecież my, elfy mamy większą wytrzymałość na ból niż ludzie.
– Ja… – chłopak najwyraźniej nie wiedział co powiedzieć, a rumieniec na jego twarzy dowiódł tylko, że wybrałam złego sprzymierzeńca, kolejna cnotka w kawiarni.
Loretta ku mojemu zaskoczeniu odwróciła się do chłopaka i ze szczerym uśmiechem podała mu dłoń i słodkim głosem, zapytała:
– Ty także wstydzisz się swoich przyjaciół?
– Ja tu jestem – mruknęłam pod nosem, ale oni nie zwrócili na mnie uwagi.
– Tak, przyjaciele są nawet gorsi od rodziny, znają więcej sposobów na upokorzenie nas przed obcymi ludźmi – odpowiedział swoim słodkim jak miód głosem, przez co zrobiło mi się niedobrze.
–- I po co mi to było? – zapytałam samą siebie i gniewnie wbiłam widelczyk w ciasto.
Loretta w zaskakująco szybkim tempie owinęła sobie chłopaka wokół palca, składając nieprzyzwoicie długie zamówienie, bo nie mogła się zdecydować na ciasto i ciągle zmieniała zdanie, aż w pewnym momencie szturchnęła mnie i zapytała:
– Czy to nie jest czasem Jacob?
Podniosłam głowę i spojrzałam za okno, rzeczywiście Jacob stał tam odwrócony do nas tyłem i wpatrywał się w jakąś wystawę.
– Idź do niego, zajmę się sobą, może tego po mnie nie widać, ale potrafię posługiwać się kartą kredytową brata.
– Nie zostawię cię samej, obiecałam Marcusowi…
– Jestem pełnoletnia i nie pytam się ciebie o zdanie – powiedziała poważnie i prawie wyrzuciła mnie siłą z kawiarni, po prostu chamstwo w państwie.
Rozejrzałam się po korytarzu w poszukiwaniu drogi ucieczki, jednak właśnie w tamtej chwili Jacob odwrócił się w moją stronę i odszedł od wystawy biżuterii. Nie musiałam się zastanawiać czy mnie zobaczył, bo po chwili stał już przede mną. Oparł swoje czoło o moją głowę i trzymając swoje ręce luźno na moich biodrach, szepnął cicho:
– Pięknie dziś wyglądasz.
– Jacob, ja…
– Nie – odpowiedział szybko. – Nic nie mów, pozwól mi się tobą nacieszyć, to wszystko.
Niczym para nastolatków, poszliśmy do kina na jakąś tandetną komedię, która nas znudziła już po pierwszych piętnastu minutach. Wykorzystaliśmy jednak miejsca z tyłu sali i bez skrępowania zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Okazało się, że Jacob tak naprawdę ciągle był na bieżąco z tym, co się u mnie działo przez te wszystkie lata, bo moja matka często co jakiś czas prosiła go o drobne przysługi i przy okazji opowiadała mu o mnie. Wydało mi się to dosyć dziwne, ale nie wnikałam w to, tylko w rewanżu opowiedziałam o tym, że gdy przyjechał do Wrocławia, żeby zacząć uczyć Anastazję, delikatnie mówiąc zaczęłam wariować. Tak, to określenie było jak najbardziej trafne. Unikałam go jak ognia, którym jak na ironię losu był, bo powiedzmy sobie szczerze, żywioły czarownic są częścią ich istoty.
– Ucieszyłem się, gdy do mnie zadzwoniłaś, żebym przyjechał i zaczął uczyć Anastazję. Cieszyłem się z czysto egoistycznych pobudek, chciałem znów móc cię zobaczyć i porozmawiać z tobą. Nawet nie wiesz jak bardzo brakowało mi naszych rozmów, jednak gdy przyjechałem praktycznie nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa, na szczęście w końcu zaczęłaś się jednak normalnie zachowywać i codziennie dostawałem swoją porcję kąśliwych uwag.
– Twoja obecność była dla mnie koszmarem, ciągle przypominałam sobie o swojej słabości.
– Słabości?
– Tak, uczucie jakim ciebie darzyłam było zdecydowanie moją największą słabością.
Jacob bez słowa przytulił mnie do siebie i bez zbędnych słów, wyszliśmy z kina. Na początku przeszliśmy się spacerem po galerii mając nadzieję, że po drodze spotkamy Lorettę, jednak po godzinie zaczęliśmy nerwowo przeszukiwać wszystkie zakątki budynku, bo nigdzie jej nie było. A mój zmysł strażniczki? Cóż, czułam jedynie, że odczuwa ból fizyczny, ale nie mogłam jej zlokalizować.
Zdenerwowana wyszłam z budynku i z zaplecionymi rękami stałam tam i wpatrywałam się w horyzont. Nie musiałam odwracać głowy żeby wiedzieć, kto za mną stanął.
– Znajdzie się, jest dorosła – powiedział pocieszająco Jacob.
– I głupia – dodałam kąśliwie.
Zostawiłam Jacoba i poszłam do pobliskiego parku, w którym zauważyłam szybko biegnącą w stronę galerii postać.
– Stój – powiedziałam surowo.
Loretta oddalona ode mnie o parę metrów, zatrzymała się gwałtownie i spojrzała na mnie zaskoczona.
– Gdzie byłaś? – zapytałam.
– Ja…
– Nie przeginaj.
– Dobrze, już dobrze… – pochyliła głowę i spojrzała na swoje buty. – Zrobiłam sobie tatuaż.
– Co takiego?
Mówiła prawdę, bo gdy wróciłyśmy do galerii, pokazała mi w łazience swój tatuaż, który zajmował całe ramię. Głowa wilka połączona z łapaczem snów była niedokończona, ale i tak cała skóra dookoła była czerwona.
– Podzielili mi robienie tatuażu na dwie sesje.
– Marcus mnie zabije – powiedziałam ignorując słowa przyjaciółki.
A
Tatuaż Loretty jest widoczny na rysunku :)
Dopowiadaniu o Lisie dodałam wczoraj rozdział o Alyson :)
Sama narysowałaś ten szkic?
OdpowiedzUsuń