Marcus i Anastazja wrócili niedługo po tym jak razem z Jacobem i Lorettą dotarliśmy do rezydencji. Moja podopieczna od razu pobiegła do swojego pokoju, a ja zostałam sama z Jacobem. Usiedliśmy obok siebie na schodach i trwaliśmy w tej niezręcznej ciszy do czasu, aż drzwi wejściowe nie otworzyły się z hukiem. Uniosłam szybko głowę i spojrzałam zaskoczona na Anastazję, która najwyraźniej pokłóciła się z Marcusem, bo nie pozwoliła mu się dogonić i biegała po domu do chwili, gdy nie zamknęła z hukiem drzwi od kuchni i nie krzyknęła:
– Zostaw mnie, będę piekła ciastka, przynajmniej one nie będą mnie krytykować!
Razem z Jacobem spojrzeliśmy na siebie wymownie. Ta dwójka nigdy się nie kłóciła, przecież oni byli aż za bardzo idealni.
– Nie wtrącajmy się – zaproponował chłopak, a ja szybko przytaknęłam głową.
Nie chciałam wchodzić między przyjaciół, jednak i tak się o nich martwiłam, bo co mogłoby wywołać aż taką złość u pokojowo nastawionej do życia i ludzi, Anastazji?
– Nic im nie będzie – przekonuje mnie Jacob, a ja znowu kiwam głową, chociaż wcale w to wszystko nie wierzę.
– Idę się przejść – mówię i znikam wewnątrz portalu.
Przenoszę się w przyjemne miejsce, oddalone od wzroku ciekawskich, a przynajmniej mam taką nadzieję, gdy siadam na skraju urwiska. Na samym dole widzę, połyskującą w słońcu wodę, która miarowo uderza o skalisty brzeg.
Sama nie wiem, dlaczego uciekłam aż tutaj, chyba po prostu chciałam pobyć sama i móc w końcu pomyśleć o wszystkim, co ostatnio zajmowało moje myśli.
Czasami boję się i nie wiem, co zrobić z tym lękiem, bo przecież nie zapakuję go do pudełka i nie wyślę pocztą za ocean, chociaż to nie byłby znowu taki zły pomysł… Chodzi mi o to, że tak naprawdę nie jestem nieustraszona, za każdym razem, gdy dzieje się coś, co mnie przerasta, krzyczę gdzieś tam w środku. Ja naprawdę chcę być odważna, zmuszam się do tego, ale to wszystko jest tylko iluzją, a ja jestem tylko zwykłym tchórzem, który nie potrafi zrozumieć istoty swojej osoby, nie potrafi przystosować się do tego całego bałaganu, nie potrafi przyznać się, że potrzebuje prawdziwej miłości…
Tak, myślę o nim, ale nie tylko. Jak bardzo nie próbowałabym zagłębić się w życie na Ziemi, to i tak ciągle czuję w sercu ten nieprzyjemny skurcz, przypominający mi, że to nie jest moje miejsce ani mój świat i kiedyś będę musiała wrócić do domu, a to już nie będzie przyjemne. Nie przesłyszeliście się, bycie królewną wcale nie jest usłane różami, nie bez powodu stamtąd uciekłam już jako dziecko. Dobrze, może uciekłam, to za dużo powiedziane, ale jakimś cudem udało mi się przekonać matkę, żeby odesłała mnie z królestwa, nie spodziewałam się tylko, że pośle mnie pod dach Elizabeth. Na samą myśl o tej czarownicy czuję na ciele nieprzyjemne ciarki, które przypominają mi, że w jej towarzystwie zostawiłam swoje dwie podopieczne. Wiem, że teraz ma niby dobre zamiary, ale ona we wszystkim, co robi ma jakiś cel, więc nie zdziwiłoby mnie, gdyby to wszystko było jedynie przykrywką. Powiem więcej, jestem pewna, że chce do czegoś wykorzystać Anastazję, tylko jeszcze nie wiem, do czego.
Tyle myśli, a moja głowa jest tylko jedna. Jak mam to wszystko znieść?! Czuję się w obowiązku trwania przy moich podopiecznych, stania murem za moim ludem, jednak najchętniej uciekłabym jak najdalej stąd.
– Koniec tego użalania się nad sobą – mówię do siebie surowo i przenoszę się do rezydencji.
Wracam w to miejsce z takim samym entuzjazmem jak więźniowie wracają do więzienia. Tak, od zawsze każde miejsce, w którym przebywała Elizabeth było dla mnie piekłem na Ziemi, jednak teraz chyba powinnam poszukać nowych porównań, bo zdaje się, że przeniosłam się do alternatywnego wszechświata, w którym moi przyjaciele nie uważają Elizabeth za stukniętą wariatkę.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Patricka:
– Gdzie byłaś?
Momentalnie odwróciłam się i spojrzałam na chłopaka stojącego przede mną. Ostatnio nie miałam zbyt wiele czasu, żeby z nim porozmawiać. Właściwie to od jakiegoś czasu chyba nawet przestałam zwracać na niego uwagę.
– Musiałam się przewietrzyć.
– Normalni ludzie po prostu wychodzą z domu – powiedział rozbawiony chłopak.
– Przypominam ci, że nie jestem człowiekiem.
– Nie bądź dla siebie taka surowa, jedna wizyta w spa powinna ci pomóc.
– Jak ja ci zaraz pomogę, to…
Patrick odsunął się szybko, unikając mojej ręki zmierzającej prosto w jego głowę, nie wyglądał jednak na skruszonego, bo ciągle się śmiał.
– Wyląduję w szpitalu? Myśl praktycznie, wtedy ci się do niczego nie przydam.
– A do czego miałbyś mi się przydać? – pytam z powątpiewaniem.
W tym czasie chłopak zmniejsza dzielącą nas odległość i nachyla się nade mną. Przyznaję, że czasami zapominam o tym, że jest wyższy od Jacoba. Wszystkie jego elfie cechy sprawiają, że w takich momentach czuję się niekomfortowo, całkiem tak jakby nade mną górował, a ktoś z moją pozycją nigdy nie powinien tak się czuć.
– Przegapiłaś bardzo ważną rozmowę, moja droga.
– Ważną?
– Tak, Elizabeth zdradziła sekret nieśmiertelności swojej siostry. Uwierzysz, że zawdzięcza to zwykłemu kamieniowi, który Marcus i Anastazja wykorzystali w innym życiu do złączenia swoich dusz? Zaskakujące.
Kamień, inne wcielenia… Dobrze, to wszystko może i nawet miałoby sens, ale przecież to nie jest cała historia. Marcus został przeklęty przez ludzi Morgany, czyli jeżeli wierzyć w jedną z wersji, jakie usłyszałam w ciągu ostatniego roku, to chodzi tutaj o jedną z jego córek. Tylko którą? Elizabeth oczywiście spróbuje nam wmówić, że to Elise, jest tą gorszą siostrą, jednak co jeśli to ona sprawiła, że Marcusa od wieków prześladuje mrok? I ważniejsze, co ta wiedźma zyska, gdy odbierzemy ten kamień Elise? To wszystko robi się zbyt pogmatwane. Jedyne, czego mogę być pewna, to intencje siostrzyczek, obie chcą za wszelką cenę stać się jeszcze bardziej potężne.
A
Cudowny *-*
OdpowiedzUsuńBlog leci do ulubionych!
Ashiyana.
Dziękuję :)
Usuń