poniedziałek,
28

Chapter 31 cz. 1


Alice POV

Przeniosłam wszystkich do krainy elfów, ale tym razem, według zaleceń Kaspriana wybrałam całkiem inne miejsce docelowe. Jako, że już wcześniej byłam w pałacu Elise, teraz mogłam bez problemu wyczuć to miejsce i właśnie dlatego od razu przeniosłam nas do lochów. Tak było najbezpieczniej, a przynajmniej tak sądziła Loretta, gdy mówiła o tym jak to niby leniwi strażnicy niczego nie zauważą.

Ta bitwa miała być inna niż wcześniejsze w jakich braliśmy udział. Ze względów uczuciowych, Anastazja była w parze z Jacobem, a ja z Marcusem, zrobiliśmy tak po to, żeby nikt nie wykorzystał tego co do siebie czujemy. Bez pary była tylko Loretta, która ubezpieczała nas wszystkich, czając się jak cień za nami.

Razem z Marcusem szliśmy na samym początku i kierowaliśmy się prosto do komnaty, która według Kaspriana należała do Elise. Wszyscy strażnicy po drodze byli eliminowani głównie przeze mnie. Siłą umysłu przyduszałam ich, a oni tracili przytomność. Broń jaką mieli przy sobie zabierał Jacob, który przez jakiś czas razem z Anastazją, szedł za nami. Po kilkunastu minutach w końcu dotarliśmy do drzwi zza którymi powinna być Elise. Spojrzałam niepewnie na Marcusa, a on pokiwał głową, więc wydobyłam ze swojego wnętrza całą siłę jaką posiadałam dzięki swojej elfiej naturze i wyważyłam drzwi.

– Nie wierzę – szepnęłam.

Nikogo tam nie było, a pokój wyglądał na opuszczony.

– Kasprian by cię nie okłamał, może po prostu nie wiedział wszystkiego – powiedział pewnie Marcus i zaczął rozglądać się po pokoju.

Zamknęłam za nami drzwi i przyglądałam się jak mój przyjaciel przeszukuje półki, dotyka ścian i zagląda za masywne firany. Zamiast mu pomóc spojrzałam za okno i właśnie wtedy coś do mnie dotarło.

– Oni wiedzą, że tutaj jesteśmy, wiedzieli o tym już wcześniej.

Plecy Marcusa od razu się prostują, a sekunda w ciągu której patrzy na mnie, uświadamiając sobie prawdę, zmienia wszystko.

– Padnij – krzyczy i rzuca się w moją stronę. Przewraca mnie, a ja uderzam mocno głową o kamienną podłogę, jednak nie tracę przytomności i już po chwili stoję u boku swojego przyjaciela.

Od razu zaczynamy walczyć z gromadą uzbrojonych mężczyzn, pośród których jest jakaś czarownica. Ten ostatni fakt nie daje mi spokoju i chociaż dla Marcusa najwyraźniej to nie ma znaczenia, bo wróg to wróg, to ja nie mogę przejść obok tego obojętnie i podczas, gdy staram się odeprzeć atak, próbuję rownież wyczuć energię tego jednego z zamaskowanych wojowników, który tak bardzo różni się od innych.

– Chyba sobie żartujesz – mówię, gdy w końcu udaje mi się namierzyć źródło energii, która co jakiś czas zamrażała mi grunt pod nogami. – Tomek nie bądź tchórzem i zdejmij maskę! – krzyczę z całych sił, a wtedy wszyscy jak na zawołanie, rozstępują się i na środku zostaje tylko jedna zamaskowana postać.

Widzę jak Marcus zaciska gniewnie pięści, zapewne myśląc o tym co były chłopak Anastazji znowu wymyślił, żeby uprzykrzyć nam życie.

Podchodzę do zamaskowanej postaci i uśmiecham się prowokacyjnie.

– Zadziwiające, że bronisz Elise, chociaż tak długo służyłeś Elizabeth.

Chłopak zdejmuje maskę i uśmiecha się do mnie bezczelnie.

– Zadziwiające, że Kasprian mieszka razem z tobą, pomimo, że służył dla Elise i Elizabeth. Szokujące jest też to, że go nie zabijesz, a powinnaś, bo przecież został on wygnany z królestwa elfów. A może nie powiedział ci tego?

– Nie umiesz wyprowadzać przeciwnika z równowagi – mruczę pod nosem i nim zdąży cokolwiek powiedzieć, przenoszę się za niego z prędkością światła i szybkim ruchem, przecinam mu gardło swoim sztyletem.

Marcus, jak i ludzie Elise, jest bardzo zdziwiony, ale nie pozwalam mu na szok, tylko chwytam go za rękę i próbuję uciec gdzieś, gdzie nie dopadną nas pieski tej przeklętej wiedźmy.

– Zabiłaś go – mówi zszokowany.

– Ty zabiłeś w życiu więcej czarownic niż ja.

– Alice, ale ty taka nie jesteś!

– Nie mów mi jaka jestem! Muszę uratować swoje królestwo, to jest teraz najważniejsze, Elise musi przestać istnieć.

Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, na szczęście Loretta poszła za strażnikami i odkryła gdzie jest Elise, dzięki czemu nie musiałam za długo błąkać się po zamku. Obrazy jakie w myślach wysyłała mi moja podopieczna były wystarczająco wyraźne i konkretne, dzięki czemu po chwili byłam już na miejscu.

– To tutaj – szepnęłam do Marcusa, a on przytaknął głową. Spojrzał na mnie oraz na Lorettę, która przed chwilą do nas podeszła i nie musiał nic więcej mówić, żeby wiedziała co chce zrobić. – Loretta, nie pozwól Alice wejść do środka. Irisse nadal za nią chodzi, a nie możemy pozwolić, żeby królestwo ja straciło.

– Co? Nie! – krzyczę, ale on się mną nie przejmuje i wchodzi do zamkniętej sali, podczas gdy mnie odciąga na bok Loretta. Wyrywam się jej, ale ona przeprasza mnie i chwilę później nie mam już na nic siły. Widzę co się dzieje, ale nie mogę nic zrobić.

– Spokojnie, nie zostawię cię tutaj samej, będę cię pilnowała, a w razie czego zwrócę ci władzę nad ciałem i mocami – mówi w czasie, gdy zaciąga mnie do jednej z pobliskich komnat.

Marcus POV

Wiedziałem, że nadal chodzą za nią duchy, wyczytałem to w spojrzeniu Alice i za nic w świecie nie mogłem pozwolić, żeby się narażała. W swój plan wtajemniczyłem jedyną osobę, która była w stanie zrozumieć moje zamierzenia, a była nią moja siostra. Nie było też dla mnie tajemnicą, że Alice będzie wkurzona spiskowaniem za jej plecami. No cóż, będzie musiała to jakoś przeżyć.

Wszedłem do sali znajdującej się za ozłoconymi drzwiami i od razu przywitało mnie piętnastu strażników Elise. Zanim jednak ich zaatakowałem, przyjrzałem się dokładnie ich twarzom, które często zdobiły blizny. Zaskakująca, ale znowu też nie tak bardzo, była obecność dwóch kobiet, które z wyciągniętymi przed siebie mieczami, wyglądały groźnie, ale też znajomo.

Uśmiechnąłem się i pewnie postąpiłem krok naprzód.

Nikt z obecnej tam piętnastki nawet nie mrugnął okiem, gdy zacisnęli mocniej dłonie na rękojeściach swoich mieczy.

– A więc to wy jesteście sławną piętnastką, jedynymi którzy ocaleli z zakonu białego kruka. – Jedna z kobiet poruszyła się niespokojnie, co od razu rzuciło mi się w oczy. – Nie każdy mógł do was należeć – kontynuowałem patrząc w hebanowe oczy Elyon. – I dlatego tym bardziej się na was zawiodłem. Razem z białym krukiem daliśmy wam nieśmiertelność, a wy zamiast stać po naszej stronie, dołączyliście do tych, którzy nie tylko działają przeciwko nam, ale także nigdy nie zostali wprowadzeni do zakonu, bo nie byli tego godni.

W oczach Elyon, zobaczyłem coś więcej niż wahanie. Byłem przekonany, że ochrania Elise tylko ze względu na swoje rodzeństwo.

– Ona jest jedną z nas! – odpowiedział Alastair.

Mogłem się spodziewać, że odezwie się jako pierwszy, jako jedyny z nich wszystkich miał pełne prawo być na nas zły.

– Zostałeś wybrany do zakonu, to był zaszczyt… – zacząłem.

– …albo zwyczajna niesprawiedliwość – dokończył rozjuszony. – Razem z matką zawsze stawialiście na miłość, a gdy jedno z waszych dzieci zakochało się, to zniszczyliście to z miejsca.

Elyon, położyła dłoń na ramieniu brata, uśmiechając się do mnie przepraszająco.

– Wysłuchajmy ojca – spojrzała na wszystkich z osobna i już surowiej dodała: – Wszyscy go wysłuchajmy.

– Co mam wam powiedzieć? Nie pozwolę, żeby osoby z mojego otoczenia były zagrożone, a to całe niebezpieczeństwo stwarza właśnie Elise i możecie mi uwierzyć, że zabiję ją nawet bez waszego pozwolenia.

Po mojej prawej stronie ktoś poruszył się szybko. Od razu odwróciłem się i zamarłem, gdy zobaczyłem przed sobą Nitarę, zawsze miałem słabość do swoich córek, a ją wychowałem samotnie przez co swego czasu była dla mnie najbliższą osobą.

– Tutaj nie chodzi tylko o białego kruka, dlaczego tak się cackacie z tą elfią królewną? – zapytała podejrzliwie.

Spojrzałem uważnie na swoją córkę i westchnąłem przeciągle. Nic się nie zmieniła, nie postarzała się nawet o dzień odkąd zostawiłem ją w zakonie, gdy miała osiemnaście lat.

– Alice jest strażniczką…

– I co z tego? – przerywa mi Nitara. – Dlaczego to jej głowy chce Elise?

– Co? – szepczę do siebie i nagle wszystko zaczyna mi się układać w całość. – O nie!

A


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.